Puzzle bobble

Właściciel zdjęcia: Taito Corporation

Recenzja Puzzle Bobble: Everybubble! na Nintendo Switch

Minął niecały miesiąc, odkąd Monika recenzowała dla was Magical Drop VI (tekst znajdziecie tutaj). W treści dało się wyłapać wspominki nawiązujące do innego klasyka gatunku, który właśnie wjechał na Switcha z nową odsłoną. Bo choć dwa dinozaury stworzone przez firmę Taito, Bub i Bob, stawiały swoje pierwsze kroki w prostej platformówce, najbardziej znani są z rozbijania kolorowych kulek w Puzzle Bobble (znanym szerzej jako Bust-A-Move). Ile arcade’owej magii ostało się w nowym Everybubble?


“Puzleboble”


Są na świecie patenty, które się nie starzeją, a gracze niekoniecznie pragną jakiejś ewolucji. Trzy połączone kulki spadają na dno, wiszące w powietrzu lecą za nimi, a my czyścimy planszę. Ma być tak jak w dzieciństwie! Sam pamiętam, jak wrzucałem żetony do “puzlibobli”, nie próbując walczyć o żaden high score, czy napisy końcowe. Liczył się relaks. Uczucie, że celuje coraz lepiej i rozbijam coraz więcej. Jeśli po wydanym 23 maja 2023 roku Puzzle Bobble: Everybubble! oczekujesz innych doznań, to jesteś w nieodpowiednim miejscu.

Nie brakuje tu jednak fabuły i celu. Głównym trybem gry jest Story Mode przedstawiający bąbelkową zagładę krainy dinozaurów. Dzieciaki bardzo chciały mieć umiejętności tworzenia baniek jak dorośli, więc łatwo dali się podpuścić podstępnemu magowi oferującemu im taką opcję. A kiedy dał im możliwość, młodzieńcza fantazja wzięła górę i tworzeniu nie było końca. Bańki teraz są wszędzie, a ekipa Buba, Boba i dwóch kobiecych odpowiedników Peb i Pab, ruszają ratować sytuację.
story
Czeka na nas 8 rozdziałów, w każdym po kilkanaście misji i drugie tyle do opcjonalnego odblokowania. Poszczególne rozdziały to nie tylko pomoc poszczególnym mieszkańcom (którzy po przejściu stają się grywalni w innych trybach) i nowe tło, a przede wszystkim nauka wszystkich tajników gry.

Nie samym dopasowywaniem kolorów człowiek żyje. Pogodziłbym się i z takim strzelaniem, ale twórcy woleli uniknąć stagnacji. Przynajmniej na tyle, na ile to możliwe w tym gatunku. Poznamy kulki specjalne, które możemy wykorzystać wg własnego uznania, jak i elementy otoczenia wymagające momentami przemyślanego podejścia. Są nieruchome bariery, których nijak nie idzie rozbić, przylepne kulki, które spadną dopiero wtedy, gdy ostrzelamy je z każdej strony, a także bomby, czy farby, których założeń nie muszę tłumaczyć.
większa plansza
Widać, że na tą banalną konstrukcję przelano sporo serca. Nie poszli na łatwiznę, karmiąc nas wyłącznie nostalgią. Piękne jest to, że najczęściej sami jesteśmy swoim największym wrogiem. Kiedy tylko zaczynamy przyspieszać swoje działania, stajemy się podatni na głupie błędy. Pozornie proste levele często sobie utrudniamy. Nie zabraknie tu też takich, które wymagać będą od nas konkretnego podejścia. Przechwycenia jakiegoś specjala i wykorzystania go we właściwym miejscu. Bezmyślne naparzanie kulkami nic nie da.


Inwazja rekordów


Zwolennicy bicia rekordów (swoich i przyjaciół), dostają wieżę Barona (nazwaną najpewniej po klasycznym antagoniście Baronie Von Blubba). Dostępna w Story Mode plansza oferuje niekończące się puzzle do rozbicia. Całość pędzi na nas w zastraszającym tempie, a my staramy się przetrwać jak najdłużej, co oczywiście przekłada się na nasz wynik.

We wszystkie tryby zagramy w kooperacji (co dodaje uroku), a jak nam się znudzi klepanie po plecach, to zawsze możemy stanąć przeciwko sobie. Klasyczny Versus oferuje pojedynki 1v1 i 2v2 (w tym również z komputerem), a w Space Invaders nawiążemy do innego klasyka gier komputerowych, gdzie poza rozbijaniem kulek przyjdzie nam poruszać się dinozaurami po planszy i unikać pocisków kosmitów. Trafienie nie pozbawia nas możliwości dalszego grania, ale chwilowe powalenie może być opłakane w skutkach.
versus

Payonpah!


Ktoś powie tylko tyle, a ja nie oczekiwałem nic więcej. Dostałem powrót do przeszłości w przesłodzonej wręcz formie, kolorowej grafice i z klasycznym gameplayem. Tylko żetonów nie ma - wystarczy podpiąć joy-cona. Stało się to moją grą relaksu. Czymś, co każdemu się przyda. Uwielbiam mroczne gry From Software, wymagające gry taktyczne, a pośród nich znajdę miejsce dla kolorowych dinozaurów.
space invaders
Niosą ze sobą ten uzależniający głos z tyłu głowy “jeszcze raz” - co zawsze jest największym pozytywem gry. Misje są często bardzo krótkie, przez pierwsze przedzieramy się w kilka minut, więc łatwość odpalenia kolejnej próby ma tu swoje do powiedzenia. Nie mylcie jednak tej przystępności z poziomem trudności. Szybko okaże się, że zdobycie trzech gwiazdek nie jest takie oczywiste, a słodkie małe dinozaury będą oczekiwać skilla.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie PR Hound


Plusy:

Thumb Up

Celnie uderzyli w nostalgiczne tony

Thumb Up

Story Mode nakręca do dalszej gry

Thumb Up

Ta uzależniająca konieczność rozegrania jeszcze jednej partii


Minusy:

Thumb Down

Za mało Payonpah! A na poważnie Space Invaders mnie nie urzekło

9 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz