Recenzja Valfaris: Mecha Therion na Nintendo Switch
Studio Steel Mantis zaczęło od dość przeciętnego Slain: Back from Hell. Był to side-scroller, który nie wyróżniał się gameplayem, a starał się wybić heavy metalową otoczką i gore. Świata nie podbił, ale stał się świetnym fundamentem (i prequelem) dla następnej gry studia - Valfaris.
Twórcy wyciągnęli wnioski, zabrali Slainowi to, co najlepsze i trafili w środek tarczy. Zachowali metalowy urok, nie szczędzili krwi, ale przenieśli wszystko do klimatu sci-fi i dali światu nowego protagonistę w postaci Theriona. Ten dysponując bronią palną i białą, masakrował wszystko wokół, walczył z budzącymi uznanie bossami i był przygodą dla wytrwałych z racji wysokiego poziomu trudności. Ginęło się często, ale była to śmierć z Twojej winy i łatwo było namówić się na powtórkę. Do dziś jest to jeden z moich ulubionych run and gunów.
Cztery lata po wydaniu pierwszego Valfaris doczekaliśmy się kontynuacji. Ta zatytułowana Mecha Therion trafiła na PC 21 listopada 2023 rok i cieszy się bardzo pozytywnym odbiorem graczy. Switch musiał czekać prawie rok, żeby dostać swoją porcję… Shoot’em Upa?
Bis
Mecha Therion zmienia zasady gry, ale wciąż pozostaje Valfarisem. Nie zwalnia tempa pod kątem brutalności i budującej klimat muzyki. Niezmiennie pozostaje tytułem wymagającym i serwującym śmierć gracza na tacy. Jeśli byłeś fanem wcześniej, to po drugiej odsłonie nim najpewniej pozostaniesz.
I to nawet jeśli niekoniecznie lubisz Shmupy, w którego Valfaris się przeistoczył. Nie wiem, czym była podyktowana zmiana, ale odwiedzenie nowych gruntów obyło się bez uszczerbku na zdrowiu Steel Mantis. Deweloperzy upewnili się, że postać zachowa niezbędną płynność ruchu, a na ekranie dziać się będzie bardzo dużo. Bez chwili wytchnienia przemierzymy 9 kosmicznych poziomów, walcząc z falami obrzydliwych kosmitów, przeplatanych przez walki z ogromnymi (i świetnymi!) bossami - tymi mini i głównymi.Sam uważam shmupy za gatunek na wyginięciu i raczej traktuje je jako ciekawostkę. Produkt minionych lat, który dziś często nieudolnie próbuje kogoś zainteresować. Mecha Therion jest jednak tym wyjątkiem od reguły, który pomiędzy poprawnie wykonanymi elementami typowego shmupa, daję ogrom frajdy i satysfakcji pod idealnie skrojoną ścieżkę dźwiękową.
Mechaniczne piekło
Wątek fabularny jest kontynuowany, a Therion wciąż tropi swojego ojca Lorda Vrolla, który uciekł poprzednim razem i przeniósł się do swojej odosobnionej fortecy gdzieś w odmętach galaktyki. O ile da się cieszyć tą częścią bez znajomości pierwowzoru, to miejcie świadomość, że dialogów trochę tu będzie i możecie nie wiedzieć, o czym postaci nieustannie gadają.
Nie jest to oczywiście niezbędnik w czerpaniu radości, bo i ten przychodzi z walki i zniszczenia. Therion w swojej nowej maszynie zachowuje zestaw ruchów oryginału. Strzela bronią palną, którą ładuje, wykonując ataki krótkodystansowe. W skład naszego arsenału wchodzą pomocnicze wszczepy i obszarowy atak specjalny. Wszystkie rodzaje uzbrojenia zdobywamy w naturalnym progresie i określonych przez grę punktach - zazwyczaj po pokonaniu bossa. Levelujemy je wedle uznania za sprawą punktów doświadczenia otrzymywanych za pokonanych wrogów. Im więcej ubijesz, lecąc, tym szybciej (krwawiej!) się on będzie zapełniał i da więcej możliwości w gęsto rozmieszczonych checkpointach. Te przystanki może i mogą być uznane za przesadne ułatwienie, ale częściej będą stanowić bardzo mile widziany dodatek. Szczególnie gdy zdecydujecie się na te bardziej wymagające poziomy trudności - choć na easy też się samo nie przejdzie.
Do piekła
Całość obserwujemy z boku, jak w klasycznych shmupach/side-scrollerach, choć Mecha Therion bardzo chętnie korzysta z przywilejów 2,5D, notorycznie zmieniając naszą perspektywę. To chyba jeden z niewielu problemów, jaki mogę mieć z tą grą. Częste wycieczki kamery potrafią namieszać na tyle, że dokładają nam do pieca w wymaganiach stawianych przez grę, a przecież te i tak zostały określone jako piekielne. Czasami bywa to niewyraźne nie tyle z poziomu gracza, co przy nadlatujących z tła wrogów. Dana fala raz będzie elementem otoczenia, by zaraz wlecieć jako realne zagrożenie. Wielokrotnie się na tym łapałem, co potrafiło zrodzić małą frustrację. Ot, efekciarstwa z tego niewiele, a jesteśmy skazani stać się ofiarą tego wszechobecnego chaosu.Poza tym… jest bardzo dobrze. Bossowie są na tyle genialni, że przykro się patrzy, gdy nadleci jakaś powtórka z poprzednich leveli, a wymiany uprzejmości mieczem czasami traktują nas zbyt łagodnie. Nie to, że wymagam precyzji godnej Sekiro czy Lies of P przy parowaniu ataków, ale aż dziwnie się patrzyło na taką łaskawość deweloperów w tym elemencie rozgrywki.
Valfaris Mecha Therion, to pewnie najlepszy Shmup, z jakim miałem styczność w ostatnich latach. Nie dał tyle zabawy, co te latające momenty w Cuphead, ale w swojej kategorii wagowej nie ma sobie równych. Nie zachwyciły mnie nowsze twory, jak Shinorubi, nie zakochałem w tych z przeszłości, jak Over Horizon X Steel Empire, a to mnie urzekło. Jest to oczywiście zabawa na około 2h (ten gatunek nie może nadużywać naszej gościnności), ale wyczuwam powtórki w przyszłości.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Big Sugar Games
Plusy:
Genialny klimat napędzany przez metalową muzykę
Brutalność i różnorodne uzbrojenie
Dynamika, płynność ruchu i satysfakcja z pokonywania kolejnych fal
Wymagający poziom trudności - pozytywnie wjeżdżający na ambicję gracza
Budzący uznanie bossowie - niezbędnik takich gier…