Recenzja Heroes of Mount Dragon na Nintendo Switch 2
Heroes of Mount Dragon to nowy beat’em up od studia RuniQ, który oparty jest na już wykreowanym uniwersum francuskiego pochodzenia - opiewającym w książki i grę planszową. Opowiada historię świata podzielonego na 8 kontynentów, gdzie pośrodku znajduje się tytułowa góra. To od niej bije niewyobrażalna moc, o której genezie niewiele wiadomo. Pieczę nad krainą trzyma Hydrazelia, niebiański smok, którego czas powoli dobiega końca. Stoi on przed zadaniem wyznaczenia swoich następców… i tu pojawiamy się My.Gra oferuje wybór 6 postaci (+2 zablokowane) i rozgrywkę dla maksymalnie 4 graczy. Do kontroli mamy reprezentantów każdego z kontynentów, którzy wpisują się w znane archetypy. Wielki pół-ork bijący wręcz, zwinny asasyn, elfia łuczniczka, potężny barbarzyńca z młotem itp. Każdy z umiejętnością zmiany w smoka i swoim osobliwym charakterem. To ostatnie przytaczam głównie przez fakt, że to jeden z nielicznych beat’em upów, który mocno stawia na opowieść. Przed każdą misją dostaniemy wymiany zdań rozbudowujące naszą wiedzą o tym świecie, z celem nadrzędnym niesienia niewinnego uśmiechu - nie jest to komedia, ale rzecz skierowana do młodszych i napisana w luźniejszym tonie.Gameplay to nic innego, jak idź i ubij. Mój prymitywny gust zawsze sympatyzował z taką formą rozrywki, więc nie trzeba było mnie długo namawiać na sprawdzenie growej adaptacji. Niestety próżno tu szukać innych chętnych w sieci, choć gra zadebiutowała na Switchu 25 września, a opcje wskazują na posiadanie funkcji cross-play - na PC dostępna od 25 czerwca tego roku (Steam pokazuje oceny w większości pozytywne, a w peaku… 17 osób). Nie dziwi mnie to z kilku prostych względów. Jeden jest nadrzędny - to przeciętna gra!
Od beat’em upów nie mam wielkich oczekiwań. Z natury to dość prosta gra, choć da się to ograć ze stylem. Nie słyszy się zbyt wielu narzekań na Streets of Rage 4 czy Turtles Shredder’s Revenge, ale należy mieć do tego solidne fundamenty. Heroes of Mount Dragon już na nich wypada mizernie. Twórcom wymarzył się trzeci wymiar, który solidnie wykorzystują w paralaksie, pozwalając choćby większym przeciwnikom podbiegać do nas z tła ekranu - ma to w sobie pierwiastki uroku. Problemy zaczynają się przy poruszaniu. Możemy to robić w 8 kierunkach - tj. po skosie również - ale już atakować wolno jedynie w dwóch - lewo, prawo. Nie zbrodnia? Jasne, że nie, ale idźmy dalej. Większość wrogów również atakuje w dwóch kierunkach, więc unikanie ich ciosów, z racji implementacji rolki/dodge’a, jest banalnie proste. Zbrodnia? Wciąż utrzymujemy, że nie. Jeśli jednak poruszać się mogę po skosie, to… czemu mogę biegać tylko w dwie strony? To chyba najbardziej frustrujący element dla kogoś, kto preferuje dynamiczne poruszanie. Nie sposób tu rozpędzić się po skosie. Postać zachowuje animacje biegu, ale okrutnie zwalnia, zamiast przyspieszać. Jakby próbowała się przebić przez tą niewidzialną ścianę nieudolnego designu. Kto to testował i stwierdził, że jest ok? Zabija to coś tak elementarnego, jak movement postaci. I to w beat’em upie, gdzie bazowo jest on dość banalny.
Powodem tej trójwymiarowej zajawki są smoki. Gdy naładujemy odpowiedni pasek (za pokonywanie wrogów lub z okazjonalnego znacznika na mapie) dostaniemy możliwość transformacji, która robi tu za klasyczny specjal. Nie czyści na mapie wszystkiego, ale pozwala nam kierować wyziewanym ogniem i siać zniszczenie w szeregach wroga. Niezbyt rozbudowane, ale efekciarstwa nie odmówię. Przynajmniej tym pierwszym dwóm-trzem razom będzie towarzyszył uśmiech.Chciałbym wrócić i kontynuować swoje pochwały w kierunku paralaksy oraz otoczenia naszego mordobicia, ale za daleko na tym koniu nie zajadę. Jeśli nie wykorzystują jakiegoś bonusowego elementu, to reszta projektu jest dość nijaka i bezbarwna. To znaczy, barwa jest, ale jedna dominująca przez większość czasu, co szybko się człowiekowi opatrzy. Większość poziomów była nudna i na skopiowanych assetach. I kolejny raz można być złośliwym, że wszystkie beat’em upy tak wyglądają, ale to nie do końca prawda. Tak wyglądają tylko te słabsze.
W Heroes of Mount Dragon bawić się możemy w kilku trybach. Jest wspomniana historia, gdzie nasze 3 godzinne oklepywanie goblinów przerywają cutscenki między misjami, tryb rywalizacji oraz arcade. Przy czym ten ostatni, de facto najpopularniejszy w tym gatunku, został spłycony do rozegrania 6 wybranych przez siebie poziomów ciągiem. Cytując klasyka - tak średnio bym powiedział.
Na pochwałę na pewno zasługuje ilość postaci do wyboru. Grając story można mieć o nich jakieś wyobrażenie, ale już próba przeskakiwania z jednej na drugą może być utrudnione. Wszystkie levelują osobno. Niezależnie od siebie, więc jak kilka map przejdziesz postacią X, to ta Y w kolejnej już może mieć wyraźne problemy. Nie jest to trudna gra, więc przepchnąć się będzie dało ten progres kolanem, ale też lubimy je często przez uczucie powera w łapach, a nie żmudne muskanie wrogów po ich zielonych licach. Tyle dobrego, że co kilka leveli wpada na nasze konto jakieś nowe uderzenie/combo, co może nieść jakieś potrzebne urozmaicenie. A i bossowie też wstydu nie przynoszą.Paradoks tej gry jest taki, że ona miała bardzo duże inspiracje zaintrygować mnie tym uniwersum, a zapomnę o niej… już. Miała pierwiastki czegoś lepszego, ale wypadało się nie wyłożyć na podstawach i zadbać o jakąś elementarną świadomość graczy. Jeśli już stworzyliśmy moduł gry sieciowej - wcale nie gwarantowany w tych grach - to fajnie, gdybyśmy znaleźli na tym świecie drugą osobę chętną do gry. Poniekąd to nie jest to ich wina, że gra nie chwyciła i nie zyskuje pożądanej popularności, więc z przyzwoitości wypada docenić taki ficzer. Tak rzadko to widzimy, a tak często jest potrzebne. A jak się pojawiło, to w tytule, który nie jest w stanie tego wykorzystać. Smutne.
Oddam im na koniec jedno - wycenili to wszystko z głową. Premierowa cena to 60 złotych, a promocja na 48 zł trwa przez pierwszy miesiąc. Zasadnie i bez próby wydojenia kasy, bo licencja.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie RuniQ
Plusy:
Duża ilość postaci do wyboru
Zamiana w smoki dzieciakom się na pewno spodoba
Moduł online i crossplay - zawsze mile widziane (nie ich wina, że świeci on pustkami)
Produkt wyceniony z głową
Paralaksa niesie okazjonalny uśmiech…
Minusy:
…ale pozostałe aspekty poziomów są dość nijakie, sztampowe i bezbarwne
Poruszanie postaci jest bardzo pokraczne i bywa irytujące
Na wielu płaszczyznach sprawia wrażenie niedogotowanej