Super-Technos-World-River-City-Technos-Arcade-Classics-

Właściciel zdjęcia: Technos

Recenzja Super Technos World: River City & Arcade Classics na Nintendo Switch

Dla nas to Goal 3, dla nas to japońska koszykówka z trzema koszami, czy każdy inny sport, gdzie wszystkie chwyty były dozwolone. Bohaterowie tłukli się jak w najlepszym beat’em upie, bo i tam mieli zapuszczone swe korzenie. Pierwsze zapowiedzi Super Technos World wywołały u mnie nostalgię do tych beztroskich czasów Pegasusa. Nikt nic nie ogarniał, przedzierał się przez bogate opcje ustawiania formacji w języku nieznanym/japońskim, a potem i tak bawił się świetnie. Dopiero po latach człowiek ogarnął, czym jest Kunio Kun czy seria River City i jak głęboka jest ta studnia. Wydana dziś kompilacja to idealna wymówka, żeby tam pogrzebać!
2025042020345900 s
Super Technos World to zestaw 12 gier ze SNESa i automatów z lat 86-94. Głównie jest to zbieranina bijatyk i sportów, gdzie trudno mówić o fair play, ale i zwolennicy innych gatunków dostaną tu swoich reprezentantów. Side-scroller, imprezowa planszówka, a nawet RPG. To wszystko tu jest… na papierze. Przy okazji niedawnego Yu-Gi-Oh zdarzyła już nam się sytuacja, że dany tytuł był dostępny wyłącznie po japońsku. Tu odnotować musimy takie dwa. Nie jest to poziom zadbania godny pochwały. Na straty musimy więc spisać DunQuesta - rzadki przypadek RPGa od Technos oraz Sugoro Quest - planszówkę, którą najwygodniej mi nazwać przodkiem Mario Party.

Tęgie matematyczne głowy mogą wyliczyć, że zostało nam już tylko 10 gier… ale i to nie będzie do końca prawdą. The Combatribes, czyli klasyczny beat’em up do 3 osób został tu oddany w ręce graczy podwójnie. Jedna wersja z automatów i jedna ze SNESa. Dzielą je dwa lata i o ile jedna wygląda lepiej, bo automaty miały większe możliwości w tamtych czasach, tak ten późniejszy jest ciut przystępniejszy i mniej archaiczny. Poza tym to te same gry, z tymi samymi levelami i … tym samym poziomem frajdy. Jeśli ktoś lubuje się w chodzonych bijatykach, to doceni, jak we wczesnych latach 90’ możliwe było dobijanie delikwentów w parterze. Nawet dziś to nie jest pewnik, a daje mi potężną dawkę sadystycznych zapotrzebowań za kontrolerem/joy-conem.
2025042020081400 s
A jeśli już zachwycamy się rozwojem na przestrzeni tych minionych lat - bo przecież taka kompilacja, to przede wszystkim celebracja retro - to jestem pod ogromnym wrażeniem gry Shadow Force z 1993 roku. Dobre tempo, efektowna akcja, ciekawe plansze - potrzeba czegoś więcej? Nie liczyłbym na przesadnie rozbudowany moveset, bo to i tak rzadka cecha tego gatunku, ale nawet jakby to miało wyjść dzisiaj i wyglądało tak jak wtedy, to nie miałoby się czego szczególnie wstydzić.

Pozostałych dwóch beat’em upów już tak ochoczo nie witałem w 2025 roku. Jeden z nich to absolutna klasyka, bo mowa o River City Renegade, ale tamtejsza forma narracji, gdzie bijatyka krzyżuje się z przygodą pełną fabularnych wstawek, zwyczajnie nie jest dla mnie. Jestem prymitywna jednostką i muszę iść, ubijać, uwalać bossa, a potem powtarzać. Nie dla wszystkich takie granie, wiem, ale ja się na tym chowałem i już tego zamiłowania nia mam zamiaru leczyć. Są jednak granice i nie łykam wszystkiego jak młody pelikan, co nie pozwoliło mi się cieszyć z korzystającego z takiego schematu China Gate. Mam nadzieję, że to nie był Wukong, na jakiego Switch zasłużył, a Black Myth zaliczy odpowiedni downgrade do Switcha 2. Tu również oprzemy się na Chińskich opowieściach, też będzie małpa z kijem, ale zamknięto ją na łudząco podobnych do siebie planszach, gdzie będzie rozprawiać się z kolejnymi falami niemilców.  Rok 88’, czego się spodziewać. Gra na 5 min, bo to mniej więcej po tym czasie łapie się pierwszą zadyszkę. Kiedyś bawiła, dziś nie ma na to szans.
2025042020045500 s
Niestety takie słowa mógłbym przypisać do jeszcze kilku tutejszych gier. I w tę niechlubną mieszankę wrzucić coś, co mnie skusiło i budziło najmilsze wspomnienia po zwiastunach. Kunio’s Dodgeball Time: C’mon Guys, to jedna z tych gier, z którą najpewniej miałem kontakt blisko jej premiery. Oczywiście dalej byłem pełen żalu, że nie ma tu tych bliższych mi sportów (piłka nożna, koszykówka, czy Kunio lekkoatletyka, którą pamiętam przez mgłę), ale jest on, zbijak. Odpalam i… nie da się w to grać. Ociężałe, przesadnie komplikujące najprostsze rzeczy (przejście do meczu to czasami przeklikanie się przez tonę tabelek) i dające znikomą satysfakcję. Dodatkowo rozstawienie sterowania bywa zwodnicze i nie jest stale przypisane do wszystkich gier. Raz zatwierdzasz tym, innym razem tamtym, a finalnie przedarcie się przez proste menu przy pierwszym podejściu stanowi wyzwanie…
2025042019522500 s
Tu jednak muszę przyznać się do błędu taktycznego - przed odpaleniem tego Dodgeballa, włączyłem najmłodszą grę z kompilacji, czyli Super Dodge Ball z automatów. Czytelna, kolorowa, efekciarska i zabawna. Pojedynkujemy się 3v3, przez co o wiele łatwiej okiełznać wydarzenia ekranowe, a sterowanie jest uproszczone do granic drążka i dwóch przycisków na krzyż. Efektem tego jest czysta arcade’owa radość. Poczułem, jakbym stał przed wielką maszyną w salonie lat 90’. Nie zestarzało się to wcale i ma to ten retro vibe rozczulający większość dziadków gamingu. Pokonasz przeciwnika i możesz wcielić ich lidera do swojej ekipy, aż tą mieszanką dojdziesz na Dodgeballowy szczyt. Proste, skuteczne, a i można się bawić w dwie osoby. Tu mała adnotacja - będzie to granie przeciwko sobie, a nie w jednej drużynie (na co pozwala tamten starszy Dodgeball).
2025042019253600 s
Mam nadzieję, że nikt jeszcze nie zasnął po tym moim odcinaniu kolejnych gier z listy, ale inaczej się ograć tego tekstu nie da. Zacząłem od negatywów, a kończę kolejnym pozytywnym akcentem. Obok Super Dodge Ball jednym z przyjemniejszych doświadczeń będzie Kunio’s Oden, czyli wariacja nt. Tetrisa. Opuszczasz klocki, a po połączeniu tych samych czterech czyścisz część planszy. Zmienna polega na tym, że niektóre w trakcie rywalizacji nabijają się na patyczek, który uniemożliwia usunięcie nabitych i mocno ogranicza Ci pole działania. Proste i skuteczne, a chęć powtórki natychmiastowa. Tak to zawsze powinno wyglądać w arcade.
2025042020300100 s
W worku nieomówionych został mi jeszcze Baseball i najstarszy side-scroller Xain’d Sleena, ale uznajmy, że czasu antenowego mi na nich nie wystarczy. Inna sprawa, że Baseball nie jest moją bajką, a ten tutejszy działa na podobnych założeniach, co gorszy ze zbijaków. Tona tabelek, klikania i zbędnej otoczki wokół najważniejszego, a Xain’d Sleena mnie szybko wybił z rytmu archaizmami. Nie jest złe, przemienia się też w Shmupa, ale spóźniłem się jakieś… 39 lat, żeby tym się zachwycać. Dziś niby dalej biegamy w prawo, ale rozwój jest niepodważalny.

Samo Super Technos World jest ciężkie do oceny. Z jednej strony to powrót do klasyki, ale mam wrażenie, że wiele tych gier jest mocno osadzonych w Japonii i u zachodniego odbiorcy trudno będzie mówić o nostalgii. Różowych okularów na wszystko nie narzucisz, a kontakt pierwszy raz po tylu latach może przynieść odmienny skutek. Kilka naprawdę mocnych pozycji, parę nędznych, a i garść absolutnie niezjadliwych przez braki lokalizacyjne.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Warning Up


Plusy:

Thumb Up

Super Dodge Ball to esencja uroku z automatów

Thumb Up

Kunio’s Oden jako ciekawa i wciąż grywalna wariacja nt. Tetrisa

Thumb Up

Fani beat’em upów będą zadowoleni po Shadow Force i The Combatribes


Minusy:

Thumb Down

2 z 12 gier nie mają języka angielskiego

Thumb Down

Kilka pozycji jest tak archaicznych, że trudno to przeboleć

Thumb Down

Sterowanie powinno być stałe dla każdej z gier

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz