Conscript-Snippet-image-1800x1013

Właściciel zdjęcia: Jordan Mochi

Recenzja Conscript na Nintendo Switch

Wychowywałem się na survival horrorach - to chore, wiem. Dziś żyję już jednak z przeświadczeniem, że to gatunek na wymarciu. Pozostaje doświadczeniem niszowym. Dla nielicznych pasjonatów. Ktoś powie, ale Dead Space, ale remake czwartego Residenta, tyle że nacisk na akcję jest tam tak podkręcony, że trudno je nazwać rdzennymi reprezentantami gatunku. To wciąż świetne gry (tzn. jedna, ale nie będę rozwijał wątku), pewnie przez te ustępstwa lepsze od klasyki i cieszące większą rzeszę fanów, ale czy survival horrory? Można mieć wątpliwości.

Bardzo dobrym przykładem survival horroru jest Signalis. Stworzony gdzieś tam przez dwójkę zakochanych w pierwotnym strachu. Gra ceniona, nawet nieco szerzej wypływająca do graczy, ale indyk, jak się patrzy. 

Rdzenny reprezentant gatunku ma zazwyczaj średnio walczącego protagonistę, gdzie jego nieudolność aż prosi się o ucieczkę. Ograniczone zasoby i ekwipunek, gdzie cały czas zarządzasz, co wziąć ze sobą i co się może zaraz przydać - co wykorzystać i czego może zabraknąć. Ograniczone możliwości zapisu rozgrywki, żebyś 4x przemyślał, czy to jest ten moment na odwiedzenie nowego terenu i zagadki rozrzucone po mapie hamując nasz strachliwy bieg po ciasnych korytarzach.

I 23 lipca 2024 przyszedł Conscript. Za argumentem niszowości niech stoi fakt, że za grę również odpowiada małe studio pasjonatów pod przewodnictwem Jordana Mochiego. Żaden duży budżet, żadne AAA.
2024072418112800 s

Bitwa o Verdun


W Conscript wcielimy się w żołnierza o imieniu Andre, stacjonującego w okopach de Voux. Akcja ma miejsce w 1916 roku podczas pierwszej wojny światowej i bitwy o Verdun. Chłopak trafił tam jako poborowy. Rzucony na front jak wielu innych, równie przerażonych. Założyć możemy, że jego przeszkolenie jest znikome, a uzbrojony jest tylko w nadzieję, że uda mu się wrócić do domu do spółki z bratem Pierrem. To on jest naszym głównym celem. Odnaleźć go w ferworze walki z Niemcami, którzy są w trakcie ataku na nasz teren.

I o ile brzmi to wszystko ciekawie na papierze, tak Conscript swoją historię traktuje dość luźno. Nikt nie rozpisał tu wielowątkowego scenariusza, który będzie nakręcał nas do dalszej gry. Opowieść jest zdecydowanie jednym ze słabszych punktów całości, którego… nie będzie Ci brakować. Paradoksalnie, bo wiem, jak wielu oczekuje od tego najwięcej.
2024072418293000 s
Jordan Mochi swoje siły skupił na klimacie, który zastępuje nam niedostatki historii. To tutejszy mrok stanowi główną formę wyrazu i idealnie wpisuje się w grozę gatunku. Wojna jest przerażająca sama w sobie i nie potrzeba jej żadnych “upiększaczy”. Nie zaatakują was tu żadne potwory, choć forma Niemieckich żołnierzy budzić będzie szacunek. Tu jesteś tylko (stosunkowo) bezbronny i osamotniony Ty oraz seria ciasnych przestrzeni. Woda będzie gdzieś tam kapać, widoczność będzie ograniczona, a studiowanie mapy niezbędne. Fundamenty survival horroru świetnie przepisane na język wojenny.


Bitwa o przetrwanie


Za inspirację posłużył przede wszystkim Resident Evil. Mochi nie wyparłby się tego, nawet jakby bardzo próbował. Czuć tu nieustannną gonitwę za kolejnymi kluczami i wytrychami, a przy każdym save poincie czeka dzielny sprzedawca prezentujący swoje towary. Rdzeń rozgrywki sztywno trzyma się założeń gatunku, co dla wielu może być doświadczeniem ciężkostrawnym. Na pewno będziecie nieustannie cierpieć na niedostatki w zaopatrzeniu i zbyt płytki plecak.
2024072421302800 s
To oczywiście zakłada ciągły backtracking i dość mozolne odblokowywanie kolejnych części mapy. Mozolne dla tych, co survival horrory znają z opowieści albo wydaje im się, że lubią, ale tylko te nowsze. Cały czas będziesz musiał decydować, co zabrać ze sobą. Apteczki być muszą, broń i amunicja też, weź jeszcze jedną rzecz, a zaraz skończy się miejsce. Frajda dla nielicznych. Pamiętam, jak sam narzekałem na to w Signalis, choć miało to związek z tym, że bardzo sztucznie wydłużało to oczywistości - końcowe zagadki przepełnione przedmiotami do przeniesienia. Tu ten element rozegrano odrobinę lepiej. Bez takiego zgrzytu.

