ogp en

Właściciel zdjęcia: Square Enix

Recenzja Dragon Quest Monsters: The Dark Prince na Nintendo Switch

Moją sympatię do marki Dragon Quest dało się wyczytać przy okazji niedawnego Infinity Strash. Zrodziła się stosunkowo niedawno, ale jest na tyle silna, że każdy produkt staram się sprawdzić. Nie zniechęciły mnie nawet te średnio udane skoki w bok jak wyżej wymieniona przygoda Daia, czy przygodowo-dziecinne Treasures

Z samą serią Monsters nie miałem jednak nigdy kontaktu. Zakładam, że jest nas tu więcej i wszyscy płyniemy na tej samej łódce, nie łapiąc się na hype train z końcówki lat 90’ ubiegłego wieku - miałem Game Boya Color, ale o tym nawet nie słyszałem w tamtym czasie. Najprościej by było ją określić, jako Pokemony w świecie DQ. Bohater walczy za pomocą złapanych stworków, które levelują i rosną w siłę wraz z rozwojem fabuły. 

Jak łatwo się domyślić gra największą popularność zdobyła w Japonii, gdzie ilość sprzedanych sztuk każdej części idzie w milionach. Zakładam, że najnowsza odsłona nie będzie tu wyjątkiem. Scarlat/Violet pozostawiło mały niedosyt, więc od 1 grudnia 2023 roku, na 25-lecie serii można spróbować, jak ten temat ugryzło Square Enix w najnowszym Dragon Quest Monsters: The Dark Prince.
2023120522101400 s

DQ IV wiecznie żywe

 
W grze wcielimy się w Psaro (możemy edytować imię, jeśli chcemy), który znany jest fanom marki od wielu lat. Ten humanoidalny demon cechuje się sporą niechęcią do ludzi i był głównym antagonistą czwartej odsłony serii. Na przestrzeni lat pojawiał się wielokrotnie w różnych grach z tego uniwersum, jako boss lub ukryta postać. 

W The Dark Prince poznamy jego młodszą wersję, która nie jest jeszcze tak zepsuta, ale wciąż pała nienawiścią i żądzą zemsty. Ta ukierunkowana jest przeciwko jego ojcu, władcy królestwa demonów, który rzuca na chłopaka klątwę. Od tego momentu jest on pozbawiony fizycznej możliwości skrzywdzenia jakiegokolwiek demona. Mocno utrudnia to jego krucjatę, a odpowiedź leży w… trenerce. Psaro uczy się ujarzmiać demony tak, aby stały one po jego stronie w walce z innymi.
2023120622100400 s

PokeQuest


W ten prosty sposób stawiamy pierwsze kroki jako bohater Pok… Dragon Quest Monsters. Jak przy każdej szanującej się grze z tego gatunku, zaczniemy od wyboru startera. Ten nie będzie jednak wiązał się z trzema stworkami czekającymi na zaprzyjaźnienie, a z małym testem upodobań. Będzie to nieco komediowa forma pokroju pytań, czy lubisz demony futrzaste? Kilka takich i dostaniemy obiekt naszych ukrytych westchnień, który możemy poprawić, jeśli wybitnie nie przypadł nam do gustu - polecam iść na żywioł!

Naturalnie ekipa szybko zacznie nam się poszerzać, a kolejne znaleziska dołączą do nas za sprawą naszej potęgi lub ich słabej woli. Nie ma tu mowy o Pokeballach ani o żadnym kończącym się zasobie. Możemy je nakarmić, żeby nieco zluzowały, ale to nie jest wymóg. Swoją turę możemy poświęcić na próbę rekrutacji, a jeśli potwór jest wyraźnie słabszy i wymięka na widok naszego Dream Teamu, to po prostu postanowi dołączyć - “jeśli nie możesz ich pokonać…”. Temu motywowi bliżej do Shin Megami Tensei, niżeli serii z Pikachu na okładce.
2023120522374800 s
W skład walczący wchodzą cztery potwory, a kolejna czwórka stanowi aktywną ławkę rezerwowych. Mogą wskoczyć do walki przy porażce “podstawowych” i otrzymują skrawki zdobywanego XP siedząc bezczynnie, żeby przesadnie nie odstawały od reszty stawki. Wszyscy ponadprogramowi trafią na specjalną farmę, gdzie będą czekać na powołanie do reprezentacji. Miły widok, jak błąkają się w bezpiecznym otoczeniu.
 

