Paper Castle Games miało pomysł. Chcieli stworzyć grę imitującą anime z lat młodości, gdzie na pierwszym planie będą wszystkie hucznie wykrzykiwane hasła postaci. Wszelkie kame-hame-ha nie będą pustym frazesem, a kluczem prowadzenia walki. Wander Stars pojawiło się na 19 września i na bazie screenów trudno było przejść obok niego obojętnie.Szczególnie gdy jesteś z podobnych roczników, który oglądał każdy odcinek Dragon Balla, a z boiska piłkarskiego zbiegał tylko dlatego, że zaczynał się Tsubasa. Przyjęty tu styl artystyczny, to przede wszystkim hołd właśnie w kierunku Goku i spółki. Raz, że kreska się zgadza, a dwa, że dzieciaki są tu wyrzeźbione jak najwięksi atleci, a babcia głównej bohaterki, to chodzący i wciąż dobrze walczący terminator. W takim tonie poznajemy Ringo, kosmicznego pirata Wolfe i plejadę równie absurdalnych i zabawnych postaci tego uniwersum. Jedno szuka brata, drugie ucieka przed przeszłością, a oboje ruszają w pogoń za tajemniczą mapą. Wygląda to ładnie? Jeszcze jak!
Oczywiście wszystko ma swoją drugą stronę barykady. Taka wizja była możliwa (a raczej osiągalna dla małego studia) przy odpowiednich założeniach, które ograniczają nas do oglądania rysowanych cutscenek z napisami (bez voice actingu) i podziwiania tej kreski w statycznej walce - ciosy to tylko machnięcie kończyną i wyświetlenie obrażeń po drugiej stronie. Cała reszta gameplayu odbywa się z poziomu mapy obserwowanej z góry, gdzie każde pole może nieść wydarzenie, walkę, przedmiot lub zwiększenie statystyk postaci. Zakładam, że gdyby to był pełny trójwymiar, a świat pozwalałby na minimalną swobodę, to na Steam bawiłoby się w to więcej osób niż szczytowe 87.Nie jest to więc pełnoprawne RPG, a progresja jest liniowa. Nasza decyzyjność często ogranicza się do wyboru wyjścia z danej części mapy (akty potrafią składać się z kilku takich, a parę aktów to jeden z dziesięciu epizodów w grze). To one niosą zwiększenie statystyk, a że wyjść można raz, to taki wybór należy przemyśleć. Na szczęście jakaś dowolność w kreowaniu builda tu jest. Nic wyjątkowego, ale minimalny zarys.
Zresztą jest on wskazany dla czegoś, co chce być taktyczną grą z turowym systemem walki. Tu dochodzimy do czynnika wyróżniającego Wander Stars jeszcze bardziej niż wygląd. Walki są prowadzone w formie… tekstowej. Nie wybierasz tu konkretnych ataków, a składasz je z posiadanych wyrazów. Te dzielą się na trzy kategorie - te finalizujące i odpowiedzialne za uderzenie (Punch, Kick), żywioły przypisywane do ataku (Fire, Water) oraz słowa boostujące daną frazę (Super, Extra itp.). Finalnie tworzysz przykładowe Super Fire Kick, który sumuje wszystkie zależności tych słów i zadaje obrażenia. Wraz z rozwojem gry liczba słów rośnie (towarzysze przynoszą najwięcej, ale biorą tylko pośredni udział w walce), a Ty rozbudowujesz swój ograniczony liczebnie słowniczek, by siać zniszczenie i… okazywać litość. Ta ostatnia to wstrzymanie ataków na określonej wartości paska HP wroga, za co nagrodą będzie perk od niego otrzymany - przyjacielski gest w postaci pasywki, który też składa się na nasz build i ma równie ograniczone miejsce.Co by nie mówić - to bardzo wyjątkowy model walki. Niespotykany wcześniej, co w dzisiejszym gamingu zdarza się coraz rzadziej. Brakuje mu nieco głosów postaci, które mogłyby wykrzyczeć te coraz dźwięczniej brzmiące uderzenia, ale mierzmy siły na zamiary, to mała gra. Mała, ale z ogromnymi aspiracjami. Wręcz za dużymi, jak na oferowany materiał. Mimo tych trudnych do pominięcia atutów Wander Stars jest męczący. Tempo jest fatalne, a sam potrafi zasypać taką ilością dialogów, że balans między tym a walką się burzy i gra wygląda jak visual novelka. Sam motyw układania wyrazów też jest dość wtórny. Przeciwnicy zmieniają się między epizodami, ale są mocno powtarzalni wewnątrz jednego (a taki odcinek to kilka godzin gry). Na tyle, że potrafi się człowiek zaziewać przy entej walce. Problem tej gry jest taki, że ona jest zwyczajnie za długa. Spiąłbym to tak, żeby trwało o połowę krócej, a mówilibyśmy o lepszym tytule. Kołderka tych wszystkich zależności jest zdecydowanie za krótka na próbę wciśnięcia nam ponad 20h zabawy.Czy wyjątkowość mechanik danej gry jest wystarczającym powodem, żeby w nią grać? Czy atrakcyjny styl artystyczny dolewa paliwa na tyle, żeby starczyło do samej mety?Wander Stars sprawi, że na to będziecie musieli sobie odpowiedzieć sami. W moim równaniu wyszło podwójne nie, które matematycznym plusem się magicznie nie stało. Szkoda.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Fellow Traveller
Plusy:
Styl artystyczny godny anime lat młodości
Sympatyczne i często pozytywnie zakręcone postacie
Wyjątkowy sposób prowadzenia walki poprzez składanie wyrazów…
Minusy:
…który potrafi być męczący przy znikomej różnorodności wrogów na przestrzeni rozdziału oraz przy czasie trwania potrzebnym na każdy pojedynek
Dialogów jest czasami zdecydowanie za dużo - nie są źle napisane, ale to miała być gra taktyczna, a nie VN
Sposób poruszania może być sporym zawodem w oczach wielu