Zazwyczaj rzadko korzystam ze wszystkich dóbr serwowanych przez Switchowy abonament online. Miło, że jest, ale niekoniecznie jest czas dłubać w starszych pozycjach, które często mam już ograne za młodu. Jeśli było coś, nad czym siedziałem dłużej, to był to Super Punch-Out. Nie miałem kontaktu z nim wcześniej, a i jestem frajerem na pozycje sportowe. Adrenalina zazwyczaj mi się udziela. Pozycja wciąż grywalna, ale tym razem zajmiemy się tą, która bije w jej kierunku pokłony. Argentyńskie Purple Tree Studio wypuściło na świat następcę do mistrzowskiego pasa. Sięgnie po złoto, czy zatrzyma się na byciu pretendentem? Thunder Ray wszedł na ring 14 września 2023 roku.
Mistrz ziemi
Mamy tu do czynienia z pozycją arcade’ową, która nijak nie chce być bokserską symulacją. Wykorzystuje ringowe zasady (choć też dość luźno), bierze rękawice i ciosy, ale na otoczce się kończy. Nie ma federacji WBC, IBF, czy WBO. Ba, nie ma nawet kategorii wagowych.
Wcielamy się w Thunder Raya. Mistrza boksu od wielu lat, który zaczyna wręcz odczuwać lekką nudę brakiem realnej konkurencji. Nokauty sypią się co walkę, a facet powoli przymierza się do odwieszenia rękawic na kołek. Ostatnia z obron jego pasa mistrzowskiego, jest jednocześnie naszym tutorialem, gdzie poznamy tajniki gry. Po kolejnym triumfie nad ziemskim oponentem i utrzymaniu statusu niepokonanego, Ray zostaje porwany przez kosmitów. W nowym otoczeniu przetestuje swoje umiejętności z gigantami tego sportu z innych planet.
Kosmiczna walka
Wygodny punkt wyjściowy, który nijak nie blokował ludzi w procesie twórczym. Stawiając na kosmitów, pozwolić sobie mogłeś na więcej. I faktycznie, tutejsi rywale często mają zdolności, które wpływają na przebieg walki. Zmieniają swój kształt, mają ciągłą osłonę, którą musimy rozbić, a czasami po prostu wyglądają godnie.
Jeśli jest coś, co w Thunder Ray mi się podobało szczególnie, to styl artystyczny. Graficznie to wygląda naprawdę fajnie, a na kolejnych oponentów przyjemnie się patrzy. Jak na produkt indy, na pochwałę zasługują też dubbingowane cutscenki, których napotkamy kilka podczas swojej przygody. Tymi ostatnimi byłem wręcz bardzo miło zaskoczony. Głos trenera buduje mega klimat!
Trzymaj zawsze gardę
Gameplay jest prosty do przyswojenia. Cztery przyciski odpowiadają za ciosy. Lewa góra, lewy dół i analogicznie po drugiej stronie. Z racji statycznych postaci jak we wspomnianym Super Punch Out, lewy analog służy do uników. Dopiszmy do tego modyfikator do mocniejszych uderzeń, specjalne combo i w zasadzie mamy całość.
Naszym zadaniem jest kilkukrotne położenie rywala - tj. wyczerpanie jego paska HP, zanim on zrobi to nam. Niekoniecznie jest ważne, gdzie uderzymy, a to, czy w ogóle uda się trafić do celu. Typowa barowa bójka. Gdy przeciwnik pada, mashujemy przycisk, by odzyskać nieco energii, a on walczy o podniesienie się z desek. Niestety, tu emocji niewiele. Nie spotkamy się z nokautami z zaskoczenia. Pojedynek zawsze kończył się przy trzecim knockdownie, kiedy to sędzia nawet nie daje szans na powrót - czyt. jak w boksie.
Wiele walk jesteśmy w stanie przepchnąć na sile woli przy wciskaniu losowych ciosów. Niczym Rocky klepiemy się, nie zwracając uwagi na obrażenia. Oczywiście zmienia się to przy wyższych poziomach trudności i trudniejszych oponentach. Tam już wypada podpatrzeć jego schemat i zachować czujność - to kosmici, a ich ciosy niekoniecznie będą klarowne. Tym bardziej że nasza końcówka HP, to bardzo nieczytelny ekran imitujący zamglenie. Utrudnia ewentualny comeback w stopniu znacznym, co akurat uważam za minus. Nic by nie cieszyło bardziej niż wygrana przy stąpaniu po cienkim lodzie.
Bardziej odgryzione ucho niż Tyson
I o ile jest to sympatyczna gra, która wchodzi w ten średnio zagospodarowany teren bokserski - przypominam o przyjemnym Punch a Bunch - i można z niej czerpać trochę radości, to ma jeden poważny problem.Jest krótka. I pisząc “krótka”, mam na myśli to, że dłużej mi się zeszło z tym tekstem. Wydaje mi się, że po około 30 minutach (!) wymieniałem ringowe uprzejmości z finalnym bossem. Ścieżka zakłada 8 oponentów i to by było na tyle - możesz spróbować na trudniejszych poziomach trudności.
Ilość contentu jest wręcz obraźliwa. Jakiś online by pewnie wyniósł tę grę wyżej, a tutaj dostajemy tylko obietnicę kontynuacji. Niby fajnie, też pewnie się nad nią pochylę, ale to było naprawdę szybkie… Można szukać wytłumaczenia w pułapie cenowym, który nie sięga 60 złotych, ale wciąż trzeba mieć ten sprint na uwadze.
Dziękujemy firmie Purple Tree Studio za dostarczenie gry do recenzji.
Plusy:
Bardzo fajny styl artystyczny
Świetne cutscenki i budujący klimat głos trenera/narratora
Ciekawi przeciwnicy i przyjemny hołd w kierunku klasycznego Punch Outa
Minusy:
Jest krótsza od gier bardzo krótkich
Zamglenie przed padnięciem mocno utrudnia rozgrywkę i ewentualny powrót