Trzymając się tematu gatunkowych mieszanek, jaki rozpocząłem przy Kunitsu-Gami, to na Nintendo Switch właśnie przywędrował kolejny. Against the Storm to city-builder, który zapragnął być jednocześnie roguelitem. Połączenie do tej pory niespotykane okazało się strzałem w dziesiątkę i zeżarło graczom niezliczone godziny po swojej premierze na PC w grudniu 2023 roku - na Steam ma oceny przytłaczająco pozytywne. Najmilszy aspekt tego wszystkiego jest taki, że gra, której konsolowego portu doczekaliśmy się 26 czerwca 2025, jest dziełem Polskiego studia Eremite Games.Z racji swojego nastawienia na losowość i powtarzanie pewnej spirali działań, nie będzie to typowy city-builder. Nie możesz tu liczyć na to, że zaczniesz od jednego domku z bobrem w środku i gdzieś tam za kilkadziesiąt godzin pochwalisz się pełnoprawną metropolią. Osady tu budowane są dość małe, łatwe do okiełznania wzrokiem, ale już niekoniecznie do zarządzania.
Tradycyjnie mamy tu ogrom zmiennych, które na siebie nachodzą.Głównym celem gry jest zadowolenie królowej, która jednocześnie jest jednostką szalenie niecierpliwą i oczekującą pozytywnych rezultatów. Najlepiej szybko. Dochodzi tu do wyścigu dwóch pasków - prestiżowego, który podsumowuje nasze skuteczne zarządzanie i niecierpliwości, który… kończy run. Między nieudanymi próbami oczywiście możemy kupować stałe udoskonalenia, które ułatwią przyszłe podejścia, ale to już klasyka zaszczepiona z popularnych rogali.Nie moja rola, aby rozpisywać wszystkie zależności. Jeśli tego oczekujecie, to wybaczcie, ale o tej grze powiedziano już wiele przy jej oficjalnej premierze. Tego zresztą nie sposób wypisać, bo to imponująca sieć połączeń. Festiwal mikrozarządzania i decyzji do podjęcia. Od sprawnie funkcjonującego rozstawienie budynków (dość klarownie podzielonych na te do wydobywania zasobów i przerabiania), przez dostosowanie się do roguelite’owych zmiennych i terenu, na którym przyszło nam grać, aż po utrzymanie zadowolenia samych mieszkańców. Ci ostatni mają swoje oczekiwania, a ich odejście przy braku naszych działań może być jak nieudane wyciągnięcie klocka z wieży Yenga. Inna sprawa to ich korzystniejsze przystosowanie do różnych zadań i właściwy dobór, gdy pukają do naszych bram. Lepszy lis tropiący dalsze rejony, czy bóbr, który świetnie rąbie drewno? Problemy tego typu się tu tylko zagęszczają.
Zresztą to rąbanie jest tu rdzeniem rozgrywki, bo i nasza wioska jest otoczona gęstym lasem i nie wiedzą, co kryje się za nim. W każdym runie odkrywać będziemy polany, które niosą ze sobą jakieś zadanie/wydarzenie. Tym zaś jest posiadanie/oddanie konkretnej liczby zasobu X. Gdy go mamy - super, odrobina relaksu. Jeśli nie, to właśnie rozpoczęliśmy walkę z czasem, do której możemy potencjalnie startować ze spodniami opuszczonymi do kolan. Dość powiedzieć, że odkrycie kolejnej polany, to nie zawsze dobra decyzja.
