Recenzja Hyrule Warriors: Age of Imprisonment na Nintendo Switch 2
Slashery zostały zabite. W toku gamingowych upodobań poległy w starciu z soulslike’ami. Pojawiają się sporadycznie, a nawet wtedy nie zyskują rzeszy fanów. Istnieje jednak japoński odłam tego oklepywania potworów maści wszelakiej, który ma się znacznie lepiej. Kojarzymy go z hasłem “Warriors”, choć zwą go musou. Cechuje go zwiększenie skali konfliktu, dodanie mini elementów taktycznych, a przede wszystkim wybijanie setki wrogów jednym cięciem. Age of Imprisonment to nie pierwszy mariaż Warriorsów ze światem Hyrule, ale teraz ma on przynajmniej prawo rozsiąść się wygodnie na podzespołach nowego sprzętu i zaoferować odbiorcy przyzwoity komfort gry - poprzednia część kulała na Switchu niemiłosiernie.Choć fabuła jest tu nakreślona obficie, to nie będzie tekst o niej. Wiedzieć musicie tylko, że nawiązuje ona do Tears of the Kingdom i czerpie z tej gry wiele innych elementów. Ot, Zelda znajduje się w miejscu, w którym być nie powinna, a takie czasowe wyrwy zawsze wiążą się z komplikacjami. Fani poznają bliżej królewską parę z zamierzchłych czasów Hyrule, a finalnie wszyscy wylądujemy na polu bitwy. Ze swojej strony dodam, że nie jakość cutscenek bywała tu problematyczna, a ich ilość, co mocno bardzo wpływa na tempo rozgrywki. Fani Zeldy - im w to graj. Fani Warriors i akcji - tu już może się pojawić delikatny zgrzyt.
Do zrekrutowania czeka tu kilkanaście postaci znanych z uniwersum Hyrule. Każda ze swoimi umiejętnościami i indywidualnie zbieranym doświadczeniem. W trakcie misji dostaniemy możliwość przełączania się pomiędzy naszą ekipą w locie, co zdecydowanie utrudnia poczucie znużenia… płynące gdzieś z tego gatunku. Umówmy się, musou trzeba lubić, a ja muszę przyznać, że niekoniecznie do mnie to przemawia. I choć slashery lubię, a soulsy kocham, to w tym półświatku do specjalisty mi daleko.Miałem jednak kontakt z wieloma tytułami na przestrzeni lat i mogę z całą pewnością stwierdzić, że to jest moja ulubiona gra z gatunku musou. Oczywiście wciąż pozostaje mało lubianym musou, ale to już coś!
System walki jest przyjemny. Miesza wiele fundamentalnych elementów znanych wszystkim trzymającym kiedyś wirtualny miecz, ale oddaje je w uproszczonej i dynamicznej formie. Każda z postaci zyskuje nowe ciosy, combosy, a wykonanie tego ostatniego jest zawsze banalnie proste i wiąże się z mieszanką lekkiego i mocnego ataku - gdzie efekt będzie zależny od tego, kiedy ten drugi przerwie serię tych pierwszych. W naszym repertuarze znajdzie się również kilka ciosów specjalnych, czy sprzętów zbudowanych z pomocą Zonaite. Tymi pierwszymi zadajemy większe obrażenia, ale i przerwiemy jakiś mocniejszy atak wroga. Mocniejszy, to znaczy ten, który nie przejmie się naszym blokiem, a i o dodge może być trudno. Zresztą, kto by przesadnie blokował w musou… Ochota na dodge może być jednak zdecydowanie większa, bo użycie go w odpowiednim momencie, tj. tuż przed atakiem wroga, sprawi, że odkryjemy przeciwnika na serię szybkich ciosów wywoływanych mashowaniem przycisku. Nie ma tu absolutnie nic, co by nas zaskoczyło, ale wszystko jest podane w skondensowanej, widowiskowej i przyjaznej dla wszystkich graczy formie. Dla mnie to bardzo duży plus tego Hyrule Warriors, który właśnie wypchnął go na pozycje tego naj. Dopiszcie do tego ataki synchronizacyjne, które windują jeszcze mocniej widowiskowość całości, jak i mocniejsze specjale, czy korzyści płynące ze zbicia obrony wroga. To wszystko sprawia, że można się w tym zatracić!
Oczywiście w skład gry wchodzi levelowanie broni, wyzwania poboczne, czy małe odskocznie od klasycznego machania mieczem - dość powiedzieć, że korzysta to ze świata Tears, więc mamy ląd, podziemie i przestworza. Nie chcę zdradzać, a i ten elementy bywa chybotliwy w sposobie sterowania, ale doceniam, że jest i że oferuje jakiś pierwiastek różnorodności.Największy problem mam z wtórnością całego doświadczenia i zmęczeniem materiału, który zawsze wpisuje się w musou.Nie czepiam się, że te moby fruwające w powietrzu od naszego jednego ciosu są takie same. Nie wypada mieć za złe, że taki rodzaj gry nie ma żadnego impact hita i nieustannie bijesz powietrze - żaden silnik by tego nie ogarnął inaczej przy tej skali. Gorzej, że Ci anonimowi generałowe, orki i inne Hinoxy są zdecydowanie zbyt ochoczo powielane. To męczy, bo to oni pchają naprzód misje, to oni mają stanowić wyzwanie, a wizualnie i mechanicznie oferują niewiele. Skalowanie ich na bycie jeszcze większymi gąbkami na pociski, to nie do końca lekarstwo na tę przypadłość.
Mieszane odczucia mogą też budzić misje poboczne, choć te trudno nazywać misjami. Wiele zadań wyłożonych na mapie opiera się na… kliknięciu. Chodzi w nich o to, żeby posiadać w swoim ekwipunku odpowiednią ilość zasobu X. Masz - to będzie odhaczone. Nie masz - odhaczysz później. Idą z nich korzyści dla poszczególnych postaci, więc nie można tego elementu zaniechać, ale wolę nastawić nieświadomych, którzy zobaczą obszerną mapę i wyobrażą sobie niezliczone godziny contentu.Hyrule Warriors: Age of Imprisonment to dobra gra z gatunku… który nie jest dobry. Jest specyficzny i trudno się z nim pogodzić. Możliwe, że wiele z tych ustępstw i uproszczeń jest wpisana w koszta, ale nie sposób przymykać na to oko. Życzyłbym też sobie większych wyzwań na tym polu bitwy. Mam wrażenie, że jak zadbasz o sprzęt i odpowiedni level postaci - który na pierwszych metrach jest srogo zawyżony względem rekomendowanego, to tę grę po prostu przejdziesz i wyklikasz. To trochę kontra dla tego systemu walki, który oferuje jakieś patenty, a finalnie wypada je uznać za dobro czysto opcjonalne. Najważniejsze dla Hyrule, że jest płynnie. Konsola nie dostaje zawału, wyświetlając liczne siły wroga, choć pewnie korzysta tu na dzisiejszej specyfice graficznej przyjętej w światach Zeldy - bądź co bądź, trochę mleko.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Conquest Entertainment
Plusy:
Różnorodność postaci - i ta jedna płynąca z eksploracji przestworzy
Łatwo przyswajalny system walki
Płynność na polu bitwy
Efekciarstwo też zasługuje na pochwałę
Minusy:
Nie wyleczy nikogo z niechęci do musou, więc wtórność będzie odczuwalna