Po sukcesie Little Nightmares w 2017 roku znacząco wzrosła liczba i rozpoznawalność puzzle platformerów. Tych izometrycznych opowieści, gdzie często tajemnicza historia bierze górę nad gameplayem, który tapla się bezpiecznie w krzyżówce prostej walki i zagadek środowiskowych. W zeszłym roku mogliśmy zerknąć na klimat norweskiego folku w bardzo dobrym Bramble: The Mountain King - recenzja TUTAJ - a dziś zamieniamy atmosferę na bardziej słowiańską.
Selfloss bierze sobie do serca owianie wszystkiego mgłą tajemnicy i rzuca nas w sam środek wydarzeń, niekoniecznie próbując wylać fundamenty pod opowieść. Pozbawieni kontekstu szybko nadrobimy, że naszym zadaniem będzie przejść pewien rytuał, mający pomóc uleczyć zranione serce. Selfloss wiąże się bowiem z próbą pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby.W tę podróż wyruszymy razem z Kazimirem, który dzierży ze sobą magiczną laskę. Ta swoim światłem ma pomóc mu zwalczać plagę miazmaty siejącej spustoszenie w tej krainie. Wokół niej kręcić się będzie cała gra. Będzie ona naszym motorem napędowym często odwiedzanej łódki, częścią składową rozwiązywanych zagadek i orężem w walce, który zatrzyma opętane bestie.
Nieznany archipelag skąpany będzie w ponurych barwach. Klimat gry szybko urośnie do rangi jej najmocniejszego atutu. Niezależnie jak tajemnicze wyda nam się otoczenie i świat wielbiący wieloryby, to emocje w nim zobrazowane będą nam bliskie. Tym bardziej wrażliwym zalecam mieć w pobliżu paczkę chusteczek. Możesz nie mieć pojęcia, co dzieje się wokół, o czym gadają dziwne postaci, które spotkasz, a znajdowane pergaminy (tutejsze znajdźki) rozjaśnią niewiele, a i tak łzy mogą walczyć o wolność i wyjście spod oka.Postawienie nas w świecie nieznanym, ciekawym i innowacyjnym, oraz uzbrojenie go w bardzo realne emocje. Gdyby tylko na tym opierać się mogła gra, to pewnie mielibyśmy hit. Niestety przed Goodwin Games stał jeszcze wredny gameplay. Tryby, które mają wprowadzać nas w ruch i napędzać naszą ciekawość świata. Tutaj trzeba by było trochę naoliwić.
Musicie mieć świadomość, że Kazimir ma swoje lata za sobą i zamierza wam o tym przypominać na każdym kroku. Jego siwizna nie jest jedynie efektem mądrości i doświadczenia życiowego, a gdyby styl graficzny był nastawiony na większe detale, to Switch płonąłby przy wyświetlaniu jego zmarszczek. Bohater będzie wolny. Bardzo (...bardzo, bardzo!) wolny. A że ja zawsze cenię sobie dynamikę i odpowiednie tempo w grach, to miałem z tym spory problem. Rozumiem założenia, te wiekowe i te, które chciały spowolnić, dać złapać oddech i nakłonić do zachwytu nad krajobrazem, ale moja siwizna niestety nie dała się przekonać i postanowiła się rozmnażać nawet przy dość krótkim czasie trwania gry - około 5h. To coś, o czym warto wiedzieć i się z tym pogodzić przed rozpoczęciem przygody.Inna rzecz, z którą niekoniecznie wiedzieli, jak sobie poradzić, to walka. O ile bossowie dojechali z designem i z pomysłem na siebie, tak samo przedzieranie się przez ich mniejszych kumpli bywa uciążliwe. Wypalasz ich światełkiem albo, co gorsza, mrozisz ich tak na moment i dobijasz swoim niekoniecznie celnym sierpem. Historia może i swoje emocje miała, ale to je skutecznie zabija.
Samo światło działa momentami pokracznie, a postawienie laski (...) samej sobie i nakierowanie jej w odpowiednie miejsce potrafiło mnie oszukać już w tutorialu, pokazując inny przycisk od docelowego. Wszystkie te błędy mają zostać naprostowane w pierwszym patchu, ale tym największym do poprawy pozostanie aspekt techniczny. W handheldzie jest jeszcze “jako tako”, ale w docku ta gra notuje bardzo poważne spadki i… spowalnia dziadka jeszcze mocniej. Niby jest tu możliwy bieg, ale widziałem rówieśników Kazimira, którzy robili to o wiele szybciej na trasie do wolnego miejsca w autobusie lub pendrive’a za 1 zł na otwarcie sklepu.Selfloss to uczta dla duszy, która oczekiwać będzie naszej empatii do samego gameplayu. Nazwałbym to maratonem zaciskania zębów i ocierania łez. Jeśli będziecie się w stanie pogodzić z wieloma niedoskonałościami, to będzie to przygoda warta tych kilku godzin. Zagadki w tych grach raczej nikogo nie zatrzymają na dłużej - odpowiedzi leżą nieopodal lub nasuwają się do głowy z automatu - a checkpointy są tak gęsto rozmieszczone, że wpadka nikogo nie zmrozi i nie odepchnie. Osobiście jestem wielkim fanem Little Nightmares, wolę zdecydowanie wspomniane (i niedoceniane) Bramble, a Selfloss pozycjonuje bezpiecznie w kategorii ciekawostki.
Plusy:
Podróż skąpana w trudnych emocjach
Ciekawy i nietypowy świat, gdzie wielbione są wieloryby
Design bossów
Minusy:
Tempo prowadzenia akcji (i postaci) jest żółwie
Walka jest dość uciążliwa - tak pod kątem sterowania, jak i braku adrenaliny