Nine Sols to metroidvania tajwańskiego studia Red Candle Games, która podbiła serca graczy na komputerach osobistych. Od 29 maja cieszy się tam przytłaczająco pozytywnymi recenzjami, gdzie w oczy rzuca się jedno hasło - krzyżówka Sekiro i Hollow Knight. Zestawienie z takimi perełkami bardzo wysoko zawiesza poprzeczkę, a posiadacze Switcha mogą zweryfikować te słowa od 26 listopada 2024.Trafiamy do świata fantasy określanego tu mianem Taopunku. Miejsca, gdzie cyberpunk spotyka się z elementami Taoizmu (tradycyjny chiński system filozoficzny i religijny). Naszym protagonistą jest Yi, który jako dawno pokonany i już zapomniany bohater, kroczy po ścieżce zemsty wybudzony przez zbłąkanego chłopca. Jego celem będą tytułowe bóstwa, które bezpiecznie omamiły wszystkich swoją wielkością. Żywią się kolejnymi ofiarami, w zamian oferując spokój i opiekę. Następnym “wybrańcem”, który ma “przenieść” się do ich wymiaru wybranych (a po prawdzie na tamten świat) jest właśnie zaprzyjaźniony chłopiec, co zmusza nas do natychmiastowego działania i objawienia prawdy.
Pod tą Azjatycką wioską znajduje się ogromna futurystyczna placówka, gdzie przyjdzie nam dozbrajać się w nowe zdolności, hakować i parować. Dużo parować. O ile styl graficzny i gatunek możemy śmiało podczepić pod wspomnianego Hollow Knighta, tak cały system walki jest próbą przeniesienia Sekiro do 2D.Pytanie zasadnicze powinno być takie - czy rozliczać Nine Sols z tej próby inspirowania się starszymi kolegami? Czy ocenić je należycie, bez zestawień, z których nie może wyjść zwycięsko? Oczywiście to drugie wypadałoby wcielić w życie na poczet “obiektywnej” recenzji, ale te też zakładają w swej naturze porównania.
I widzę, czemu Nine Sols zyskało tak wielu zwolenników. Jest to intrygujące wizualnie zestawienie dwóch odmiennych światów, które stawia wysokie wymagania w kwestii wymiany ciosów. Yi został uzbrojony w fundamentalny zestaw ruchów. Nie będzie tu wielkiego nacisku na platformowe elementy, więc i samo poruszanie postaci nie zostało dopieszczone, jak w chociażby Ori. Ot, wbieganie po pionowych ścianach, linka do przyciągania i dość leniwy skok - starczy! Do wymiany ciosów wykorzystamy broń z dość dużymi ograniczeniami w kwestii combosów. Nie chcę z tego robić problemu, bo i nacisk jest tu położony na zdecydowanie inne elementy. Naszym głównym założeniem będzie nie oberwać. Do tego użyjemy parowania i dasha - rolki z bardzo hojnymi i-framesami na całej swej szerokości. Kusząca jest to alternatywa, do której polecałbym się nie przyzwyczajać. Wydaje się skuteczna na początkowych etapach, ale wraz z progresem i coraz bardziej złożonymi bossami, Nine Sols wręcz wymusi na nas parowania. Będzie to się wiązało z atakami specjalnymi, których zwykłe “odbicie” nie zniweluje, jak i… kontrowersyjnymi hit-boxami. Wielokrotnie dojdzie tu do sytuacji, że oberwiecie, choć wyraźnie nie powinniście. I tu już musiałbym postawić spory wykrzyknik na kartkówce nt. Sekiro, bo sprawiedliwość, a co za tym idzie jej brak, to podstawa tego typu gier. Tu zbyt często dochodzi do zgrzytów, których być nie powinno w takich soulsach (nawet tych quasi). Inna sprawa, że brakuje tu postawy wroga/Twojej, która w takiej walce na parowanie jest kluczowa. Smutno bez niej.Sam świat, choć barwny, ładny i o fajnych fundamentach (podoba mi się to wychodzenie na przekór religii i tamtejszym wierzeniom), jest jednocześnie wyjątkowo… nieciekawy. Tu akurat może do głosu dochodzić mój wstręt do wszelkiego sci-fi. Wszystkie latające, futurystyczne ćmy, którymi hakujemy niedostępne dla nas urządzenia, to papka, którą trawie bardzo ciężko. Jestem jednak świadom, że to tylko moje widzimisię i nie mam zamiaru tego traktować jako wielki minus - znam siebie! O wiele trudniej będzie mi wytłumaczyć ten brak różnorodności. Kolejne sekcje tego świata są pozbawione chęci poznawczej. Błakasz się po nich, jak po szkolnych korytarzach kiblując trzeci rok w tej samej klasie. Opatrzy się to wszystkim bardzo szybko.
Nine Sols zaś bardzo gęsto zamierza nas karmić fabularnie, rozpisując długie dialogi, bardzo rzadko widziane w metroidvaniach. Żadna zbrodnia naturalnie (choć akurat ten gatunek powinien się cechować innymi rzeczami), ale dla wielbicieli historii w grach to powinien być dodatkowy wabik. Ja zaś podkreślałbym na każdym kroku muzykę, która robi tutaj większość atmosfery. I mowa tu zarówno o tej przygrywającej nam nieustannie w podóży, jak i wszystkich dźwiękach ocierającego się ostrza.To jest lepsze na papierze niż po faktycznej analizie. Za dużo tu doskierających błędów, które nie robią z tego gry na wskroś złej, ale oddalają ją mocno od tego punktu obietnic graczy i recenzentów ze Steam. Nie zachłysnąłem się tym i nawet w tym roku jestem w stanie wymienić lepszego reprezentanta gatunku - Prince of Persia: The Lost Crown. Oddam Nine Sols ciekawe próby dorzucenia artefaktów do walki, które wykorzystujemy niczym bomby w celach jakiegoś profitu, jak i różnorodność bossów, która faktycznie nie pozwala się nudzić. A gdzieś tam na końcu to oni będą ważnym wyznacznikiem jakości dla wielu. Nie będzie to poziom Blasphemous, które całymi garściami czerpało z wyjątkowości swojego settingu, ale też daleko od haniebnego kopiuj-wklej i nadziei, że nikomu nie będzie to przeszkadzać.
Nine Sols jest… po prostu ok. Dla mnie kolejna metroidvania w morzu innych. O ile te wszystkie moje docinki można próbować zaakceptować na swój sposób i się z nimi pogodzić (nie zbrodnia się zakochać w tej grze), tak jeszcze jedna rzecz pozostawia w moim odczuciu sporo do życzenia. Połknięcie bakcyla. Gra słabiutko wprowadza w swoje gameplayowe i mechaniczne kwestie. Ta “krzywa nauki” powinna być bardziej przemyślana, bo w dzisiejszych grach stanowi czasami o być albo nie być.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Red Candle Games
Plusy:
Wyjątkowy i intrygujący setting świata, Taopunk, na czym mocno zyskuje wiele części składowych
Różnorodność bossów
Świetna muzyka i dźwięki
Minusy:
Walka zmusza do parowania i potrafi odwinąć się kwestionowalnymi hit-boxami
Świat szybko się nudzi - te futurystyczne klimaty nie mają w sobie magii
Niewiele robi na pierwszych metrach, żeby namówić nas na ten maraton