Ponad rok temu na Nintendo Switch zawitał projekt studia The Brotherhood, który był przygodówką point & click z izometrycznym rzutem kamery. Stasis: Bone Totem atakował niepokojącym klimatem podczas zwiedzania opuszczonej platformy wiertniczej. Była to jednak druga część osadzona w uniwersum przygotowanym przez afrykańskich deweloperów. Niespodziewanie 27 czerwca 2025 roku dostaliśmy możliwość zrobienia tego miłego kroku wstecz.Stasis to gra z 2015 roku, a od debiutu na PC zebrała bardzo pozytywne opinie na Steam. Tym razem jeszcze mocniej uderzymy w klimaty sci-fi, kiedy to przyjdzie nam kontrolować świeżo wybudzonego z hibernacji bohatera. Wycieńczony, na skraju śmierci, ale próbujący ustalić odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania - kim jest, gdzie jest, a z czasem, co stało się z resztą ludzi? Osamotniony uzyskuje wsparcie od równie tajemniczej jednostki przez radio i tak zaczynamy przeczesywanie tego ogromnego statku, na którym jesteśmy uwięzieni.
Trudno mi jednoznacznie wrzucić do jakiegoś wora tę historyjkę. Na pewno nie można jej odmówić klimatu, bo wszystkie lokacje są obskurne i w pewnym stopniu niepokojące. To jednak nijak nie ma się do faktycznego strachu, który w moim przypadku jest niemożliwy przy takiej formie prezentacji. Rzut izometryczny to po prostu zbyt odległa perspektywa, bym się dał złapać na jakieś elementy wyskokowe. Z pierwszej osoby byłoby to na pewno spotęgowane, ale tak… sami wiecie. Niby się coś dzieje, niby bardzo łatwo tu zginąć (próbowanie wszystkiego, typowe dla gatunku, często kończy się tu zgonem), ale finalnie minąłem się z oczekiwanym przez twórców feelingiem, który mimo wszystko lepiej ugrali we wspomnianym sequelu.Ogółem mam wrażenie, że Bone Totem jest zdecydowanie lepszym tworem, bo dało się wyciągnąć wnioski ze stosunkowo krótkiego Stasisa (gra na 2-3h). Ma on problem z formą swoich zagadek. Jeśli są, to nie odmówię im różnorodności, ale zdecydowanie za często opiera się to wszystko na czytaniu logów. To tak jakby większość tytułu ograli wpisami w komputerach, co szybko zaczyna nużyć.
To, w czym Stasis może uznać wyższość nad swoim następcą (nieznaczną, ale zawsze), to konsolowy port. Tam uciążliwy, tu już w pełni grywalny i akceptowalny. The Brotherhood najwyraźniej zawsze potrzebuje jakiegoś przetarcia na danej platformie, ale chwała im za to, że jakieś wnioski wyciągają. Szkoda, że nie ustrzegli się wszystkich błędów, bo ja kilkukrotnie musiałem zaczynać grę, zanim ona załadowała mi startową pogadankę. Bez niej, kilka pokoi dalej zawieszałem się w próżni i nie mogłem ani przejść dalej, ani wrócić - screen poniżej. Niby początek gry, niby nie boli (a i tak z poziomu menu możemy wskoczyć do dowolnego rozdziału), ale nie zagwarantuje, że nie stanie się tak komuś na bardziej zaawansowanym stadium rozgrywki. Skrypt się nie wczyta i pa.Na domiar złego i żeby podkreślić, jak nieznaczne było zwycięstwo nad poprzednim portem, dopuścili się tu kilku niedźwiedzich przysług - więcej szkody niż pożytku. Wszystkie zatwierdzanie naszych akcji są jednocześnie pod przyciskami A i B. A na konsolach, gdzie każdy ma zakodowane, którym się cofa wejście do niepożądanego menu, może nas zdziwić, gdy kursor będzie oznaczał (dla przykładu) nową grę. Nie będzie ponownego pytania, więc masz tu start opowieści, gdy Ty chciałeś zwyczajnie wrócić do gry. I tak, nie pisałbym o tym, gdybym się nie uwalił w ten sposób, więc to możliwe/bardzo prawdopodobne ;)Absolutnie nie uważam Stasis za jakiegoś mesjasza horroru. Jest to gra z fajnym podszyciem w klimatach grozy, ale niewiele poza tym - Sanitarium to to nie jest! Finalnie nie jest ona dla mnie ani dobrą przygodówką, ani tym bardziej horrorem. Raczej w obu tych płaszczyznach ląduje na bezpiecznej przeciętności, ze wskazaniem na tanie chwyty niżeli na super przemyślane patenty. Klimat - ok, fabuła - niech będzie (bo epilog trafiony), ale już sposób prowadzenia akcji (nieustanne czytanie logów), czy konieczność siłowania się z grą (bo mam wrażenie, że przepychamy tu często to wszystko kolanem, a nie logiką) - to niekoniecznie cechy udanej przygodówki. Inna sprawa, że voice acting jest tu żałosny i wybija z jakiejkolwiek immersji. Pozycja tylko dla mega fanów sci-fi, którzy po prostu się złapią na przeczesywaniu nieznanego, czyli wiele im nie trzeba. Im też nie obiecam, że będzie to dobra gra, ale na pewno tylko oni mają szansę ją docenić.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Feardemic
Plusy:
Klimat i efektowne zgony (do czego gra swoim podejściem do rozgrywki zachęca)
Krótki epilog jest trafiony w punkt
Lepszy port względem wydanego wcześniej Bone Totem, bo gra się w to bez większego zgrzytu…
Minusy:
…jeśli tylko zaakceptujesz okazjonalny startowy bug, czy głupie przypisanie każdego przycisku do zatwierdzenia akcji, co na konsolach może prowadzić do niefortunnych wpadek
W rzucie izometrycznym trudno o udany horror, więc i tu strachu nie ma
Bardzo wygodne oparcie prowadzenia narracji na podstawie logów - tego czytania jest tu stanowczo za dużo