Za nami sporo takich gier. Konstrukcji prostych jak budowa cepa, których głównym założeniem jest wjazd na naszą ambicję. Zauroczenie gracza prostą mechaniką napędzaną często przez jeden przycisk i skomplikowanie wszystkich przeszkód po drodze tak mocno, żeby polały się łzy.
Krimson zaliczy swój debiut na eShopie 21 marca 2024 roku i zaoferuje dokładnie taki rodzaj rozgrywki. Będziesz kulką, będziesz skakał. Będziesz bity, będziesz płakał.
Siła w prostocie
Mimo porażającej prostoty, wiele tych gier wzbudzało moją sympatię. Z perspektywy czasu miło wspominam wydane przez Atari, Mr. Run and Jump - recenzja TUTAJ. One podchodzą do Ciebie podstępnie. Wyglądają jak paździerz, a potem giniesz raz, drugi i choć czujesz, że bez problemu powinieneś to ogarnąć, to zaraz wchodzi niepotrzebny pośpiech i giniesz ponownie. Walka z coraz bardziej wrednymi sekwencjami jest tak samo duża, jak ta z samym sobą.
Przy tych grach uczysz się cierpliwości, a ich wygórowany poziom trudności sprawia, że zatracasz się w czymś tak banalnym wizualnie. Kiedy gra jest za prosta, to i nasze zaangażowanie spada, bo nie ma na nie potrzeby. To jak ten mem o Fifie, gdzie pochylasz się, by odwrócić wynik meczu - sprawdzona technika, działa! Krimson to pozycja, w której będziesz cały czas zgarbiony.
Sadyści
Jesteś kulką i skaczesz. Ot, to cała filozofia gry. Wszystko skąpane jest w gęstym, heavy metalowym klimacie, który akurat świetnie wpisuje się w moje gusta. Ciężka muzyka wtapia się szybko w tło i zgrabnie komponuje z całą resztą. Jestem jednak w stanie sobie wyobrazić, że jak ktoś za nią nie przepada, to absolutnie nie będzie miał tu czego szukać. Muzyka często będzie pomocna w nadaniu odpowiedniego rytmu. Nazywane jest to wręcz grą rytmiczną, choć nie jest tak, że musisz się do niego koniecznie dostosować w każdej chwili i gonisz za nutami, jak w jakimś Guitar Hero. Ta mroczna rytmika wyciąga jednak rękę i można/wypada się w to wczuć. Na naszej drodze staną paskudne maszkary, wszędzie rozstawione będą kolce, a całość zdaje się obrazem piekła - adekwatnie do poziomu trudności. Bijący życiem organizm, przez który trzeba się przedrzeć, dostarczając ogień do stanowiącego metę pentagramu. Nasz “bohater” bez problemu przykleja się do ścian, jest dość wrażliwy na każdy ruch i będzie wymagał wprawy, ale to wszystko załapiemy na pierwszej prostej. Potem już tylko zostanie zgrzytanie zębami i w moim przypadku śmiech jacy sadyści to tworzyli. Mam wręcz wrażenie, że dalsze opisywanie tej produkcji mija się z celem. Będą bossowie, którzy narzucają na nas nieco większe tempo, a checkpointy dość hojnie rozstawione będziecie witać z szerokim uśmiechem. Dość wodolejstwa - wśród tego typu gier (a to specyficzny "gatunek"), ta jest w mojej topce. Uciążliwa bywa czasami przejrzystość leveli. Nie dość, że walczyłem manualnie ze sterowaniem mojej kulki, to musiałem nieco wyostrzyć wzrok. Klimatyczne to może i jest, ale nie idzie w parze z urodą - w kontekście mojego komfortu, a nie szukania piękna w piekielnych pikselach.
Dziękujemy firmie PM Studios za dostarczenie gry do recenzji.