Bardziej manager niż dyktator

 
Kluczową różnicą względem popularnej serii pociesznych potworków jest walka. Odbywa się ona w turach, ale niekoniecznie na tych samych zasadach. W Dragon Quest Monsters mamy nieco mniejszą kontrolę nad poczynaniami naszego składu. Przed każdą turą możemy im wskazać konkretny cel po drugiej stronie, ale już sam atak zależy w dużej mierze od nich. Są ustawienia określające ich mental podczas pojedynku (atak, obrona, wspieranie), jak i nakreślenie tendencji do używania danego specjala, którego się nauczyli.

Jest to walka dająca nam wyczuwalnie mniejszą kontrolę nad wydarzeniami, co niekoniecznie może się wszystkim spodobać. Na pewno jest bardziej sucha gameplayowo, bo de facto podopieczni mogą sobie poradzić bez naszej pomocy (jest przydatna opcja przyspieszenia pojedynku). Nie przekreślałbym jednak całości tylko z tego względu. Dostrzegam tu nieco logiki i uroku, gdzie potwory mają swoje upodobania i niekoniecznie są tak potulne/słuchane jako PokeKuzyni od Nintendo.
2023120622511000 s
Walki zresztą odbywają się w składach, więc dobieranie ataku każdemu kolejnemu mogłoby być zbyt czasochłonne i niezdrowo wydłużyć czas rozgrywki - próbowałem ustalać pieczołowicie taktykę i przez większość gry faktycznie nie ma takiej potrzeby. Możemy tam dłubać i zrobić to we własnym zakresie, ale jeśli ktoś woli dynamiczny pokaz mocy, to bardziej tu niż tam (tj. w Pokemonach). Pomaga to nam szybciej “farmić xp-a”.

Zresztą to nawet bardziej trenerskie/managerskie doświadczenie, gdzie odpowiadasz za taktykę, a niekoniecznie za każdy ruch swojego zawodnika. Da się to polubić mimo pierwszych zgrzytów, które też miałem - stare nawyki nakazywały bunt. Doceniłbym dodanie paska zdrowia adwersarzy, żeby mieć większy ogląd na to, kiedy ich rekrutować, choć to mogłoby za bardzo ułatwić cały proces. Określenie naszych szans za pomocą procentów mi się podobało. Czasami 30% starczało, żeby odnieść sukces i zyskać nowego kompana. Tym fajniej, gdy zaoferuje się on sam, jak wytrzemy nim podłogę.
2023120522333000 s

Synteza z SMT

 
Wspomniałem o Shin Megami Tensei i wpływ tej (genialnej) gry jest tu równie wyczuwalny. W końcu mówimy o “Pokemonach dla dorosłych”. Tam jednym z uzależniających motywów jest łączenie swoich podopiecznych. Szukanie fajnych kombinacji, które dadzą nam nie tylko te znaleziska, których jeszcze nasz “Pokedex” nie widział, ale przede wszystkim te, które dadzą nam przewagę w walce.

W DQM występuje to w formie syntezy, do której mogą przystąpić potwory o levelu 10 i wyższym. Odwrócona jej wersja pokaże nam oczekiwany efekt i dwójkę, którą musimy poświęcić. Niestety, kluczową różnicą jest to, że te dzieciątka dołączą do nas na levelu 1, więc długa droga przed nimi, żeby nadrobić zaległości - tu pomocna jest ławka rezerwowych. Nie ubarwią naszej ekipy natychmiastowo jak w przypadku SMT.
2023120919131200 s
Nie sprawia to jednak, że jest to bezużyteczne na późniejszym etapie. Po pierwsze levele nabijają się stosunkowo szybko, a co ważniejsze, dzieci mają cechy swoich rodziców, więc można w ten sposób spersonalizować potwora i dopakować go w ulubione skille. W SMT wybieraliśmy jeden atak - tu wybieramy całą listę. Takie efekty przemyślanej syntezy szybko sprawiają wrażenie mocniejszych od biegających po świecie odpowiedników.
 

Perpetuum mobile


Całość ma dość prosty i liniowy charakter. Jeśli chodzi o samą opowieść, to w niej można się pogubić, ale nigdy nie pogubisz się jako gracz, by nie wiedzieć, co dalej zrobić - znacznik zawsze wskaże drogę! Po prostu nie przekonał/nie porwał mnie sposób opowiadania historii. Nigdy nie czułem większej więzi z protagonistą, ani nie byłem przesadnie zajawiony jego dalszymi krokami. Traktowałem go jako mój avatar. Moje potwory, mój świat, moje turnieje, a Ty tylko biegaj robić “groźne” miny i ciesz się, że nie zmieniłem Ci imienia na starcie. Mnie wystarczy klasyczna muzyka Dragon Questa, żeby zachęcić do przygody!
2023120622312100 s
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma to całkowicie uroku. Ten czasami zapuka wraz z postaciami pobocznymi, czy samymi kolorowymi potworami uniwersum DQ, ale blisko temu do Poków. Ot, idź dalej i pokonaj coraz lepszych. Nawet i tu znajdą się turnieje, które postawią przed nami coraz trudniejsze wyzwania i zaoferują coraz większe nagrody. Ten schemat po prostu wciąga. Chcemy lepsze potwory, patrzymy na rozwój swoich ulubieńców i nakręcamy się sami. 

Jeśli jednak ktoś oczekuje fabularnej głębi, to srogo się zawiedzie. Sam Psaro pozostaje milczący, więc tym trudniej go polubić, ale cała reszta postaci/filmików jest dubbingowana, co akurat jest bardzo miłym akcentem (wcale nie tak oczywistym w tym gatunku).

Znany schemat i znane uzależnienia

 
Jeśli ktoś lubi Pokemony i jest w stanie zaakceptować gameplayowe różnice i innych podopiecznych do złapania, to myślę, że łyknie DQM jak młody pelikan żabę. Ta forma potrafi bardzo relaksować, bo nie wymaga 100% skupienia. Jest to idealna pozycja na luźne sesje towarzyszące - oglądasz/robisz coś, a swoją drogą odpalony jest Switch z DQM.
2023121010000600 s
Sama konstrukcja światów w Dragon Questach opiewa zazwyczaj w jedną prawilną ścieżkę. Możliwość zboczenia z niej jest rzadka, a jeszcze rzadziej opłacalna - okazjonalna skrzynka. Świeżym aspektem w tej materii będą zmienne pory roku, które czasami odblokują nam wcześniej niedostępne tereny, a i zaoferują nowe potwory do złapania.

Wspomnieć wypada o technicznych bolączkach całości. Choć poszczególne mapy nie są przesadnie duże, to i tak potrafią złapać zadyszkę na Switchu. Klatki spadają, co bywa uciążliwe dla oka, ale akurat w takiej grze nie wpływają AŻ TAK na odbiór całości. Są, za nie należy się pstryczek, ale to taktyczna walka i błąkanie się po krainach, więc nie padniemy ich ofiarą w walce.
2023121015362300 s
Wkręciłem się mocno, choć wiele wyborów twórców mnie niekoniecznie do siebie przekonuje. Można złapać zadyszkę przy wtórnych turniejach i wszechobecnych uproszczeniach, ale zaraz chwycisz się tego, że masz nowego ulubieńca w swoich szeregach i patrzysz na jego rozwój. Pewnie podłubałbym robiąc z tego doświadczenie bardziej skrojone pode mnie, ale wtedy wyszłoby Shin Megami Tensai, a chyba nie takie są założenia ;)

Dziękujemy firmie Square Enix za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Wygląda i brzmi jak Dragon Quest - a dla mnie to zawsze dodaje niezbędny pierwiastek przygody

Thumb Up

Dubbing to zawsze mile widziany dodatek

Thumb Up

Ponad 500 potworów biega po świecie, a ich urok nie ustępuje tym od najpopularniejszej marki

Thumb Up

Synteza ma swój uszczerbek, ale uzależnia tak samo mocno jak w SMT

Thumb Up

Mimo wszechobecnej prostoty gra piekielnie wciąga - to w końcu najważniejsze

Thumb Up

Walki da się zautomatyzować, przyspieszać, a i trenerskie zapędy uskuteczniać…


Minusy:

Thumb Down

…choć cechuje je mniejszy wpływ na pojedynki niż u konkurencji, co może budzić mieszane odczucia

Thumb Down

Fabularnie pozostawia trochę do życzenia, a Psaro nie pomaga swoim milczeniem

Thumb Down

Problemy techniczne - spadki płynności

8.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz