Recenzja Demon Slayer: The Hinokami Chronicles 2 na Nintendo Switch 2
Demon Slayer to manga, która swoje początki datuje na 2016 rok. Dość świeża w tej gałęzi japońskiej popkultury szybko zaczęła zyskiwać sporą popularność, sięgając do kilkudziesięciu milionów sprzedanych kopii. To oczywiście zrodziło zapotrzebowanie na anime i gry komputerowe. W tych ostatnich wyróżniającą się pozycją było The Hinokami Chronicles, za którego sterami zasiadło studio CyberConnect2 - znane z serii taktycznych gier Fuga.
5 sierpnia na Nintendo Switch trafiła kontynuacja tego arena fightera, który kontynuuje wątek fabularny i rozwija mechaniki walki. Niestety, co zaznaczyć muszę, pierwowzór nie jest mi znany, więc bezpośrednich porównań ode mnie nie usłyszycie.To, co mogę zdradzić, to jakościowa forma przedstawienia całości. Gdy gry na podstawie anime często są trędowate na starcie - o czym idealnie przypomniał nam ostatni HunterXHunter - tak tu widać, że mamy do czynienia z produktem z wyższej półki. Cut-scenki mają voice acting - jak mniemam od swoich anime odpowiedników z małego ekranu - historia jest nimi obsypana, a same walki są… krzykliwe. Raz, że dojeżdżają graficznie, ale przede wszystkim tryskają należytym efekciarstwem. Może jestem ignorantem i inaczej patrzę na temat z boku, ale ja tak widzę walki z tych wszystkich popularnych shonenów. Pełne krzyków, szybkich ciosów, morderczych kombinacji i okazjonalnej brutalności. The Hinoki Chronicles 2 jest więc wzorem, jak taka gra powinna wyglądać.W Story mode pojedynki toczymy na arenach, gdzie do pokonania czeka jakiś demon z wyższą rangą, a my korzystamy z sztywno wyznaczonych postaci. Czasami mamy towarzysza do pomocy (będącego poza areną i przywoływanego na żądanie), innym razem możemy być zdani sami na siebie - to jest często zależne od postaci głównej, bo niektóre mają swoich przypisanych pomocników w zgodzie z uniwersum. Wszystkie postaci levelują niezależnie od siebie, jak i korzystają z ekwipunku, który niesie dodatkowe pomoce - np. leczenie w konkretnym momencie (aktywowane automatycznie).
Opowieść jest podzielona na 8 rozdziałów i poprzedzający je prolog, a w środku nie zawsze czeka na nas sama walka. Bardzo często twórcy próbują zaszczepić trochę różnorodności, która z jednej strony jest sympatyczna, a z drugiej kompletnie niewykorzystana. To tak, jakbyś dostał RPGa, ale zorientował się, że świat to linia prosta - nie to, że jest tu tak zawsze, ale objętość terenu nigdy nie powala. Jakbyś widział zadanie poboczne, ale było ono tak nijakie, że już drugiego nie chce się wykonywać - te też tu są i akurat wpisują się idealnie w opisany schemat. Fani pewnie docenią, że coś innego się dzieje, ale dla postronnego widza to będą detale i… pierdoły. Ot, rytmiczna minigierka, czy wykorzystywanie konkretnych umiejętności głównych bohaterów, które są ograniczone do bardzo klarownie określonych punktów - czyt. wciśnij przycisk i pchnij dalej wątek. Walki efektowne, fajne, ale cała reszta prostolinijna i wyłącznie dla największych zwolenników.Za Hinokami Chronicles 2 łapie się dla dynamicznych pojedynków, które są przyjemne dla oka. Daleko temu do przepełnionych mechanikami i przytłaczających złożonością bijatyk, ale spełnia to swoją rolę przycisko-klepacza. Cokolwiek nie zrobisz, to na ekranie będą wybuchy. Cały rdzeń polega na tym, żeby znaleźć otwarcie w defensywie rywala i wjechać ze swoim combosem. Te mieszamy z ograniczonymi paskiem energii ciosami specjalnymi, czy przywołaniem wydłużających nasze combo przyjaciół - Ci również ograniczeni przez osobny pasek (co zabawne można go wykorzystać, żeby Cię szybciej podnieśli, jak oberwiesz). Założenia są więc banalnie proste, ale jest w tym sporo satysfakcji. Jest dash służący do uników, uderzenie, inna wariacja ciosu z doskokiem, obrona i skille - tyle! Oczywiście każda postać ma swoje różnorodne umiejętności, a i w trakcie walki manewrowanie analogiem wykorzysta inny specjał z naszego movesetu, ale serio - pogubić się nie sposób.Ma to w domyśle zachować zdrowy balans - być grą dla potencjalnych NIE graczy, którzy lubią Demon Slayera, ale i pozostać akceptowalnym dla tych, którzy wywodzą się przede wszystkim z gamingu. Nie chcemy tych drugich zostawić na lodzie, więc w skład trybów gry wchodzą też opcje pojedynku lokalnego, online, jak i zestaw wyzwań z pierwszego Hinokami Chronicles. To ostatnie byłoby ciekawsze, gdyby faktycznie korzystało w pełni z tamtych batalii - tj. odtwarzało je jeden do jednego. Tu po prostu wykorzystano miejsce w menu, żeby pozwolić nam rozegrać pojedynek z konkretnym komputerowym przeciwnikiem napędzanym AI. To różnica! Przez wywodzące się ze story walki z bossami mam na myśli inne techniki i stricte napisane pod ten pojedynek mechaniki (które tu zobaczycie w Story Mode, gdy walka przeplatać się będzie oskryptowanym QTE, czy innymi atakami prosto z anime, żeby podkręcić jej filmowość), a nie zwykłą walkę P1vsCPU, którą mógłbym sobie ustawić w innym trybie. Oczywiście, oddam im tyle, że to ma przybliżyć historię z jedynki, która faktycznie zostanie nam przedstawiona, ale mówiąc o samym gameplay'u - potencjał niewykorzystany. Taka skrócona jedynka na silniku dwójki mogłaby być poważnym asem w rękawie.
O trybie online niestety się nie wypowiem, bo grałem przed premierą, a szanse na znalezienie rywala są wtedy minimalne. Szczególnie że nie ma tu funkcji crossplay, co podpowiada mi sieciową przyszłość każdej bijatyki na Switchu. Podobno jest rollback netcode, ale wspomniany HunterXHunter też go miał, a tam czekał na mnie uciążliwy pokaz slajdów.Dużo razy użyłem tego stwierdzenia, więc użyjmy go ponownie - sporo tu niewykorzystanego potencjału. Nie nazwę ich wszystkich minusami, czy niedociągnięciami, bo na tle innych anime gier, to oni już wyprzedzili rywali w przedbiegach. Mają roster ponad 30 postaci (częste powtórki znanych bohaterów w różnych formach), story, które faktycznie daje coś od siebie, a nie sypie zrzutami ekranu z napisami, oraz podjęli się prób zróżnicowania rozgrywki, a nie ograniczenia się do suchych walk - jak zrobiłaby to większość. To udana pozycja, która tylko zyska, jak ktoś lubi Demon Slayera.Nie jest to gra idealna, nie jest dla wszystkich, ale widać pasję do materiału źródłowego, a nie skok na kasę.
Plusy:
Story mode jest pełne cutscenek z voice actingiem
Efektowne i dynamiczne pojedynki
Bogaty roster postaci
Próby zaszczepienia różnorodności w gameplayu…
Minusy:
…choć je doceniam, to w wielu zabrakło głębi, a owa prostolinijność może doskwierać w wielu innych aspektach gry