Studio Zenovia Interactive zaprasza 20 listopada na powrót do przeszłości. Do czasów, gdy królowały automaty arcade. Tym razem ta podróż nie zakłada beat’em ani shoot’em upa, które stanowią najczęstsze wehikuł, a dynamiczny run & gun. Miejsce, gdzie side-scrollerowa akcja miesza się z celowniczkiem.Neon Inferno, choć jest na wskroś grą arcade’ową, stara się przemycić całkiem rozbudowaną opowieść o zepsutym mieście. Jako Angelo Moreno lub Mariana Vitti (możliwa gra w lokalnej kooperacji) działamy na rzecz Rodziny - organizacji okrytej złą sławą i walczącej nieustannie z policją i innymi gangami. Naszym polem bitwy jest futurystyczny Nowy Jork, a każda kolejna misja zakłada wyeliminowanie strategicznego celu, który przekazuje nam sam Don naszej familii. Co ciekawe zadania możemy wykonywać w dowolnej kolejności, wybierając ją podczas rozmowy z przełożonym.
Gameplay pod kątem tempa poruszania postaci przywodzić może na myśl Metal Slug, który krzyżuje swoje założenia z Wild Guns - a i tym kowbojom odpowiadałaby też mechaniczna zbroja wielu napotkanych wrogów/bossów. Poruszamy się w realiach 2D, strzelając w 8 kierunkach, ale dysponując również atakiem krótkodystansowym, unikiem, jak i możliwością odbijania niektórych pocisków. Przez to ostatnie mam na myśli kontrę aktywowaną w odpowiednim momencie, popartą ewentualnym zwolnieniem czasu - jeśli przytrzymasz przycisk, możesz nakierować, gdzie odbijesz kule, a jeśli tylko naciśniesz, to lecą one na wprost.Podróż zakłada również okazjonalne sekcje platformowe, wspinaczkowe, czy motorowe, ale głównie kręcić się będzie wokół ostrzeliwania wszystkiego wokół i próby przetrwania. Co najważniejsze - wrogowie atakują z dwóch planów. To tu do głosu dochodzi wewnętrzne Wild Guns, które zakłada nasze celowanie do “tła”. Szkopuł Neon Inferno polega na tym, że to wszystko odbywa się jednocześnie (wiele dawnych gier by pewnie zamknęło poszczególne motywy w danej misji) i trzeba przyzwyczaić wzrok do wszystkich perspektyw.
Tworzy to gigantyczne zamieszanie, co jest rdzeniem tej zabawy. Aracade’owość Neon Inferno pochodzi właśnie z ciągłego ostrzału. Cały czas się coś dzieje. Jak nie mierzą do Ciebie z bliska, to latają jakieś drony w oddali. Nad wszystkim trzeba panować. Sprawdza się to świetnie w kwestii wstrzyknięcia nam dopaminy. Wrzucenia nas w wir akcji i absolutnym braku narzekań na nudę. Wiadomo, że to tytuł imitujący dawne automaty, więc i przywary je cechujące tu znajdziemy - kampania jest dość krótka, ale lubi nam utrzeć nosa, jakby oczekiwała kolejnego żetonu.W całość możemy się bawić na zasadach automatowych, gdzie jeden strzał oznacza zgon lub uzbrajając postać w pasek HP, który też nie wygładzi gry do stopnia banalnego. Neon Inferno ma stanowić wyzwanie i zachęcać do perfekcji, ale checkpoint po checkpoincie każdy do mety w końcu dojedzie. Każda z 7 misji jest oceniana przez kilka czynników (m. in. szybkość, brak ofiar cywilnych), co wiążę się z otrzymywaną gotówką, którą możemy spożytkować między misjami na lepsze uzbrojenie.
To dobrze przemyślana produkcja pod kątem gameplayowym (odbijanie pocisków stanie się praktycznie konieczne wraz z progresem kampanii), jak i artystycznym. Nowy Jork przyszłości wszystkim powinien się spodobać. Jeśli choć w minimalnym stopniu akceptujesz klimaty retro, to na pewno tutejsze tereny spotkają się z ogromną aprobatą. One nie ustępują ciągłej akcji i też lubią być zmienne. Czasem klub nocny, a czasem opera. Wszystko w swoim klimacie, ze świetnym udźwiękowieniem i klimatycznym bossem. Ci ostatni są ciekawi, choć akurat przy nich zostawiłbym sobie mały margines błędu. Typowo dla takich gier mają tendencję się powtarzać, co przy krótkim czasie trwania irytuje mocniej, a i z perspektywy czasu pamiętam ich niewielu. Akurat pod tym względem zeszłoroczna gra wydawana przez Retroware (Iron Meat) wypadła lepiej.Minusów rażących stwierdzić się tu da niewiele. Zauroczeni klimatem możemy nie dostrzec, że kamera jest usytuowana bardzo blisko postaci, co może boostuje nam wrażenia graficzne, ale i analogicznie potęguje zamieszanie. To może przytłaczać, mimo tego, że w naszym arsenale jest odbicie kul, podwójny skok, czy unik. Wciąż to może być za mało, jeśli pozwolimy zbyt dużej ilości wrogów rozgościć się na ekranie. Zresztą wszystkie znaczniki nadlatujących pocisków, czy tych, które lecą zza ekranu, są bardzo duże. Efektem tego może być zasra… za dużo rzeczy na ekranie.
Tu też wypada wspomnieć o słabym traktowaniu drugiego gracza, przy rozgrywce w kooperacji. Moim zdaniem, choć jest to opcja dostępna i dla takich gier wręcz naturalna, to tu jest też niedogotowana. Nie czułem, żeby bossowie byli jakkolwiek skalowani, czy ilość wrogów rosła, więc dwóch sprawnych graczy potrafi zmieść bossa z planszy zdecydowanie szybciej, niż twórcy by sobie tego życzyli. Inna sprawa, że kamera jest zauroczona graczem pierwszym, więc jak on gdzieś spadnie, to podąży za nim, zamiast pozwolić się cieszyć grą drugiemu. To bywało irytujące.Neon Inferno to kolejna perełka dla fanów retro od Retroware. Gra, w którą się wsiąka i przez którą się przepływa. Zachowuje bardzo dobre tempo, nie nudzi, ładnymi pikselami obrazuje Nowy Jork, a pierwiastkiem decyzyjności próbuje jeszcze bardziej zaangażować.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Retroware
Plusy:
Klimat Nowego Jorku przyszłości i towarzyszący mu pixel-art
Bardzo dobre udźwiękowienie
Dynamika akcji - nieustannie coś się dzieje
Zgrabne połączenie dwóch światów - ostrzeliwanie z dwóch planów
Szczątkowa, ale wciąż jak na standardy arcade rozbudowana, fabuła
Minusy:
Znaczniki na ekranie swoją wielkością potęgują zamęt
Drugi gracz jest traktowany jak byt drugiej kategorii