lost-in-random-the-eternal-die-pc-game-steam-cover

Właściciel zdjęcia: Thunderful

Recenzja Lost in Random: The Eternal Die na Nintendo Switch 2

Electronic Arts nie jest najbardziej wielbionym wydawcom w społeczności graczy. Jednak nie wszystkie ich pomysły są przepełnione mikropłatnościami i kopiowaniem mechanik z przeszłości. Pewnego razu wpadli oni na wybielającą inicjatywę wsparcia niezależnych deweloperów, czym zyskali nie tylko poklask, ale i wiele świetnych gier w bibliotece swojego launchera. Jedną z nich było Lost in Random, które zabierało nas do magicznego świata, gdzie o losie mieszkańców decydował szemrany rzut kością. Wszystko skąpane było w świecie inspirowanym twórczością Tima Burtona i… zdecydowanie za szybko zostało zapomniane. Hidden gem, który trochę cierpiał na powtarzalną walkę, choć miał na nią swój osobliwy karciany pomysł.
2025060221203000-89381611EE52703DB0ECCA525C593606
Oryginalni twórcy poszli bawić się w VR i przenieść tę wizję świata do The Midnight Walk, a prawa do marki Lost in Random zostały w rękach Thunderful. Ci nie zamierzali zaprzepaścić ciekawie skrojonego uniwersum i postawili na sprawdzonego konia - roguelite’a z izometryczną kamerą i dynamiczną walką. Przecież wszyscy chcą swojego Hadesa. Zanim jednak odwrócicie się na pięcie zniechęceni coraz liczniejszymi klonami, to dajcie sobie przez chwilę opowiedzieć, czym dokładnie jest ta nowa kostka. Warto tym samym nadmienić, że tytuł trafi jednocześnie na Switcha 2, jak i jego starszego brata, a ja miałem na tyle komfortu, że mogłem grać długo przed debiutem nowego sprzętu Nintendo.

Ustalmy więc na starcie, że nie ma się czego obawiać w przypadku wersji na Switcha 1. Mimo zaplanowanej na 17 czerwca premiery, to ona wydaje mi się tą bazową, dla której twórcy zaprojektowali port. Nie ma tu chamskiego downgrade’u i modlitwy, że jak już ktoś kupi, to mu będzie działać. Postać jest w pełni sprawna i niestraszne jej żadne spadki klatek. Ot, wersja NS2 wygląda ciut ładniej, ale nie w takiej skali, aby sprawić, że właściciele pierwszego Switcha poczują się jak gorszy sort - przynajmniej ja tego nie dostrzegłem.
2025060419235900-89381611EE52703DB0ECCA525C593606
Decydując się na tego rogala, idziecie w kierunku znanych sobie smaków. Nikt nie chciał wychylić za bardzo nosa, więc masz tu graczu bohaterkę, masz krajobraz znany z poprzedniej gry, kilka broni, które możesz boostować za zdobyte w runie materiały, kostkę do rzucania oraz kartę. Tym ostatnim daleko do swoich poprzedników, bo spłyceni zostali jedynie do formy ozdobników. Kostka to gustowny rzut na obszar wrogów, a karta to po prostu atak specjalny,. Mechaniki z innych gier przetłumaczone na język Lost in Random. Smutno, ale bezpiecznie.

Thunderful liczy, że starczy paliwa w baku za sprawą ładnych krajobrazów tego uniwersum, które tym razem przejmuje w roli głównej zła królowa z poprzedniej części. Wtedy zła, dziś protagonistka zmniejszona i wrzucona do labiryntu pokoi, gdzie napędzać ją będzie chęć zemsty. Jest tu szeroko zakrojona historia, wszystko ma nawet polskie napisy, ale poza świetnie zaprojektowanymi postaciami, które były wpisane w koszta tego świata, to nic tu po was. Będzie to festiwal dialogów wart przeklikania. Świat ładny, ale nie mówcie już nic.
2025060419193900-89381611EE52703DB0ECCA525C593606
W walce dziewczyna radzi sobie lepiej niż w gadce, zachowując dynamikę ruchu na przyzwoitym poziomie, a przyspieszając wszystko dość często wymaganym dashem. Wiem, powtarzam się, ale… jak w Hadesie. Tańczysz między coraz bardziej znanymi przeciwnikami, wybierając nagrodę za pokonany pokój (nie wybierasz ścieżki, bo zaleca się odwiedzić wszystkie segmenty mapy) i układając kostki wg koloru. To kolorowe runy stanowić będą Twojego boosta wewnątrz runa (...runy, runa, w trakcie rozgrywki!), jednak potrzebują do tego ustawienia trzech w linii na dość wąskim polu do manewru. Jeśli wypełnisz wszystkie pola tymi kosteczkami, to chcąc postawić nową, będziesz musiał zastąpić starą i zrezygnować z udogodnień, które ze sobą przyniosła. Patent ciekawy, ale czy zmieniający aż tak wiele? Obawiam się, że nie. Za tymi udogodnieniami kryją się statystyki postaci. Pomocne bardzo, ale widoczne wcale. To sprawia, że każdy kolejny run jest bardzo zbliżony do poprzedniego. Za bardzo jak na moje standardy.

Zmiennych nie przyniosą też bossowie, którzy są sztywno przypisani do każdego z aktów. Wizualnie fajni, ale mechanicznie przerażająco wtórni. Zakładam, że większość tego nie zauważy, będzie się cieszyć ich wyglądem i ewentualnym triumfem nad nimi, ale schemat ich walki jest wręcz uwłaczający. Nie tyle, że banalnie prosty, bo łatwo tu zginąć przy pierwszych podejściach, ale serwujący potężną łychę deja vu. Każdy boss ma jakiś strzał lub szarże wykonywaną obowiązkowo trzykrotnie, jakąś mocniejszą, lecz pojedynczą wersję obu tych technik i obszarówkę, żeby człowiek musiał dashować nad nią. Początkowy duet to chyba na tym zamyka swój repertuar, a kolejni może dorzucą łaskawie coś nowego, ale i tak łudząco podobnego. Nie było tu miejsca na innowacje? Rozumiem izometryczną kamerą, jakieś ciasne ramy, wokół których się obracamy z taką walką, ale wciąż trudno mi było przejść obok tego obojętnie. Inna sprawa, że ten duet powinien być inaczej umiejscowiony, bo sam fakt walczenia z oboma jednocześnie (w drugiej fazie) może przysporzyć więcej kłopotów niż późniejsi generałowie.
2025060221303800-89381611EE52703DB0ECCA525C593606
Dawno nie wspomniałem o Hadesie, więc dla dobrego kurażu nadmienię, że metaprogresja między runami jest jeszcze bardziej łaskawa. Praktycznie każde podejście da nam jakiegoś boosta, który mocno poprawi nasze bojowe możliwości. Dla grających okazjonalnie, z tzw. doskoku, to pewnie miła rzecz, a nawet zachęta, żeby machnąć szybką partyjkę. Dla tych poświęcających grze więcej, szybko okaże się, że napisy końcowe zobaczycie stanowczo za wcześnie, a potrzeby na powtórkę mogą być za małe.

Lost in Random: The Eternal Die to produkt bezpieczny. W gorsze klony Hadesa rogale grałem. Ten robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, ale już rozkładając go na czynniki pierwsze, dostaniecie obraz gry zrobionej po linii najmniejszego oporu. Brać przy niskich wymaganiach, bo tanie, albo później, bo jeszcze tańsze.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Plan of Attack


Plusy:

Thumb Up

Dynamika postaci na solidnym poziomie

Thumb Up

Design świata, który czerpie z poprzedniej gry inspirowanej Burtonem

Thumb Up

Polskie napisy - doceniam, bo nacisk na historię jest tu dość wyraźny

Thumb Up

Przyzwoita cena (79 zł) i dostępność na obu Switchach


Minusy:

Thumb Down

Za mało zmiennych między runami - bossowie stale przypisani swoim aktom, a udogodnienia w formie statystyk niewiele dają (innowacyjnie zobrazowane, ale nic nam po tym)

Thumb Down

Wszyscy bossowie zdają się jechać na jednym patencie

Thumb Down

Bardzo hojna metaprogresja mocno skraca czas trwania gry

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz