Stasis: Bone Totem jest wiernym reprezentantem point & clickowego gatunku. Klasyczna przygodówka, w której kolejnymi barierami będą zagadki do rozwikłania. Przed nami sporo dzienników do przeczesania, tajemnic do odkrycia, a całość tapla się w horrorowym sosie.
Druga część antologii Stasis pojawiła się na PC w zeszłym roku i zebrała bardzo pozytywne recenzje. Odpowiedzialne za nią studio The Brotherhood nie kazało długo czekać na Switchowy port, który zadebiutował na eShopie 28 marca 2024.
Przecież wiesz, żeby tam nie wchodzić
Poznamy tu małżeństwo Maca i Charlie, którzy żyją z przeczesywania oceanów. Odzyskują w ten sposób cenne znaleziska. Jednak opuszczona platforma wiertnicza, z której nie dochodzą żadne sygnały ratunkowe, najwyraźniej nie jest dobrym miejscem do eksploracji…
Gra od pierwszych chwil zacznie nas atakować niepokojącym klimatem, a chwilę później dorzuci odrażające obrazy. Czuć tu inspiracje Obcym, czy H.P. Lovecraftem, choć gameplayowo najbliżej temu do klasycznego Sanitarium. To przede wszystkim dzięki tej atmosferze trudno się oderwać od całości. Tempo opowieści jest przyzwoite, co chwila karmiąc nas, utrudniając odłożenie kontrolera. Tej całości nie ustępuje warstwa audio, z muzyką Marka Morgana (Fallout), pełnym angielskim voice actingiem oraz polską lokalizacją kinową (napisy). Nie wiem, na ile point & click może być straszny, ale Stasis robi, co w jego mocy, żeby zaszczepić w nas poczucie niepewności.
KUM
Gameplay może być o tyle nietypowy dla weteranów gatunku, że do dyspozycji dostaniemy trzy postaci. Każda poruszająca się niezależnie od siebie, ale wszystkie ze wspólnym plecakiem. Wytłumaczone jest to nowoczesnym systemem komunikacji, a że całość jest skąpana w sosie sci-fi, to po prostu musimy taki stan rzeczy zaakceptować.
Na pewno ułatwia on rozgrywkę i przenoszenie przedmiotów z inwentarza. Każda postać ma inne cechy szczególne i tylko ona może pomóc z danym problemem. Kiedy Mac preferuje rozwiązania siłowe, Charlie jako jedyna potrafi przedmioty łączyć. Trzecia postać dla wielu pewnie będzie najsympatyczniejszym bohaterem widowiska. Jest nią zautomatyzowany pluszak/miś, który co krok przypomina nam o swoich strachach. Mac nie jest jego fanem, ale umiejętności hakerskie ma niezastąpione. Zagadki postawione przed nami są często logiczne, ale i wymagające. To ten rodzaj, który stanie się oczywisty po rozwiązaniu, choć wcześniej wydrapał trochę łupieżu z głowy. Nikt nie będzie nas tu trzymał za rączkę. Jest opcja podpowiedzi towarzysząca każdej z zagadek, ale może ona kończyć na tym, że nie masz wszystkich przedmiotów - samograjem i solucją bym tego nie nazwał. Czeka na was tu spore wyzwanie spostrzegawczości. Zazwyczaj gdzieś dany ekran można podpatrzeć. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy tę wiedzę wykorzystać.
Switch Totem
O ile Stasis: Bone Totem jest grą naprawdę bardzo dobrą, a recenzje po jej poznaniu przestaną wszystkich dziwić, tak polecałbym raczej próbować swoich sił na docelowej platformie. Tej, gdzie pod ręką będzie myszka, a grafika nie będzie przemielona i zwrócona przez Tegrę X1. Kiedy moje niektóre rozwiązania były siłowym klikaniem we wszystko, bo nigdy nie wiesz, co może być interaktywne, tak podglądając rozgrywkę na PC, zobaczyłem, że poprzeczka dla wzroku nie jest tak wysoko zawieszona. Tam wyraźnie się te elementy świecą, na Switchu trudniej to wypatrzeć. Inna sprawa, że sterowanie analogami jest mocno dyskusyjne. Tak mocno, że do teraz nie rozumiem jego funkcjonowania. Czasem postać porusza się względem tego, co widzimy na ekranie, by zaraz podpierać się kierunkiem wzroku postaci. Niby o całość dba dość szpetny system wskazywania interaktywnych przedmiotów (ogrom kresek, gdzie jedne prowadzą do rzeczy ważnych, inne do miejsc dla koneserów oglądania wszystkiego), ale cóż mi po nim, jak momentami trudno było w ogóle wycelować w odpowiednie miejsce, bo łaziłem jak pijany.
Brak takiej podstawy mocno uderza w Switchowy port. Głowa potrafi rozboleć niekoniecznie od zagadek. Zamiast zajadać się tym smacznym daniem The Brotherhood (bo ono niewątpliwie takie jest), Ty czujesz potrzebę zażycia jakiegoś leku. Interfejs często bywa uciążliwy przy przenosinach na konsolę i ten jest tego koronnym przykładem. Mdliło mnie od potrzeby wykonania jakiegoś działania. Z czasem może ustało, może się człowiek przyzwyczaił, ale niesmak pozostał.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Feardemic