Kiedy parę dni temu narzekałem na retro przygodę w Kraino Origins (recenzja tutaj), nie odkrywałem wszystkich kart. Równocześnie na moim Switchu grasowała inna platformówka akcji, która chce przypomnieć sobą tamte czasy.
Niemieckie studio Bonus Level Entertainment stworzyło Saga of Sins. Produkcje oferującą nam wchodzenie do głowy mieszkańców pogrążonej plagą wioski, jako powracający na stare śmieci kleryk Cecil. Wewnątrz spróbujemy oczyścić ich z siedmiu grzechów głównych, co ma przybliżyć okolicę do powrotu na właściwe tory. Wszystko to i obowiązkowe głaskanie psa wpada na Switcha 30 marca 2023 roku.
Pycha, chciwość, gniew
Cecil wraca z długiej podróży. Zaniepokojony stanem okolicy biegnie do mistrza Ulrica, który przybliża mu sytuację i odkrywa przed nim nowy sposób walki z grzechem. Nasz bohater w głowie grzesznika będzie zawsze obrazowany jako zagrożenie, więc musi nastawić się na trudną przeprawę. Nie ma też szans, by poradził sobie w swojej ludzkiej formie. Witraże kościoła skrywają między innymi moc wilkołaka, gryfa i gargulca, które będziemy musieli w ferworze walki odblokować. Każda z dostępnych form ma różne umiejętności, a przebywając w umyśle mieszkańca, będziemy mogli swobodnie przełączać się z jednej na drugą. Zaczniemy od wilkołaka dysponującego serią pocisków wystrzeliwanych z pyska i wyciem, które odkrywa nam naruszone przestrzenie. Gargulec zieje ogniem, stanowiąc najlepszą alternatywę do walki z latającym wrogiem, a Gryfem będziemy mogli chwytać się ścian. Naturalnie wszystkie skille możemy rozwijać za tutejszą walutę, a i napotkamy pełno sytuacji, w których użycie odpowiedniej formy będzie niezbędne.
Leveli tu pod dostatkiem. Każdy z siedmiu grzechów ma po 2 klasyczne platformowe, w których musimy dostać się do zakazanego jabłka Adama. Odbierając je, można uznać mieszkańca za uleczonego. Po przejściu obu misji danego grzechu dostaniemy możliwość wejścia do głowy największego z grzeszników, który skrywa w sobie bossa. Niekoniecznie będzie to jednak walka. Formy wypędzenia go bywają różne. Wizualnie dają radę, ale niekiedy zawodzą niskim poziomem trudności.
Nieumiarkowanie w graniu
Wątek fabularny, choć prostej konstrukcji, mocno mnie zaangażował. Wkręciłem się nie tyle w zaglądanie do kolejnych głów i w ich opowieści, co w rdzeń historii, który szykuje dla nas zwroty wydarzeń, a nawet zaskakujący wybór moralny. W przechodzeniu całości pomogło tempo prowadzenia akcji. Co chwila wskakujemy do nowej głowy, levele nie są przesadnie długie ani wymagające, więc nawet gracze preferujący krótsze sesje Switchowe mogą śmiało patrzeć w tym kierunku. Jedna rzecz mnie irytowała. Po każdym levelu wracamy do swojego pokoju na skraju mapy. Żeby odpalić kolejny poziom, musimy przejść kilka ekranów z krótkimi loadingami, by dostać się do naszej następnej ofiary. Im późniejszy etap, tym dalej będziemy chodzić. Ta wioska nie jest aż tak ciekawa, żebym ją zwiedzał kilkadziesiąt razy. Niby żadna zbrodnia, tak chcieli prowadzić narrację, ale z gameplayowego punktu widzenia przechadzki mnie wybijały z rytmu.
Zazdrość
Witrażowy styl graficzny przykuwa oko. Inspiracją do niego była twórczość niderlandzkiego malarza Hieronima Boscha. Postać dla przeciętnego gracza zapewne nieznana, więc sama inspiracja niewiele nam da. Przełożenie jej do bliższego nam medium wyszło ciekawie. Nie wiem, czy poniósłbym się na wielki zachwyt. Czuć było momentami aromat drewna - retro w końcu, ale rozpadający się kawałek po kawałku bossowie mocno przypadli mi do gustu. Przyznaje dodatkowe punkty za sam pomysł, bo pewnie pixelart ich kusił niczym diabeł grzeszników tej wioski. Jeśli chcemy maxować ten tytuł, to jak na jego oldschoolowe podejście, jest on całkiem długi. Około 8h ze wszystkimi zadaniami pobocznymi jak chociażby wejście do głowy niewinnego. To fajny dodatek, który skrywa w sobie wyzwania platformowe. Miło, że nie zostaliśmy w tym zakresie ograniczeni tylko do głów nieczystych. Byłoby to nielogiczne.
Lenistwo
Na ostatni z grzechów (nieczystość) zabraknie mi rozdziałów. Zganiam na swoje lenistwo i chęć domknięcia tekstu. A i o jakimś zaniedbaniu w przypadku tej gry trudno pisać. Trafiają się czasami takie tytuły, gdzie mamy świadomość ich niedoskonałości, a i tak wciągamy je w kilka posiedzeń.
Saga of Sins była dla mnie czymś takim. Drażniły mnie niektóre rzeczy, ale nic co kazałoby rzucić konsolę na bok. Okazjonalne słabsze levele, momentami kiepskie designerskie decyzje, ewentualnie brak większego rozmachu w kreacji świata. Sztywne animacje zganiam na dostosowanie się do stylu. Brzmi poważnie, ale potrafiłem przymknąć oko dla przygody, która wzięła mnie z zaskoczenia. Dla zwolenników (bardzo) retro grania pozycja warta uwagi.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie XOGO Consulting