Oaken

Właściciel zdjęcia: Laki Studios

Recenzja Oaken na Nintendo Switch

Czy ja już pisałem, że Switch karciankami stoi? Możliwe, że obiło wam się to o uszy przy moich ostatnich kilkudziesięciu recenzjach - mam wrażenie, że przynajmniej raz w miesiącu tworzę jakąś talię. Zawsze staram się na nie patrzeć świeżym okiem, nawet jeśli one same kopiują mechaniki bez większych skrupułów.

Wydane niedawno Oaken może nie przyniesie ze sobą jakiejś wielkiej rewolucji, ale na bezpośrednie porównania i wskazywanie dalekich krewnych też się nie poniosę. Jeśli wasz mózg zatrzymał się na haśle karcianka i macie przed oczami Slay the Spire (jak 99% społeczeństwa), to od razu powiem, że to bardziej Faeria. Nie dynamiczne rzucanie kart, a taktyczne przemieszczanie jednostek i mapy wypełnione heksami. Premiera na Nintendo Switch miała miejsce 20 lipca 2023 roku.

Mała prywata luźno powiązana z recenzją. Grę otrzymaliśmy od francuskiego wydawcy Goblinz Studio, za co oczywiście dziękujemy. W przygotowaniu jest też wydanie pudełkowe od francuskiego Red Art Games, których prace możecie sprawdzić tutaj. Wszędzie trójkolorowi, więc byłem miło zaskoczony, że w grze, zaraz pod angielskim, znajduje się polski język - nie jest to gwarancja w deckbuilderach. Najwyraźniej i recenzent dupa, gdy Francuzów kupa i dopiero po czasie zorientowałem się, że za grę odpowiada polskie Laki Studios. Lepiej późno niż później!


Wielki dąb umiera, a Ty śpisz


W grze przenosimy się do tajemniczej krainy wewnątrz wielkiego dębu. Jego stan nie jest najlepszy, ale co możesz o tym wiedzieć, jeśli przespałeś wszystko? Wybudzeni z solidnej drzemki musimy szybko pozbierać się i ruszyć do walki ze złymi duchami. W tym celu użyjemy różnorakich czarów i sympatyczniejszych wersji duchów kryjących się za naszymi kartami.
Pokonaj
Na polu walki stanie też kluczowa jednostka - nasza bohaterka/champion, której utrata punktów HP oznacza koniec gry. Całość jest roguelikiem (jakieś zaskoczenia?), więc dobrze będzie utrzymać ją przy życiu jak najdłużej ;) Uspokajam jednak - gra potrafi wykazać się odrobiną dobrej woli, nietypowej dla “rogali”. Poza możliwością cofnięcia ruchu dostępną na całej szerokości, jednokrotnie będziemy mogli użyć kontynuacji, ponawiając nieudaną walkę.

Z Faerią kojarzyły mi się nie tylko heksy, ale i styl artystyczny. Mityczna kraina przepełniona zielenią jest całkiem intrygująca. Wszystko tonie w celtyckich klimatach. Fajnie, że gdzieś w tle rozgrywa się jakaś historia, co jest akurat rzadkością w takich grach. Nie oczekujcie przesadnie rozbudowanego wątku, ale miło mieć jakieś pojęcie o wydarzeniach za sprawą dialogów serwowanych przed misjami - nawet jeśli dość pokracznie przeklikujemy się przez nie używając przycisku pod prawym analogiem.


Prowadź roślinny wodzu


Już na etapie prologu poznajemy pierwszego przewodnika, sprowadzonego do roli jednostki specjalnej. Niesie ona ze sobą unikalną kartę, cacko (amulet) i skill. Na odblokowanie czeka kilku takich delikwentów, a przed każdym runem będziemy mogli wybrać ulubionego, który wiernie będzie nam towarzyszył. Każdy ze swoim zestawem kart. Pozostałych plemiennych gryzoni (jednostki) będziemy układać w talię i rozwijać w trakcie przygody. Ta odbywa się za sprawą klasycznego dla gatunku drzewa z wyborem ścieżek i wydarzeniami losowymi napotkanymi po drodze - tu klasycznie.
Talia
Mimo wspomnianej możliwości kontynuacji przy potknięciu nie nastawiałbym się na prostą przygodę. Oaken cechuje wiele taktycznych zależności, które trzeba mieć na uwadze. Nie wszystkich jestem fanem, ale sam poziom złożoności doceniam. Przede wszystkim kluczowe znaczenie ma kierunek, w jakim ustawiona jest jednostka - za siebie, na ślepo, nie bijemy. Jeśli jednak twarzą do nas odwrócony jest również przeciwnik, mamy gwarancję riposty, która często kończy się podwójnym nokautem.

Kombinowanie jak dorwać plecy rywala jest kluczowe. Można w tym celu wykorzystać jednostkę, która postawiona na planszy generuje ich atencję. Obieganie będzie praktycznie niemożliwe, bo poza nielicznymi przypadkami poruszamy się o jedno pole, a atakiem kończymy ruch postaci.

Jednostek nie postawimy nieskończenie wiele. Mimo posiadanej w ręku karty ma ona swoje limity. Przypomną nam o tym wyblakłe kolory. Każde kolejne jej użycie spowoduje wyczerpanie, które pozbawi nas jej do końca rozdziału. Wypada mieć to na uwadzę i z uśmiechem na twarzy zapomnieć, gdy obijamy bossa czekającego na dole drabinki.
Ucieknij
Cele misji są różne. Nie zawsze naszym zadaniem będzie wybicie wszystkich, choć te naturalnie będą najczęstsze. Czasami będziemy musieli uciec, innym razem oczyścić skażone pola. Te ostatnie często objawiają się jako cele dodatkowe, zwiększające otrzymane nagrody. Niestety, tu gdzieś przekroczono barierę mojego komfortu. To ten element złożoności, którego fanem nie jestem. 

Najprościej to określić jako pola boostujące. Złe sprzyjają przeciwnikom, osłabiając nas i odwrotnie dla pól w “naszych barwach”. Bywają walki, gdzie cała plansza jest zasmrodzona tymi maziami. Wiadomo, że to element taktyki, zmiana koloru pola na bardziej pomocne przed atakiem jednostki na nim stojącej, ale nie dawało to zbyt wiele frajdy. Podobny miałem problem z recenzowanym niegdyś Fairy Fencer F: Refrain Chord. Wolę skupić się na walce, poruszaniu, a nie dbaniu o notorycznie zmieniające się otoczenie. 

Inna sprawa, że na Switchu widoczność tych pól nie jest tak klarowna, a Nintendowcy zawsze mierzyć się muszą z lekkim zamgleniem graficznym. Nie mówię, że Oaken wygląda i działa źle, ale wiem, że wygląda lepiej na PC. Tu czasami trudno określić jednostkę bez bliższego przyjrzenia się lub kojarzenia statystyk. Interfejs też mógłby być przyjemniejszy, ale to już tradycja przy bardziej złożonych tytułach, które nastawione są na komputerową mysz. Nie czepiam się - zrobili, co mogli, przenosząc na controller.


Demo i cena powinny rozwiać wątpliwości


Oaken nie będzie moją nową karcianą miłością, jak to było w przypadku hidden gema Wildfrost. Jest jednak czymś, przy czym zostanę na dłużej po napisaniu tekstu, co przy natłoku gier w dzisiejszych czasach nie jest gwarancją. Ma dostatecznie złożony system walki, który niektórymi aspektami wybija mnie z rytmu. Wolałbym nieco większe tempo, więcej kart na ręku poszerzając taktyczne opcje w trakcie tury, jak i nieco większą różnorodność między runami. 

To jednak w dużej mierze kwestia gustu, który możecie bardzo łatwo zweryfikować. Na eShop znajdziecie demo, co niestety przestało być standardem w tych czasach, a i premierowa obniżka ustawia próg cenowy na kuszącym 64,39 zł. Wielbiciele gatunku zobligowani sprawdzić. Pozostali raczej niech szukają nowego karcianego nałogu w innych miejscach.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Goblinz Studio


Plusy:

Thumb Up

Intrygujący wizualnie świat

Thumb Up

Zalążki historii, której zazwyczaj brakuje w gatunku

Thumb Up

Złożony system walki…


Minusy:

Thumb Down

…choć nie wszystkie zależności do mnie przemawiają

Thumb Down

Sterowanie controllerem może być uciążliwe

7.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz