Recenzja Tools Up! Ultimate Edition na Nintendo Switch
Naprawiałem samochody w Manic Mechanics, dokonywałem przeprowadzek w Moving Out, okazjonalnie zdarzyło się też coś ugotować w Overcooked. Imprezowe gry, gdzie chaos szybko wkrada się w nasze szeregi, są wszystkim doskonale znane. Im więcej graczy na kanapie, tym większe zamieszanie i za tym idąca frajda.
Znany może być nawet bohater dzisiejszego tekstu. Tools Up! zostało wydane w 2019 roku przez Wrocławskie The Knights of Unity. W grze przyjdzie nam remontować domy i spełniać wszystkie najdziwniejsze zachcianki naszych klientów. Wracamy do tytułu za sprawą Ultimate Edition, które zapukało do naszych konsol 5 stycznia 2024, posiadając w swoim pakiecie podstawową grę oraz wszystkie wydane dodatki z ogrodowej imprezy.
Dla nieświadomych
Jeśli miałeś kontakt z jednym przedstawicielem tego gatunku, to najpewniej szybko odnajdziesz się we wszystkich. Każdy etap to kilka minut na wykonanie coraz dziwniejszych celów, w coraz bardziej wymyślnym otoczeniu, a wszystko na poczet oceny końcowej - tu tradycyjnie w postaci gwiazdek.
O ile istnieje możliwość zabawy w pojedynkę, tak zalecaną opcją jest znalezienie kompana niebrzydzącego się pracy fizycznej. Tapety, kafelki, malowanie, to imię tej gry. Niestety, nie przyjęła ona imienia “online”, a Ultimate Edition nie postarało się nadrobić tej dość rażącej w dzisiejszych czasach zaległości. Z drugiej strony na jednej kanapie powinno być weselej, a jak przypomnę sobie sieciowe granie w Moving Out 2, to pierwsze do głowy nasuwają się problemy.
Narzędzia w górę
Singlowa kampania Tools Up! przeprowadzi nas przez 30 zleceń, gdzie stopniowo będziemy rozwijać swoją wiedzę o kolejne czynności. To spokojne malowanie ścian szybko przemieni się w burzenie ich, stawianie nowych, jak i mieszanie najróżniejszych zapraw w wiaderku. Wszystkie czynności wykonujemy tak samo - tj. za pomocą dwóch przycisków, więc nikt nie stawia tu przed nami wyzwania w postaci innych kombinacji, czy różnych minigier.
Naszym podstawowym założeniem jest zgrabna organizacja pracy. Robić wszystko tak, żeby było jak najszybciej. Dozwolone jest przerzucanie rzeczy nad ścianą, czy wyrzucanie śmieci do wiadra. Byle tylko po sobie posprzątać po skończonej robocie. To sprzątanie to paradoksalnie bardzo miły dodatek, który zgrabnie wpisuje się w całość. Gdy jeden rzuca na ściany resztki farby, inni mogą już powoli wynosić sprzęt. Z czasem wszystko wchodzi w krew tak mocno, że ekipa radzi sobie bez żadnej komunikacji. To są te automatyzmy!O ile w większości gier chaos jest pisany przez samych graczy, tak tu mam wrażenie, że twórcy postanowili dorzucić swoje trzy grosze. Żeby w ogóle dowiedzieć się, co mamy zrobić, musimy podnieść plan, który jako jedyny pozwala nam kręcić kamerą. Kręcenie brzmi banalnie, ale gdy ktoś z naszych właśnie biega, to nie w smak mu zmiana orientacji. Zresztą niektóre zaprawy i wiaderko są często umieszczane w startowo niewidocznych rogach, więc też trzeba zrobić szybkie kółko, żeby je odnaleźć. Jest to oczywiste utrudnienie całości. Z jednej strony potrzebne, bo gra nie zawiesza zbyt wysoko poprzeczki, a z drugiej dość irytujące i monotonne. Okazjonalnie rzuconych zostanie więcej planów w jednym mieszkaniu, które musimy wprowadzać w życie zgodnie z dostarczonym przez kuriera sprzętem, ale takich innowacji jest za mało.Jak dobrze się nad tym zastanowić, to do wielu rzeczy mógłbym przykleić łatkę “za mało”. Tools Up, choć sympatyczne w swej prostocie, szybko zaczyna być monotonne. Wszystkie czynności stają się smutną koniecznością, a kolejne przeszkody raczej mają nas zirytować, niż wywołać uśmiech na fajnie wymyślony patent. Pies samotnie biegający po remontowanym domu (kto zostawia psa na remoncie?!), czy duch kradnący rzeczy, to niekoniecznie szczyt kreatywności. Szczególnie że piesek jest mały, a blokuje drogę ze skutecznością muru. Takim finalnym uprzykrzeniem życia pod koniec podstawki jest po prostu ciemniejsza paleta barw, która mocno utrudnia orientację, przejrzystość i niestety nieco uderza w fun czerpany z gry.
Ultimate
Dla tych niedożywionych, którym 30 leveli mignęło za szybko, twórcy przewidzieli obszerny, trzyczęściowy dodatek Garden Party. Ten zapewnia sobą różnorodność otoczenia, dodaje nowe ogrodowe obowiązki i bossów na końcu każdego epizodu. Stanowczo wydłuża on czas zabawy z Tools Up! Wszystko dalej kręcić się będzie wokół tego samego, też można złapać się na lekkiej monotonii, ale dla całokształtu wydaje się on bardzo trafny/udany. Po skończonej kampanii jest on miłym powiewem świeżości.Ultimate Edition niesie ze sobą również moduł gry PvP, gdzie będziemy mogli wreszcie ustalić, kto z naszej ekipy jest najlepszym pracownikiem. Koniec zganiania, kto rozlał tę farbę, czy zablokował drogę schnącymi płytkami. Łatwo teraz rozwiązać te nieustające spory. Pierdoła, ale mile widziana i jeszcze bardziej upiększająca pakiet.
Ponowne remonty nikomu nie w smak?
Ultimate Edition nie jest tu tylko pustym hasełkiem, a każdy z dodatków wnosi coś od siebie. Nie odmówię twórcom dopieszczenia swojego produktu i wyciśnięcia z niego absolutnie wszystkiego. Nasuwało mi się pytanie o zasadność premierowej ceny na poziomie 140 zł, co przy minimalnej orientacji w eShopowych warunkach i wiedzy o częstych promocjach podstawki oraz epizodycznych dodatków skręcało od środka, ale premierowa promocja -80% (trwająca do 4 lutego) nieco ulżyła sumieniu. Nawet miałem cały akapit napisany i prawie go przeczytaliście. 28 zł to bardzo dobra cena. Tools Up! nie niesie ze sobą rewolucji w gatunku, ale jest jego solidnym reprezentantem.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Untold Tales
Plusy:
Chaos pisany przez graczy - od przewracania się na rozlanej farbie, po poprawianie cudzych błędów
Proste sterowanie i forma - dla graczy każdego rocznika
Wszystkie dodatki to często niezbędny powiew świeżości
A co za tym idzie Ultimate Edition sprawia wrażenie fajnego pakietu…
Minusy:
…choć jego cena startowa trochę boli
Dłuższe posiedzenia mogą nużyć
Chaos napisany przez twórców - częściej irytacja niż frajda