91f882ad-531e-4701-813f-9ceeeb441197

Właściciel zdjęcia: PQube

Recenzja Pocket Bravery na Nintendo Switch

Choć Switch wygodny, to niewiele na nim bijatyk. Nie znajdziesz nowego Tekkena, Street Fightera, czy Mortala - i tak, świadomie piszę to ostatnie ;) Mam jednak wrażenie, że zawsze mam taki sam wstęp dla tych bijatyk drugiego sortu, co tłumaczyć będę sympatią do gatunku. Tak po ludzku lubię powymieniać uprzejmości w ten sposób i z biegiem lat, choć popularność gatunku słabnie, to dla mnie wciąż dobra zabawa. Czasem trafi się potworek, jak Omen of Sorrow, innym razem próba zaskoczenia pomysłem, jak w Diesel Legacy, albo stylem artystycznym, jak u dzisiejszego bohatera - Pocket Bravery.
2025040521192901 s
Gra od studia Statera Games nawiązuje do czasów Neo Geo, czy też do chibi formy Street Fightera, które niektórzy mogą pamiętać. To krzyżówka wspomnianego stylu z dużymi głowami i pixelartu, która na ekran wypluwa Pocket Bravery. Wypluwa, może jest zbyt obraźliwym słowem, więc precyzuję. Jest to produkt stojący pośrodku między urokiem a biedą rażącą po oczach. Sam do końca nie wiem, na którą stronę się bardziej przechylam. Raczej ta druga jest zasadna w przypadku postaci, ale nie idzie w parze z backgroundem prowadzonych pojedynków. Ten bywa różnorodny i ciekawy, czego nie mogę powiedzieć o tutejszych postaciach.

Tu wypada znów rozdzielić dwie kwestie - wizualnie to oryginalności w nich zero, ale już w systemie walki dało się uniknąć wyraźnych klonów. Każdym gra się inaczej i każdy ma inne mocne strony. Będzie to się przecinać z ich oklepanym wizerunkiem - ten duży, ten zwinny, ten zbalansowany - ale pod kątem dostępnych specjali i combosów, to trudno o przesadne marudzenie. Pocket Bravery ewidentnie było tworzone przez fanów gatunku, którzy wiedzą, co jest pięć. Mają świadomość, gdzie często leży esencja sukcesu tych gier i próbują to implementować u siebie. I tak mowa tu ponownie o różnorodności w gameplayu i głębi w pojedynkach, która bezpośrednio wiąże się z napełnianym w trakcie walki wskaźnikiem, jak i ciekawym zabiegiem dotyczącym bloku.
2025040522105500 s
Ten został sprowadzony do tarczy znajdującej się przy naszym HP. W momencie ciągłego stopowania ataków przeciwnika nasza tarcza zacznie się ukruszać. Bierne postawa, choć może być okraszona znajomością rywala (co się ceni), szybko zacznie się wyczerpywać, co uważam za fajne podejście. Zmusza to do reakcji. Niweluje taktykę przesadnię defensywną, a co za tym idzie - walki są po prostu ciekawsze.

W zestawie ciosów jest to dość standardowy zestaw niskich i wysokich uderzeń. Nie ma tu miejsca na trzecią płaszczyznę, która wstrzeliłaby się w sam środek. Atakujesz górę/middle lub dół, a często nadużywane w bijatykach ataki z powietrza są nieco znerfione za sprawą przesadzonego i nienaturalnie przedłużonego lotu każdej z postaci. Wylatują w górę, jak jetpackiem, co oczywiście da się wyczuć i dostosować, ale ewidentnie założeniem było ukrócenie takiej taktyki.

Kluczem do sukcesu w moim przypadku było szukanie pleców rywala, co też miło było widzieć. Nie czułem od tej gry jakiegoś wielkiego nastawienia na ciosy specjalne, a i te ograniczają się do 10+ na postać. Fajnie, że zachowana jest tu przyzwoita dynamika. Łatwo biegać i kombinować z pozycją swoich kolejnych ciosów.
2025040522084300 s
Gra oczywiście oferuje zabawę w kilku trybach, ale przedpremierowa wersja zniwelowała mi kluczową rozgrywkę online. Nie będę jednak zaciemniał rzeczywistości - na Switchu zawsze z tym bywa w kratkę. Może na premierę bijatyka wystrzeli, a potem (i to po kilku dniach!) szybko gaśnie. To też kolejny powód, dla którego bym z chęcią przywitał przyzwoicie działający tytuł z topki gatunku. Pozwoliłby to realnie spojrzeć na ten moduł zabawy na konsoli Nintendo. Większość cyklu życia Switcha zaliczyłem i chyba tylko Mario Kart nieustannie dowoziło na tym polu. Cała reszta - lipa.

Zostaje więc wam tryb arcade, który mówi sam za siebie i zakłada 8 pojedynków, za które zostaniemy wynagrodzeni fabularnym zestawem obrazków/”cutscenką”. Te starają się utrzymać ten uroczy charakter całości. Przyzwoicie narysowane rysunki, które w Story Mode próbują nas zajawić jakąś historią. Jeśli Mortal was rozpieścił i teraz stanowi to wyznacznik bijatyki, to Pocket Bravery raczej nie ma czym się bronić. Może pod kątem obszerności, bo to zabawa na kilka godzin, ale niekoniecznie jakości. Mam zresztą mały problem z wyzwaniami rzucanymi nam jak kłody pod nogi. Po skończonej walce może dojść do jakiegoś rozwalania beczek, czy innych cudów, jak w starych Street Fighterach. Samo w sobie nie jest to złe, ale w formie, która może Cię zabić i zmusić do powtarzania całej sekwencji (łącznie z walką) będzie najpewniej rodzić frustrację. Szczególnie że na starcie naszej drogi gra niewiele próbuje nam wyjaśniać, a tutoriale towarzyszące takiemy wyzwaniu są moim zdaniem mało precyzyjne.
2025040521492500 s
Jest wiele aspektów, przez które Pocket Bravery nie będzie się w stanie wybić na szersze wody. Postaci jest zaledwie 12, a i nie wszystkie są dostępne od samego początku (do odblokowania, kupienia za wirtualną walutę), ich moveset nie powala wielkością, a i do trybów gry można by było się przyczepić w starciu z najnowszymi trendami. Jednak rzeczy najważniejsze zostały zrobione z głową, więc jeśli tylko nie przeszkadza wam ten styl, to fan bijatyk powinien dać tej grze szansę. To taka indie ciekawostka spłodzona z pasji, co wypada pochwalić. Świata nie podbije, ale szacunek na dzielni może zyskać.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie PQube


Plusy:

Thumb Up

Różnorodność postaci

Thumb Up

Dynamika pojedynków

Thumb Up

Zgrabnie wbudowane ograniczenie ciągłego blokowania

Thumb Up

Ładne arty


Minusy:

Thumb Down

Niewielka ilość postaci

Thumb Down

Styl artystyczny, który nie wszystkich przekona (mnie nie)

Thumb Down

Wyzwania w story mode, to urozmaicenie zbędne i często zbędnie frustrujące

7 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (1)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz

philipo
10.04.2025 07:30
Rzeczywiście przypomina to Pocket Fighter od Capcomu. Jeżeli jest choć w części tak przyjemne to warto będzie dać szanse.