Fuga 2

Właściciel zdjęcia: CyberConnect2

Recenzja Fuga: Melodies of Steel 2 na Nintendo Switch

Futrzane dzieciaki wracają do swojej ogromnej wojennej maszyny. Pierwsza Fuga: Melodies of Steel debiutowała na Nintendo Switch dwa lata temu i oferowała pełną emocji krzyżówkę taktycznych walk z visual novelką. Grupka nieletnich wykorzystywała swoje umiejętności/rodzaje broni, siejąc zniszczenie z wielkiego czołgu. Prawdziwym wyciskaczem łez był Soul Cannon. Specjalny strzał z armaty, który zawsze był pod naszą ręką w chwilach kryzysu, a jego amunicją było życie członków załogi. Wydana 11 maja 2023 roku gra, jest bezpośrednią kontynuacją. Brak znajomości poprzedniej odsłony może utrudnić odbiór.


W maszynie wroga


Po udanym pokonaniu armii Bermanów dzieciaki zostają wezwane na plac badań, gdzie wojsko przygląda się ich czołgowi. Obecność całej grupy ułatwia zadanie i otwiera wcześniej niedostępne drzwi maszyny. Sztuczna inteligencja ma jednak swój ukryty cel. Gdy tylko część ekipy znajduje się wewnątrz, poddani zostają kontroli umysłu, która zdaje się też przejmować cały pojazd. Nasza baza, nasz główny sprzymierzeniec, zaczyna siać zniszczenie. Pozostali nie mając wielu alternatyw, wsiadają do pojazdu wroga i ruszają w pościg.

Nowy czołg to też nowe możliwości. Strzał specjalny nazwany Managarm to świeża alternatywa dla uciekającego Soul Cannona. Nieco hamuje on nasze mordercze zapędy i choć nie dysponuje tak dużą siłą rażenia, to nie pozbawia życia nikogo. Ceną za wykorzystanie go jest utrata przytomności i brak punktów doświadczenia po walce. Niby “promocja”, ale też warto przemyśleć jej użycie. Soul Cannon miał to do siebie, że choć był zawsze pod ręką, to robiliśmy wszystko, by go nie użyć. Nie wdając się w szczegóły znajdzie on swoje miejsce w dwójce, w nieco zmienionej formie.
dialogi
Fabularnie należy nastawić się na sporą łyżkę… baśniowości/japońskości? Obcujący z jedynką na pewno są na to gotowi, ale w moim odczucia ta wojenna, przytłaczająca zawartość, mocno na tym traci. Cały czas patrzę na nią jak przez różowe okulary. Nie jest to wina dialogów (choć nie powalają) ani postaci (są sympatyczni), a tej nieodłącznej magicznej sfery. Fuzje maszyn, teleporty bohaterów, kontrola umysłu - zwyczajnie nie moja para kaloszy. Zamiast potęgować napięcie, traktuje je jak słodki rozluźniacz (takie pitu-pitu), jakiego w grach wojennych nie chce. Większość prób emocjonalnego zaangażowania mnie było chybionych. 

A jak ktoś nie ukończył jedynki, to niekoniecznie ma tu czego szukać. Niby jest podsumowanie historii dostępne w menu, ale jest jednym z najgorszych, jakie widziałem. Muzyczka i seria obrazków, która finalnie daje nam bardzo niewiele. Włączysz, a i tak nie będziesz wiedział. Jakby zrobili to tylko dla tych, którzy chcą przypomnieć sobie jedynkę, a nie tych, co w ogóle nie mieli z nią styczności. Miejcie na uwadzę.


Odpowiednia broń i przyjacielskie kombinacje


To jednak nie czyni z Fuga 2 złej gry. Ma ona sporo do zaoferowania na polu bitewnym, choć nie dla przesadnie wymagających. Nie jest najtrudniejszą grą taktyczną, ale wygląda dobrze i jest bardzo przystępna dla wszystkich. Walka działa tak samo, jak w poprzedniej odsłonie. Mamy sześć miejsc dla postaci i trzy na bronie. Naszym zadaniem jest, zależnie od przeciwnika, postawić na froncie bohaterów z odpowiednimi umiejętnościami/brońmi. Określane są one trzema kolorami - niebieskim, żółtym i czerwonym. Użycie odpowiedniej na wrogu opóźni jego turę.
walka
Na wszystko nakładają się skille nabywane wraz z rozwojem postaci i ich przyjaźnią. Kiedy znajdujemy się na odpowiednim polu trasy (zwykle przed ważnymi pojedynkami), dostajemy możliwość chodzenia po wnętrzu pojazdu. Levelujemy jego podzespoły, odsypiamy, gotujemy, a przede wszystkim rozmawiamy. Budujemy tym samym więź z pozostałymi członkami ekipy, która przekłada się na walkę. Im lepsza chemia między nimi, tym więcej zyskamy, kiedy posadzimy ich obok siebie.

Głównym bohaterem jest tu Malt Marzipan, którego charakter, odczucia, emocje, budują nam całą narrację. To jego wewnętrzne rozterki wychodzą na pierwszy plan i one też mają swoje przełożenie na polu bitwy. Podczas “eksploracji” (wyboru miejsca do odwiedzenia z menu), sporadycznie dostajemy możliwość wybrania odpowiedzi, która będzie kształtować jego postać. Nie nastawiajcie się na żaden rozbudowany mechanizm, a wybór pomiędzy empatią a stanowczością. Budowanie konkretnej linii da nam kolejne perki podczas walki.
zarzadzanie
Tworzy to wszystko fajny model turowych starć. Niekoniecznie skomplikowany, ale też zawierający elementy, na które wypada zwrócić uwagę. Mimo że to tylko walka, to w takiej odsłonie ma spory wpływ na podkręcenie więzi z poszczególnymi bohaterami, a to przecież efekt oczekiwany przez twórców. 


Nie jest zepsute - nie psuj


Zmiany w nowej odsłonie są prawdę powiedziawszy kosmetyczne. Kwestia graficzna i gameplayowa pozostała w dużej mierze bez zmian. Wciąż musimy się nastawić na sporo czytania, a czasami ta proporcja między dialogami a walką, jest zbyt duża na korzyść tego pierwszego. Dopuszczam jednak możliwość, że to moje preferencje wydłużyły mi czas oczekiwania (fabularna obojętność i sympatyczna walka).
trasa
Bolała mnie też schematyczność kolejnych rozdziałów. Generowała lekkie poczucie znużenia. Jakby musiało to iść według przyjętego szablonu - pewnie mniej widocznego dla zakochanych w tutejszych postaciach. Więcej walki, brutalniejsze podejście do tematu, mocniejsze akcenty dramatyczne, a byłby hit kompletny. A tak zostaje dobrą pozycją, która utrudnia sobie życie debiutem w okolicach nowej Zeldy (o której piszemy tutaj)

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Cyberconnect2


Plusy:

Thumb Up

Urzekający styl artystyczny

Thumb Up

Walka wielkimi maszynami daje sporo frajdy

Thumb Up

Wybory moralne zawsze mile widziane


Minusy:

Thumb Down

Historia, choć stara się być emocjonalna, mijała się ze mną na wielu płaszczyznach

Thumb Down

Schematyczność rozgrywki doskwiera

7 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz