Shadow Labyrinth od początku budził wielką ciekawość. Zwiastował on powrót legendarnej postaci, która zwykła jadać kulki, ewentualnie duchy, a najlepiej czuła się, trzymając swoich arcade’owych korzeni. Ta nowa metroidvania od Bandai Namco nie tylko miała się zgrabnie mieszać z Pac-Manem, co pokazać go w znacznie mroczniejszej i niepokojącej formie. Gra pojawiła się 18 lipca, a sam miałem z nią kontakt na jednych targach i już pierwsze obawy! wnioski wysnułem. Spokojnie jednak poczekałem na pełną wersję i…Jedną rzecz muszę sprostować na starcie! Doskonale wiem, że do recenzji wypada podejść na poważnie, grę ukończyć i faktycznie bazować na pełnej próbce poznawczej. Jeśli jest inaczej, to otwarcie o tym mówię, bo raczej trzymam się tu luźniejszego podejścia i nie roszczę sobie prawa bycia ostateczną wyrocznią. Wychodzą czasami tytuły z fundamentalnymi wadami, których przeskoczyć nie jestem w stanie. Na Nintendo News PL nie mamy działu opinii, pierwszych wrażeń itp. Otwierać takiego też nie będziemy. Stoję jednak na stanowisku, że moja próbka poznawcza jest wystarczająca, żeby nakreślić wam swoje odczucia i rzucić jakieś światło na tę grę.
…teraz mam już pewność, że Shadow Labyrinth to głównie pomysł wyjściowy. Pokłosiem tego będzie, że kilka elementów powinno się graczom spodobać. Latający obok nas Puck szybko daje się poznać, jako generał tej wyprawy. Ty, jako gracz, robisz jako marionetka na jego usługach - i to któraś z kolei, jak wskazuje fabuła. Machasz mieczem, jak Ci każę, walczysz z tymi, których wskażę. Bazowo nie niesie to wielkich zmian gameplayowych, bo to dość klasyczna metroidvania, ale Bandai postanowiło skorzystać z Pac-Manowej okazji i ubarwić całość sekcjami wziętymi z tej klasyki. Cały świat jest okraszony D-line’ami, do których nasz żółty kompan może się przyczepiać. Dodaje to szybko bardzo ważną dla całości metodę poruszania - manualnego lub zautomatyzowanego (pędzi do przodu sam, a nam pozostaje wykonywać skoki i wyprowadzać ciosy) - która jednocześnie oddaje hołd klasyce.Fajnie, że to robi, bo to należyty ukłon w kierunku Pac-Mana i… o wiele przyjemniejszy system poruszania niż ten bazowy. Wcale nie mam na myśli, że jest jakiś ultra wyjątkowy, a po prostu ten docelowy jest tak bardzo zepsuty. Metroidvania to gra z pieszą podróżą na czele. Przepełniona backtrackingiem, szukaniem ścieżki i napędzana walką. W Shadow Labyrinth ten fundament jest jak domek z kart. Może pomysł, mroczny urok, czy sympatia do Pac-Mana sprawią, że jakoś go utrzymacie w całości do końca podróży, ale u mnie było wietrznie. Bardzo wietrznie.Żaden wilk do zdmuchnięcia potrzebny nie był. Wystarczyły pierwsze kroki postacią, żeby wyczuć niewielki budżet poświęcony na ten tytuł. Ona pływa po ekranie. Nikt przesadnie nie szarpał się z animacjami i pozwolił jej sunąć w najlepsze. Wygląda to biednie, a feeling jest jeszcze gorszy. Samo chodzenie, choć już może odepchnąć od tej całkiem długiej metroidvanii, to jednak jedynie wierzchołek góry lodowej. Skok jest stanowczo przeciągnięty i pokraczny. On akurat ratuje się z czasem przy upgrade’owaniu postaci różnymi umiejętnościami, ale niesmak z tego lotu pozostał.
