Końcówka 2023 roku była jedną z lepszych, jakiej doświadczyłem. Zgodzicie się, prawda? Tymczasem połowa lutego tuż-tuż, a ja nadal się doszukuje czegoś, na czym mógłbym zawiesić oko. Grime (Recenzja Grime na Nintendo Switch · Nintendo News) mimo, że zapowiadało się ciekawie (sugerując się ocenami z PC), nie dowiozło na Switchu. Szukam dalej...
Dzięki najnowszej produkcji Orange Popcorn ujrzałem małe światełko w tunelu. HunterX: code name T to przygodówka akcji z elementami RPG i souls-like, więc na papierze przypomina poprzedniego kolegę (obym się mylił). Historia głównego bohatera kręci się wokół Purpurowego księżyca, który powraca, a w obliczu jego światła Taiyo przywraca swoje wspomnienia. Podczas przygody łowca diabłów napotka na drodze… diabły (bez zaskoczenia) i innego rodzaju dziwne stworzenia.
Opustoszało
Zacznę od świata, bo na tym najwięcej skupiam uwagi przy tego typu grach. Posiłkując się opisem gry, twórcy twierdzą, że świat jest sporych rozmiarów i urozmaicony. Z pierwszym się mogę zgodzić, ale drugie ciężko przechodzi mi przez gardło. Często-gęsto gry 2D oferują pięknie zaprojektowane światy i tła (na przykład Ori, czy nowe Prince of Persia), a tutaj odczuwałem spory niedosyt. Odwiedzane lokacje były strasznie puste, co szybko wywoływało u mnie znudzenie. To samo tyczy się tła.
Również chciałoby się większej ilości platform. Tak, co by gracz mógł trochę poskakać i się wysilić, no ale… nie tutaj. Mieszane uczucia wywołują u mnie również areny do walk z bossami. Te w większości też są wyczyszczone, choć znajdzie się od czasu do czasu perełka.
Souls-bored
Czy jest nam potrzebny kolejny souls-like na Switchu? Ciężko ocenić, bo mam wrażenie, że co druga gra pochodzi z tego gatunku lub jest metroidvanią, a tak naprawdę ułamek z nich jest grywalny i dobry (moim zdaniem). Niemniej HunterX stara się w to celować i na pierwszy rzut oka zdaje się to być udaną próbą.
Typowe dla soulsów są dusze zdobywane za pokonywanie wrogów. Tutaj to znajdziemy i w przeciwieństwie do Grime, śmierć przynosi poważniejsze skutki – cała zdobyta pula przepada (można oczywiście ją odzyskać). Punkty możemy przeznaczyć na podwyższenie statystyk naszego bohatera, ale tylko w wyznaczonych miejscach (specjalnych posągach). Wybór jest prostszy niż w produkcjach FromSoftware, bo ogranicza się do zaledwie czterech – życie, mana, wytrzymałość i siła. Proste, więc nowicjusze się zdecydowanie tu odnajdą. Kompletnie coś innego mogę powiedzieć na temat drzewka umiejętności, którego rozmiar niejednego zaskoczy (that’s what she said). Głównych skilli do zdobycia jest dziesięć – satysfakcjonująca ilość. Reszta wykresu w głównej mierze to umiejętności pasywne podnoszące statystyki bohatera, choć znajdą się i te odpowiedzialne za urozmaicenie combosów.
Łatwo poszło
Przed walką warto się przygotować i wyposażyć postać w odpowiednią broń. Wybór jest spory, bo znajdą się katany, topory, czy miecze. Dla każdego coś dobrego. Co ciekawe każda z nich ma oczywiście inne obrażenia, prędkość, jak również animacje ataków.
Od tego typu gry można oczekiwać jednego – wysokiego poziomu trudności. Tak też się nastawiłem i ku mojemu zaskoczeniu było kompletnie inaczej. HunterX oferuje Easy i Normal Mode, ale żadne z nich nie sprawiały problemów. Przy pomocy ogromnego miecza wrogie siły padały w głównej mierze po dwóch lub trzech uderzeniach. W tym czasie przeciwnik nie był w stanie nic zrobić. Całość szybko nudzi i nie zachęca do walki. Sami bossowie są trudniejsi, choć to nadal nie ten poziom, którego się spodziewałem. Ci również zbyt szybko spadają, ich ataki są nijak urozmaicone, przez co bardzo przewidywalne.
Jak grochem o ścianę
HunterX inspirowany znanymi tytułami Miyazakiego mógł wypalić, ale po drodze coś poszło nie tak. Mimo ogromnego wyboru wyposażenia i umiejętności zabrakło tutaj gameplayu. Przeciwnicy nie stawiają oporu, przez co walka jest nudna i monotonna. To samo się tyczy świata, który jest pusty, a towarzyszący brak soundtracku jeszcze bardziej potęguje te odczucia. Nadal sporym plusem jest zachowana idea dusz i tracenia ich po śmierci. Do optymalizacji się nie przyczepię, bo gra działała poprawnie. Niemniej to nadal za mało bym mógł z czystym sumieniem polecić ten tytuł. Drugi miesiąc – drugie podejście – drugie rozczarowanie.
Dziękujemy firmie Orange Popcorn za dostarczenie gry do recenzji.