Główne

Właściciel zdjęcia: nintendonews.pl

Ściśle limitowane - Strictly Limited Games

Pojawiają się newsy, piszemy tonę recenzji, a okazjonalnie nadarzy się opcja nieśmiałego wykroczenia poza te sfery. Napisania o czymś, co ma ścisły związek z grami, ale dla wielu jest warte wiele więcej, niż coraz częściej goszczące na konsolach cyfrowe wydania. Pudełkiem można się pochwalić, można je pomacać, okazjonalnie nawet polizać - nie testowałem, kolega opowiadał. Im znalezisko jest rzadsze, tym celebra naszej zdobyczy większa.

Switch nie może narzekać na niedopieszczenie w tej materii. Ilość pudełek w marketach rośnie (a mówili, że to koniec cyklu konsoli!), a lokalne sklepy też wiedzą, że legion zwolenników jest coraz liczniejszy. Zdarzają się jednak wydania, które sklepy omijają, bo ich natura im to nakazuje. Są ściśle limitowane. Każda kopia ze swoim numerem, a ich liczba z góry określona konsumentom, żeby brać teraz, by później uniknąć rozpaczy.

Jedną z firm, które takie działanie praktykują, jest wydawnictwo Strictly Limited Games. Na ich stronie - https://www.strictlylimitedgames.com/ - pod każdym z tytułów macie podaną ilość planowanych egzemplarzy oraz procentowe określenie tych, które jeszcze są dla was dostępne. Na pre-order już czeka kilka ciekawych pozycji, z wyróżniającym się (i kuszącym mnie) Puzzle Bobble Everybubble, które zresztą dla was recenzowałem tutaj. Głupot najwyraźniej nie nagadałem, bo da się zauważyć duży popyt.

 
Samo SLG to miłośnicy gier z misją. Często odkopują zapomniane tytuły. Te, które święciły triumfy na automatach arcade lub te stricte z Japońskiego rynku, niedostępne wcześniej dla zachodniego odbiorcy. Jak sami mawiają - wydajemy gry, które kochamy… i mamy nadzieję, że podzielicie do nich nasze uczucie. Dzięki ich uprzejmości możemy się przyjrzeć bliżej produktom ze sklepu. Tradycyjnie - nazwać to wypada materiałem sponsorowanym, bo i paczkę otrzymaliśmy bezpłatnie. Wpływu na tekst nie miała żadnego, ale na moją Switchową półkę z grami już tak!

Wypada oddać im jedno - nie ma tu mowy o hurcie. Nie wypuszczają byle czego, byle dużo. Potwierdzam, że każde z poniższych wydań ma swój numer, ale ważniejsza dla niektórych może być ich jakość. Tak rzadko spotykany manual, to tutaj standard. Niektóre są tylko małym zbiorem treści oczywistych i screenów, ale ich obecność i tak cieszy. Bonusowo można liczyć na okolicznościową pocztówkę z grafiką z gry. Poniżej kilka zdjęć każdego z otrzymanych tytułów, które mam nadzieję potwierdzą to, co tutaj wypisuję + krótki opis gier.


Rising Hell

Rising Hell 1
Rising Hell 2
Czym byłoby nintendonews.pl bez wszelakich roguelite’ów. Mam wrażenie, że średnio co piąta moja recenzja zahacza o ten gatunek, a teraz szykuje się na powrót do piekła. Rising Hell ma bardzo wymowną okładkę, więc jeśli widzisz szaloną akcję z heavy metalową muzyką w uszach, to masz trafne spojrzenie. 

Lądujemy na samym dnie i naszym zadaniem będzie wydostanie się wspinając na szczyt. Podejście rzadko spotykane, a tej stylistyce idealnie pasujące. Przyznam, że miałem styczność z tytułem na PC (gdzie oceny na Steam są Bardzo pozytywne), ale większość rogali najlepiej konsumować w środowisku naturalnym, w handheldzie. Jeśli gra nie spełni oczekiwań, to muzyka dowieźć powinna. Kwestia gustu, mi jak najbardziej w to graj.


Epics of Hammerwatch

Epics 1
Epics 2
Z tego tytułu się cieszę. Komuś może mówić niewiele, ale na horyzoncie pojawiła się druga część, która nieśmiało też zmierza na Nintendo Switch. Jest więc opcja uzupełnić wiedzę przed ewentualną recenzją. Samo Epics of Hammerwatch, to tak naprawdę dwie gry w jednym. Pierwsza część Hammerwatcha będąca klasycznym hack & slashem oraz Heroes of Hammerwatch będąca (nie zgadniecie) roguelite’ową wariacją w tym uniwersum. Wszystko w zgrabnej pixelartowej oprawie. Najważniejsze, że ten drugi (wg recenzji lepszy) tytuł, można przyjmować w kooperacji, co jest złotem (i ewentualnym ratunkiem) dla każdej gry tego typu.


Speed Limit

Speed Limit 1
Speed Limit 2
Tym mnie zagięli. Tytuł absolutnie mi nieznany. Jest tu moja mała ciekawość, ale podchodzę z dystansem i chłodną głową. Speed Limit to hołd dla gier arcade tamtych lat. Jedni go za to chwalą, inni niekoniecznie podzielają entuzjazm, wytykając błędy. Niebawem przekonam się, po której stronie barykady stoję. Gra podobno na jedno posiedzenie i wspominki. Zmienia swoje oblicze, co kilka chwil. Raz jedziesz, raz biegniesz, innym razem lecisz. Jeśli urok ze screenów zostanie zachowany, a klimatem dorówna takiemu Midnight Fight Express (jakoś mi się skojarzyło), to jestem kupiony.

Breakers Collection

Breakers 1
Breakers 2
A jeśli już cofamy się do przeszłości, to najwyraźniej zahaczamy o czasy, gdy prawa autorskie były traktowane dość frywolnie. Bijatyka Breakers to japońska gra arcade z 1996 roku, która mocno (mocno!) czerpała inspirację swoimi postaciami ze Street Fightera II, a gameplayowo przypominała Fatal Fury. Ta kombinacja raczej nie rozgościła się na zachodnim rynku tak mocno, bym ją kojarzył z lat młodości, ale z zamiłowania do gatunku zaległości nadrobię z uśmiechem.

W pudełku/kolekcji dostajemy dwie części, choć są to produkcje do siebie mocno zbliżone - na tyle, że druga była uznawana jedynie za ulepszonego poprzednika i nie gościła “dwójki” w tytule, zostając przy Breakers Revenge. Na szczególną uwagę zasługuje tutejszy manual, który niczym w starych czasopismach oferuje podręczny zestaw combosów.

Kilka pomocnych nawigacyjnych podpowiedzi na koniec. Zachęcamy do sprawdzenia na własną rękę:

Twitter - @RealStrictlyLTD

Prezentowana tutaj czwórka, to oczywiście wierzchołek góry lodowej. Patrząc po coraz gorętszych markach dostępnych w ich sklepie - warto mieć SLG na uwadze. To nie tylko odkopywanie zapomnianych gier, ale także dbanie o perełki dnia dzisiejszego. Już zapowiedziano bardzo ciepło przyjętą platformówkę Tiny Thor, która premierę miała w tym miesiącu. Mjolnir się zgubić nie mógł, to i gra nie powinna teraz przepaść w cyfrowym bagienku.


Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz