Rise Eterna to mały Fire Emblem. Tak określano pierwszą odsłonę i choć seria skręciła na moment na grunt tower defense (Rise Eterna War), to zaraz wróciła do swoich korzeni. Tymi są taktyczne batalie na gridzie/na kafelkach, gdzie musimy pozycjonować swoje jednostki i przy możliwie jak najmniejszych stratach poskromić wroga.Choć od wydania pierwszej odsłony minęły 4 lata, to niewiele zmieniło się w kwestii prezentacji rozgrywki. Dalej schludne piksele ganiają po ekranie, gdzie cała reszta jest ręcznie rysowana i wykracza stanowczo ponad to, do czego mogły przyzwyczaić gry tańsze (bo nie ukrywajmy, że to też nie jest najwyższa/najbogatsza półka). Do satysfakcjonującej jakości grafik nie dojeżdża niestety warstwa tekstowa, a miałkość kolejnych dialogów może szybko wziąć górę nad waszą czytelniczą chęcią. Szybki zarys zamknąłbym słowami - walka w imię naszego Imperium, z rąk protagonisty o trudnej przeszłości.
Cała rozgrywka zamyka się na kolejnych misjach (jest ich 24), gdzie między nimi możemy udać się do obozu, by nawiązać większą więź z kompanami, tudzież poznać bliżej ich historię. Każda potyczka zaczyna się od doboru jednostek, ale należy wziąć pod uwagę, że niektóre będą obligatoryjne dla danego zadania.Prawdę powiedziawszy, Rise nie oferuje wiele więcej. Ta historia nie rozwija się tak dobrze, jak w jakimś Triangle Strategy, a na gridzie nie jest tak udana jak Fire Emblem. Nie określiłbym tego grą złą, ale jednak jej surowość, wtórność i ociężałość da się we znaki. I tak, mówię o ociężałości w przypadku turowej walki, bo za często mapy są skonstruowane tak, że muszę pokonać sporo terenu zanim dojdę do kolejnej paczki wrogów. Nie ma nic przyjemnego z patrzenia, jak mało punktów ruchu mają niektórzy bohaterowie.
A przemieszczać wypada się wszystkimi, bo i to będzie dla nas najkorzystniejsze. Surowość tego elementu polega na bardzo znikomych możliwościach taktycznych. Klasycznie dla gier nawiązujących do FE, każdy nasz atak będzie wiązał się z ripostą, jeśli wróg przeżyje i jego broń pozwala nas zaatakować przy danym ustawieniu. I to ustawienie jest tu kluczowe. Są jednostki bijące o jedno pole na wprost, są łucznicy mogący pozwolić sobie na dystans i inni, którzy biją po skosie. Nasza przewodnia myśl taktyczna zamyka się na mądrym ustawianiu, by wykorzystać nasze jednostki w najlepszym zakresie. Stojąc obok siebie, mogą oni uderzać w kombinacjach. Jeśli dobrze to poustawiasz, to będziesz czerpał korzyści z darmowych ataków pomocniczych.Tyle tylko, że to w zasadzie klucz całej gry i ona niekoniecznie chce się rozwijać. Postaci zdobywają levele, boostują się orbami i zyskują nowe umiejętności, ale lwia część z nich to pasywki. Nie będziesz więc stał przed wyborem użycia jakiegoś ataku, bo atak, to po prostu atak, a leczenie, to po prostu leczenie. Suche i na dłuższą metę wtórne. Ta gra rzadko niesie coś extra, a ta wtórność jej zaczyna mocno doskwierać.
Trzeba mieć bardzo nisko zawieszoną poprzeczkę, żeby uznać Rise Eterna 2 za grę bardzo dobrą, ale też nie jest tak, że jest ona produktem na wskroś niegrywalnym. Takie ograniczenie taktycznych możliwości wiąże się też ze sporą prostotą, a ta bywa uzależniające. Łatwo się przeklikać przez kolejną misję i zagrać jeszcze jedną. Wbił mi się tu syndrom jeszcze jednej tury POMIMO tej wtórności i wszędobylskiej łopatologii - ale ja lubię grid, kafelki i Fire Emblemy. Mały żal można mieć o to, że nie wprowadzono tu czynnika kluczowego dla FE. Nie ma tu permadeatha, który przecież niesie ze sobą konsekwencje złych decyzji i znacząca zwiększa naszą więź z bohaterami. Zaczyna nam na nich zależeć, podczas gdy tutejsi to tylko suche klasy i kafelki ataku pod dobre ustawienie. A że na tym polu też nie da się wprowadzić za wiele opcji, to nawet takie walki sztywnymi parami są stałym punktem programu.Dobrze, że twórcy znają wartość produktu i należycie wycenili tytuł na premierowe 75 zł, które już można złapać z obniżką. Kolejne pewnie sięgną tych, którymi błyszczy pierwsza część i właśnie od takiej biedy można za to złapać bez żalu. Poprzeczka oczekiwań spadnie wtedy na pułap, który ta gra spokojnie przeskoczy.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Forever Entertainment
Plusy:
Jakość prezentacji - cutscenki czy wymiany ciosów wyglądają schludnie
Taktyczna prostota, która może prowadzić do syndromu jeszcze jednej misji
Minusy:
Bardzo skromne możliwości strategiczne na polu walki
Miałkie dialogi
Brak permadeath, co w kombinacji z powyższym minusem utrudnia wygenerowanie sympatii do postaci