Inna sprawa, że gra bazuje na automatycznym chwytaniu krawędzi (nie zbrodnia, każda gra to ma), które czasami potrafi nie działać. A raczej działa jak chce i gwarantuje, że kiedyś się nie złapiecie, choć byliście pewni, że się postać chwyci, a innym razem złapiecie, choć sprawiało to wrażenie niemożliwego. Akurat ten brak konsekwencji pikseli jest odczuwalny również w hit-boxach. Trafiasz - nie ma obrażeń. Nie trafiasz - są. Walka nie uratuje całości i to nawet, gdy zamienisz się w wielkiego mecha, co gra też dość szybko oferuje.
Przemierzany świat też nie zachwyca. Tereny często taplają się w podobnym sosie, a jak pomyśle o 20 metroidvaniach, to pewnie 20 z nich będzie robiła to lepiej/ciekawiej. To tylko podkreśla mi argumentacje z początku tekstu - w tej grze skupiono się nad tym, co Pac-Manowe, a resztę wyciągnięto z generatora. Bez pasji, bez funduszy (zapomnij też o ciekawej muzyce, czy voice-actingu), byle jakoś intrygowało. I jasne, jeśli nie grywasz w wiele metroidvanii, a Pac-Mana uwielbiasz, to może to poluzuje Twoją gardę. Ja swojej nie potrafiłem. Nie mogę zaakceptować, gdy absolutnie kluczowe aspekty gatunku (system poruszania, walka, świat) są potraktowane po macoszemu. Nawet nie będę się znęcał nad tym, że checkpointy mogły być bardziej zwarte i nie rodzić konieczności sporego biegu do bossa po porażce. To jest, to będzie irytować, ale gdyby sama podróż była przyjemna, to człowiek by aż tak nie cierpiał - proste.Shadow Labyrinth to zabawa tylko po to, żeby docenić, jak przyjemnie znaleźli miejsce dla Pac-Mana w metroidvaniowych warunkach. W najlepszym wypadku to tytuł przeciętny. Raczej zapchanie swojego kalendarza niż jego Main Event. Udowadnia ona jeszcze jedno - źle się dzieje w Państwie Pac. W zeszłym roku wyszło Mega Tunnel Battle: Chomp Champs, co też było produkcją znikomej wartości. Trochę żerujemy na trupie. Wciąż jest szansa tchnąć w niego jakiegoś ducha, ale nie tak niskim kosztem. Tu był pomysł, ale na nim się skończyło.
*Oceny z przyzwoitości wystawiać nie będę. Jeśli bym musiał, to najbliżej mi do 5/10 (szybko się okazało, że przypisać jakąś muszę, żeby nasz szablon się z tym pogodził ;) ) Na pewno nie wyżej. Za sam pomysł wyjściowy, za Pucka i za jego sekwencje (poruszanie na mapie i labirynty, czyli poziomy bliższe znanej wszystkim klasyce). Cała reszta jest kulejąca.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie CENEGA Polska
Plusy:
Mroczna tajemnica tego świata może przyciągnąć - szczególnie przy tak intrygującym przewodniku
Pac-Manowe elementy dają radę - zgrabnie się odnajdują w metroidvaniowym środowisku i całkiem przyjemnie ich doświadczać (poruszanie po D-line’ach i labirynty)
Minusy:
Fatalny model sterowania postacią - nie zgadza się praktycznie nic (od chodzenia aż po skok)
Hit-boxy i chwytanie się krawędzi bywają zwodnicze
Nudne krajobrazy/tereny
Rozmieszczenie checkpointów pozostawia trochę do życzenia
Trochę zawód, zapowiadało się znacznie lepiej. Szkoda.
Robert
26.07.2025 20:18
W dalszej części tytuł ma swoje momenty, ale ogólnie mam wrażenie jakbym grał w "hard mode" z tymi zapisami co kilkanaście ekranów. Nieraz trafi się dwóch mini-bossów pod rząd, a potem dopiero łaskawie gra pozwoli zapisać. Jestem rozdarty czy brnąć dalej czy zostawić, bo bywa bardzo frustrująco, choć ogólny setting mi się podoba.