Ten przykład świetnie pasuje jednak na dowód tego, że nawet jeśli coś idealnie wpisuje się w dany gatunek, to nie znaczy, że robi to dobrze. I to, że Conscript złożone jest z części składowych survivala idealnego, nie znaczy, że nie przeciągnie jakiejś struny zbyt mocno. Przejdźmy do walki… 

W grze przyjdzie nam użyć kilku broni długodystansowych, jak i tych do walki w zwarciu. Wszystkie nasze ataki domyślnie mają być poprzedzone ładowaniem (poprzez trzymanie przycisku) w celu polepszenia celności. Nadaje to wszystkiemu tej pożądanej niepewności, ale i wprowadza sporo niejasności. Lubię wyzwania w grze, ale doceniam te sprawiedliwe. Conscript przeprowadził tu małą inwazję, uprzykrzając życie graczowi. Raz trzy szybkie ciosy wystarczą, by ktoś padł. Innym razem próbując wykorzystać tę wiedzę, możesz się zdziwić, kiedy po 5 delikwent (teoretycznie ten sam, co poprzednio) stoi i się rewanżuje swoim uderzeniem. Domyślam się, że ładowanie i celowanie ma tu kluczowy wpływ, ale mówię o atakach bez trzymania przycisku, a celowanie przy tej kamerze i grafice nigdy nie wyjdzie z naszej niewiedzy - raz efekt będzie taki, raz inny, graj dalej. Trudno tu jednoznacznie stwierdzić, jak rozegrać daną walkę. Jakby gra usilnie dodała taki kulawy system, żeby zmusić Cię do ciągłej ucieczki. Mam wrażenie, że to powinna być przede wszystkim decyzja podyktowana kruchymi zasobami, a nie tak przeciętnie zrobionym modelem walki.
2024072419142300 s
Jeśli mimo to jesteś nieprzekonany do takiego rozwiązania i wolisz zabijać, to pojawią się one - szczury. Na papierze fajna mechanika, która zakłada pozbywanie się zwłok. Jeśli jakieś ciało leży pokonane, to należy je spalić, korzystając z ograniczonego paliwa i zapalniczki. Jeśli tego nie zrobisz, zalęgnie się wokół plaga szczurów. Praktycznie dorównujący Twoim (bardzo wolnym) krokom, łatwo mogą przysporzyć Ci choroby, które skracają pasek życia o połowę. Niby da się to wyleczyć, ale wracamy do ograniczonych zasobów i poziom trudności winduje się jeszcze mocniej. Bezpieczne lawirowanie między nimi wydaje się często praktycznie niemożliwe. Mają świetną orientację w terenie i nie udawało mi się to mimo częstych powtórek danej sekwencji. Za to poziom orientacji wrogów określiłbym jako losowy. Z naciskiem na ślepotę i dezorientację.

Byłbym zapomniał - Conscript to bardzo trudna gra. Będziesz ginąć często i wracać do save’ów, o których istnieniu zapomniałeś. Wręcz zaleca się korzystania ze wszystkich możliwych pomocy, na które możesz się zdecydować wyłącznie przed startem rozgrywki. Nie sprawią one, że gra będzie łatwiejsza, ale nieco bardziej przystępna/zjadliwa.
2024072419145300 s
Wiem, że walka musi być pokraczna, ale tu jest zwyczajnie popsuta. Na wszystko nakładają się dyskusyjne hitboxy, gdzie zasięg Niemieckich żołnierzy momentami może zaskoczyć, jakby szkolił ich Dhalsim ze Street Fightera. Trafią Cię, choć ewidentnie byłeś w bezpiecznej pozycji. To kolejne poczucie niesprawiedliwości generujące frustrację. Gra oczekuje od Ciebie dodge’a/rolki, która przy nędznym pasku staminy (po 10 metrach zadyszka) jest często niemożliwa. Zaakceptowałbym, jakbym szedł na wymianę, ale jeśli udało mi się wroga wyminąć, a gość mnie sięgnął, to mamy problem.

I ten problem bardzo utrudniał mi cieszenie się w pełni Conscriptem. Zbyt często czułem się tam oszukiwany. Może zamysł tych wszystkich bitewnych patentów był przemyślany, ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Trzeba zaciskać zęby nie tylko przy całej survivalowej otoczce, a przy jej nieprzystępnych zagrywkach.

Docenienie Conscript będzie się wiązać z ciągłą próba pogodzenia z widmem porażki - sprawiedliwej i nie. Z akceptacją kulawego systemu walki na poczet fantastycznego horroru przepełnionego mrokiem i nostalgią tamtych lat. Uwielbiam i nienawidzę jednocześnie.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Honest PR


Plusy:

Thumb Up

Fundamenty survival horroru bardzo zgrabnie przepisane na język wojny

Thumb Up

Przejrzysta mapa idealnie skrojona pod ten gatunek

Thumb Up

Klimat zaszczucia

Thumb Up

Ponury pixelart potęgujący atmosferę


Minusy:

Thumb Down

Walka jest pokraczna, trudna do zrozumienia i zbyt często niesprawiedliwa

Thumb Down

Brak ingerencji w poziom wyzwania po rozpoczęciu rozgrywki może irytować

8 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz