W uniwersum roguelike/lite coraz ciężej czymś zaskoczyć. Wydaje się, że widzieliśmy już wszystko. Morsels stworzone przez studio Furcula próbuje to zmienić. Może nie zaskoczy walką, czy swoim rzutem kamery, ale już podejściem do rozgrywki tak. Poznajcie Morsels - stworki, w które będziemy mogli się zmienić jako szczur wyciągnięty z najniższych ścieków tego świata.To roguelite o kolekcjonowaniu stworzeń. Niekoniecznie urokliwych jak Pokemon, ale ładnych w swej… śmierdzącej i wykrzywionej formie? Gameplay loop tej gry polega na dotarciu coraz wyżej w hierarchii zdominowanej przez dzierżące tajemniczą moc koty. Wspinamy się po drabinie, przechodząc do kolejnych poziomów, jak w każdym innym rogalu. Kilka światów, kilku bossów - klasyka. Docierać tam będzie w teorii jako wspomniany szczur, ale on sam waleczny nie jest wcale. Z pomocą magicznych kart posiada jednak moc transformacji i może jednocześnie mieć takie trzy asy w rękawie.Morsele generowane są dla nas losowo z puli kilkunastu. Można i wypada je traktować jako bronie, które zmienią styl naszej rozgrywki. Wszystkie potworki są różnorodne. Jedne mają ataki fizyczne, inne strzały dystansowe, a inne zadają obrażenia wyłącznie szarżą. Jest też taki, który zamienia się w węża i pozwala przypomnieć popularną grę mobilną. Przyznam, że na tym polu jest się z czego cieszyć, choć sama ich ilość nie powala. Często będziemy wałkować tych samych, co może i pozwoli szybciej wybrać swoich ulubieńców, ale zabije stosunkowo szybko początkową ciekawość.Pojedynki wewnątrz poziomu są dynamiczne. Gra nadaje fajne tempo, nie zamierza go zwolnić, a wizualnie jest bardzo nietypowa. Brudna, jakby wyszła spod koszmarnych Fraglesów, ale i utrzymująca jednocześnie przebijający się spod tego domniemanego smrodu urok. Jest to wszystko intrygujące… ale i bywa irytujące. Rykoszetem takiego stylu artystycznego obrywa nasza świadomość otrzymywanych obrażeń. Nikt nie lubi nie wiedzieć, co mu odebrało HP, a w Morsels długo będziecie tkwić w tym przeświadczeniu. Oczy będą dostrajać się do tej narzuconej mgły, a i ilość obiektów się do tego przyczyni.Dużo nowości jest w nas rzucane, a żadna nie jest wyjaśniona. Morsels w tej materii przyjęło postawę Binding of Isaac. Pozwala nam poznawać grę na własną rękę. Tam wiązało się to z jej ogromem, a i tak była w tym wszystkim czytelniejsza. Morsels tkwi w tej niewiedzy gracza nieustannie. Wręcz ją celebruje i wykorzystuje. Bywa bardzo suche w sposobie prezentacji. Po levelu dostajemy jakieś wielkie ptaszysko, czy innego gada, który rzekomo ma nas wynagrodzić za przejście poziomu, a ten rzuca jakieś odklejone zdanie i każe dokonać wyboru. Czasami nawet nie mamy pojęcia, co my w zasadzie wybieramy, by innym razem wybrać zawsze coś złego. Nikt nas w ten świat nie wprowadził, nikomu nie chciało się go nakreślić. Nie ma nic złego w takim podejściu, ale po wylaniu podstawowych fundamentów, na których dalej będziemy sobie budować jest to bezpieczniejsze. Tu tego zabrakło. Jest fabularne wprowadzenie, ale potem to weź kartę i idź. Nie wiesz, co jest czym, co robi co, a i na co mógłbyś zwrócić uwagę. Skojarzysz tylko pasek HP każdego Morsela i tyle. Baw się. Warto przy tej okazji podkreślić, że Morsele nie są stałym dobrem. Gra jest zaprojektowana tak, by je nieustannie wymieniać. Zabija to trochę typowe dla rogali budowanie buildu. W zasadzie na całej szerokości gra może napluć w twarz jakimś słabym znaleziskiem/RNG. Już nawet nie chodzi o to, że poległy Morsel nie wraca, bo to zasadne, ale czasami taki podopieczny się może zestarzeć i odejść mimo naszej perfekcyjnej gry. Nie jestem fanem takiego zabiegu. Nie czułem, że wszystkie Morsele są moje, a gra nie akceptowała takiego podejścia. Wymaga dostosowywania się, a nie pozwoliła się adaptować samemu. Bywa to uciążliwe i potrafi wykoleić dobry run. Znacznie lepiej dowiedzieć się o ewolucjach swoich podopiecznych i zmianie nie tylko statystyk, ale i wyglądu czy ataku niżeli o jego szybciej starości i konieczności przeskoczenia na niewiadomą wyklutą świeżo z jaja (czasami w takiej formie je przechowujemy przez jakiś czas).
Na plus na pewno fakt, że gra jest z tych tańszych (premierowo 45zł) i dzięki temu łatwiej ją traktować jako ciekawostkę. Sympatyczną, początkowo ciekawą, ale finalnie niemającą w ofercie aż tyle, żeby się z tego tłumu wyróżnić.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Pop Agenda
Plusy:
Morsele jako nietypowe “bronie” ze swoimi ewolucjami i unikatowymi możliwościami
Dobre tempo rozgrywki
Atrakcyjna cena - którą można sobie wyjaśnić wiele niedoskonałości
Intrygujący styl artystyczny…
Minusy:
…przez który bywa bardzo nieczytelna pod kątem otrzymywanych obrażeń
Niewiele wyjaśnia - zostawia gracza samemu sobie, ale nigdy nie generuje to chęci poznawczej
Nastawienie na ciągłe wymiany podopiecznych - zabija to tworzenie builda, ułatwia grze plucie nam w twarz (RNG) i wiąże się z dość tanim zabiegiem z procesem starzenia