Każdy run daje nam z góry przydzielone budynki podstawowe, ale pozwala również wybrać z zestawu bonusowych, więc nasza decyzyjność wchodzi na dywan, zanim bóbr rąbnie w pierwsze drzewo. Ma to swój urok, ale z zastrzeżeniem, że trzeba lubić się z roguelite’ami. Być gotowym na to, że powtórki z rozrywki będą konieczne. Może perki i przeciwności losu odmienne, ale gdzieś tam korzeń tego gameplay loopa pozostanie nienaruszony.Miał nie mówić o grze, a gada o grze - przejdźmy zatem do najważniejszego, czyli samego Nintendo Switch. Jeśli jest coś pewnego w tej konsoli, to fakt, że nie lubi się ona ze strategiami. To zresztą cecha wszystkich konsol, które mierzyć się muszą z analogami i próbują udawać, że jest to schemat tak samo wygodny, jak komputerowa mysz. Czasami się to uda zatuszować - o tym w jednym z kolejnych tekstów - a innym razem tęsknota za tym gryzoniem będzie ogromna. I obawiam się, że tak też jest w przypadku Against the Storm. Przebudowano tu interfejs na bardziej przystępny kontrolerom, co doceniam, ale obawiam się, że ta gra u swoich fundamentów nie zakładała przeskoczenia tego problemu. Nie ważne jak się nad tym napocisz, to i tak trudno będzie to nazwać intuicyjnym. Zgrzyty mogą się pojawić już na etapie tutoriala, który sam w sobie zakłada naszą znajomość gatunku (tj. city-builderów), a do tego był przeniesiony z PC. Mam przez to na myśli, że on może nam rzucić jakąś pisemną podpowiedź, że trzeba dokonać jakiegoś działania, ale nie powie nam JAK tego dokonać na kontrolerze. Szukaj więc sobie, jak sprawnie się przemieszczać między wszystkimi okienkami. Decyzje o ciągle widocznym na ekranie schemacie cenię, jest słuszna, ale czasami nie zmienia absolutnie nic i dalej szukasz wiatru w polu. Sam się zawiesiłem, gdy przyszło do zniszczenia budynku, by odzyskać zasoby. Gdzie jest niszczenie? Sam sobie chłopie szukaj. Oczywiście trudno wymagać od Eremite, by samouczek również został przepisany na potrzeby konsol (to w końcu port), ale do jego bazowych problemów z niedopowiedzeniami na PC, dochodzą nowe za sprawą konsolowych kontrolerów. Nie zdziwię się, jak dojdzie do tego, że ktoś zrezygnuje z gry zanim jej się faktycznie nauczy - to niekoniecznie cecha udanego wprowadzenia.
Ktoś może teraz rzucić, że przecież na Switchu 2 jest myszka! I cenię sobie taką przypominajkę, ale ta funkcja nie została przewidziana w sterowaniu Against the Storm. Jeśli się nad tym zastanowić, to ma to sens, bo: A - inne konsole jej nie mają, a port był równocześnie wydany na sprzęty Sony i Microsoftu, B - jesteśmy w okresie przejściowym, więc gra docelowo była dedykowana pierwszemu Switchowi, który też jej nie ma. Case closed.Trzeba będzie więc zacisnąć zęby, żeby się tu dobrze bawić. Na pewno nie polecam tego tym, którzy mają PC pod ręką i mogą zmienić platformę. Na boga, nie róbcie sobie tego i grajcie na blaszakach - szczególnie, że można to dorwać tanio, a w chwili obecnej ma -50% na Steam. Port traktuje jako przydatny tym, którzy mają wyłącznie Nintendo. Oni zaprawieni w boju i wiedzą, że idą na wiele ustępstw… zawsze. Najczęściej są to te graficzne, ale akurat tutaj nie mam większych zastrzeżeń - bo Switch 2 pewnie lepiej sobie z tym radzi niż potencjalnie może NSW1, a i kolorystyka oraz design Against the Storm sprawiają, że downgrade nie boli. To bardzo dobra gra, która po prostu zawsze będzie się gryźć z konsolami. Fajnie, że jest, fajnie, że przemodelowano UI, ale finalnie i tak wolałbym klikać myszką. Tu jest stanowczo za dużo kombinacji do wyklikania.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Hooded Horse
Plusy:
Festiwal mikrozarządzania, który zaczyna się od startu runa i nie kończy nigdy
Wiele rogalowych zmiennych do wzięcia pod natychmiastową uwagę
Zachowano tu ten kojący aspekt każdego citybuildera i dumę z rozwijającej się mieściny
Doceniam przebudowany UI na potrzeby konsol...
Minusy:
…co nie zmienia faktu, że sterowanie analogami jest uciążliwe
Samouczek zakłada, że dobrze się obracasz w środowisku tego gatunku
Pomysł na grę wydaję się mocno intrygujący. Nie jestem wielkim fanem roguelitów ale w tym przypadku kusi żeby spróbować. Szkoda ,że sterownie nie wyszło.