Henry Halfhead to gra bazująca na fizyce. Opowie nam historię tytułowego bohatera, którym faktycznie jest pół ludzkiej głowy. Prześledzimy tu całe życie Henryka, który ciekawski wychodzi ze swojej kołyski nabroić, obchodzi urodziny, idzie do szkoły, do pracy, by z nostalgią usiąść kiedyś na ławce.Produkcja Lululu Entertainment nie jest najdłuższa, więc i ja nie będę przesadnie się nad nią rozwodził. Całość zajmuje około 2h i nie przejawia większych podstaw na powtórkę. Są znajdźki w formie puzzli, które finalnie utworzą nam obrazek, ale to już zadanie dla chętnych. Głównym założeniem jest przejście każdego z rozdziałów życia, gdzie każdy zamyka się w jednym pomieszczeniu z okazjonalnymi dodatkami.
Podstawową mechaniką gry jest przejmowanie kontroli nad obiektami. Henry, z racji bycia połówką głowy, porusza się z dość dużą (i zamierzoną) pokracznością. Nie uważam tego za problem produkcji, a jego specyfikę. Być może dla niektórych niemożliwą do przełknięcia, ale trudno byłoby to ograć inaczej. Tu mamy przede wszystkim czerpać radość z poruszania kolejnymi obiektami. Drzwi otwieramy, przejmując nad nimi kontrolę i wychylając analog, nożyczkami tniemy wstęgi dzielące nad od prezentów, a przez większość czasu mamy poczuć się po prostu wolni. To zestaw mini piaskownic z dość ograniczonymi zasobami.Bez wątpienia ma to swój urok, który dodatkowo buduje narrator. Wypowiadający swoje kwestie z dużym zaciekawieniem, jest dopełnieniem naszego obrazu. W zasadzie to on stoi za opowieścią, bowiem nawet u Henryka nie zawsze dopatrzymy się zmian. Kolejne levele są białą kartą, na której widnieje garść przedmiotów i umowny pokój. Jest to również specyfika gry, ale już ta mniej atrakcyjna. Nie błąd, ale ewidentnie pójście po linii najmniejszego oporu. Z początku rzecz w pełni akceptowalna, z czasem zaczęła mi ciążyć, a wręcz nużyć. Raziła oczy powtarzalnością. Każdy etap to przejście szeregu małych zadań. Ułożenie wieży z dowolnych przedmiotów, zagranie krótkiej melodii na garnkach, czy odszukanie/zdobycie czegoś. Ma to swoje granice.To jedna z tych gier, która jest specyficzna, nie robi nic źle, ale to nie znaczy, że jest idealna i każdy musi w nią zagrać. To nisza wśród nisz. Produkt z prostymi mechanikami, które są uroczę, przyznaje, ale nawet to 2h potrafi się dłużyć. Potrzebowałem przerwy pomiędzy kolejnymi etapami, bo tryskały one dość dużą bezcelowością. Jakbym wpadł w spiralę fetch-questów i odklikiwał kolejne oczywistości. Zdarzają się tu wyzwania logiczne, ale nie są one nastawione na to, żeby zatrzymać Twój progres - pomieszczenia będą za małe, przedmiotów też niewiele, więc wpadniesz na rozwiązanie. Ta gra musi finalnie dobrnąć do napisów końcowych. Te nie chwyciły mnie za serce, jak pewnie było to oczekiwane, ale nie podważam całego sensu istnienia tej produkcji. To odskocznia dla relaksu. Wątpię, żebym go jeszcze uskuteczniał w takiej formie.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie PopAgenda
Plusy:
Narrator buduje atmosferę - głos delikatny i wpisujący się idealnie w styl produkcji
Zestaw mini piaskownic do zabawy i czerpania radości z przejmowania kontroli nad kolejnymi przedmiotami…
Minusy:
…co ma swoje granice, wiąże się z duża prostotą, a finalnie i pierwiastkiem nudy
Bardzo krótka, zbyt często bezcelowa, a i finalnie nie przyniosła wielkich emocji