Wszelkie Partner Showcase i Indie World Showcase raczej traktujemy z przymrużeniem oka. Przekonani o wysypie symulatorów farmy i gier do natychmiastowego zapomnienia machamy na to ręką. Przy większości przypadków Nintendo swoim pokazem przyznałoby nam rację, ale ten z 27 sierpnia miło zaskoczył. Może tylko mnie. Może moje wymagania na końcu drogi Switcha są bardzo nisko zawieszone, ale wiele uśmiechu napotkałem podczas tych 40 minut.
Na pierwszy ogień poszły indyki, które zaczęły bardzo bezpiecznie, serwując darmowe DLC do Balatro. Dodatek, który potwierdza wielkość tej gry. Tylko w ten sposób zasłużyłaby ona na tyle kolaboracji z wielkimi tego gamingowego świata. Pamiętam pierwsze nieśmiałe spojrzenie na tego pokera (TUTAJ), kiedy jeszcze obejmowało mnie embargo. Lekko zszokowany jakością i szybko złapanym uzależnieniem, nawet nie miałem pojęcia, jak to wam przekazać. Dziś o Balatro zna każdy, a twórca nawet zastrzega sobie w testamencie, żeby nigdy nie stało się grą hazardową. To jest tak dobre, że każdy chciał kawałek tego tortu! Zdecydowanie rzecz do sprawdzenia. Swoją drogą Balatro jest obecnie w promocji -10% i zapłacicie za niego 58,49 zł. Wart jest wiele więcej, ale... nie kupujcie, jeśli chcecie pograć jeszcze w inne gry.
Neva to produkcja już znana z poprzednich pokazów, więc można odhaczyć tylko październikową datę premiery. Zakładam, że recenzja się u nas pojawi kilka dni po niej, gdyż zazwyczaj w tym przypadku dostajemy klucz równo z jej debiutem. Moth Kubit wygląda, jakby bardzo chciało uderzyć w target takiego Undertale, ale daleka droga przed nimi. Coffee Talk przenosi się do Tokyo, żeby przypomnieć nam, że nie graliśmy w żadne poprzednie - jeśli jest inaczej, podzielcie się, bo z natury unikam.
Seria DLC w bliższej i dalszej przyszłości raczej nikogo nie zachwyciła, nawet jeśli chodzi o genialne Sea of Stars. Zagram na pewno, ale to dopiero przyszły rok, więc zdążę 8x zapomnieć, że w ogóle ma się to pojawić. Morsels całkiem nieźle brzmiało na papierze, kiedy twórcy się nią chwalili. Prezentacja szybko podpowiedziała, że na ten moment nie ma się czym zachwycać. I tak miło, że na etapie pomysłu było to coś warte, bo Date Everything nawet tym się nie mogło pochwalić. Jeśli ktoś czuje pociąg do swojej lampki i szafy, to może iść się spełniać. Ja pas.
Za to mam nadzieję zapoznać się z Peglin, które było pierwszą grą z mojej ulubionej kategorii "available later today". Wygląda dość bezpiecznie, nawet uroczo, ale koncept wydaje się kreatywny. Puszczamy kulkę, która ma rozbić jak najwięcej klocków w celu zwiększenia naszego ataku na turowym polu walki. Miło mieć taki wpływ na akcję i nie być uwiązany jakąś aktywną pierdołą - patrzę na Ciebie Paper Mario.
Wobbly Life wygląda bardzo... wobbly. Raczej nie będę targetem tej przygody, a i nie jestem przekonany do przyjętego stylu. Znam ten "artyzm" i ani to ładne, ani tym bardziej ciekawe. O wiele przyjemniej wygląda Pico Park 2, gdzie wraz z innymi graczami będziemy uruchamiać szare komórki, żeby pokonać przygotowane pod kooperacje levele. Recenzji nie wykluczam, choć miejcie świadomość, że to gra z niższej półki cenowej. Miejmy nadzieję dlatego, że na start wypada kupić przynajmniej dwie sztuki, a nie dlatego, że to taka bieda.
Kilka szybkich wstawek przypominających (... że Metal Slug Tactics kiedyś wyjdzie) i gwóźdź niezależnego programu - Pizza Tower. Dziwiłem się, że ona nie debiutowała na Switchu. To środowisko wydaje się dla niej idealne. Tak pod kątem grafiki, jak i samej rozgrywki. Na Steam opinie przytłaczająco pozytywne, więc nic dziwnego, że deweloperzy z Tour De Pizza zasłużyli sobie na ten Main Event.
Partner Showcase zaczął od kolekcji Tetrisa. Tetris Forever ma zabrać nas w wycieczkę do przeszłości, gdzie poznamy historię tego przemyślanego układania. Zmiany będzie ono zaliczać bardzo delikatne na przestrzeni kolejnych edycji, a i tak zawsze wróci do klasycznej, nieśmiertelnej formuły. Wielu pewnie oleje - ja czekam i spędzę sporo godzin. Nawet się nie oszukuje, że będzie inaczej. Tetris niezmiennie jest złotem.
Nie wiem, czy takim samym złotem okaże się Star Overdrive, bo kilka takich światów na Switchu zaliczyłem i albo są puste, albo tak zamglone i rozmazane, że wolelibyśmy, żeby były puste. Spory ciężar dla leciwej konsoli się zapowiada. Cieszy, że to czasowy exclusive na Switcha, bo wtedy powinni dopieścić to wszystko mocniej. Nikt nie chce zaczynać od blamażu, z którego może się już nie wygrzebać. To i tak melodia przyszłości i rok 2025. Ten, w którym podobno Switch ma zostać zastąpiony przez młodszego brata. Patrząc po ilości zapowiedzi, nie dojdzie do tego prędko... Szybko to tylko Koza przeszła do trzeciej odsłony i przeprowadza inwazję na Nintendo.
Znów rapid fire, żeby oszczędzić czas, na czym ucierpiały potencjalnie dobre gry. Kolejna odsłona The Legend of Heroes, S.T.A.L.K.E.R. i Worms Armageddon, to nie są pozycje do zlekceważenia. Tyle dobrego, że o robakach mogliście się dowiedzieć ciut wcześniej, jeśli śledzicie nasze newsy (mało ich, wiem, recenzje piszę). A SpongeBob to chyba chce się ścigać ze Smerfami w ilości wydawanych gier. To dopiero amunicja do karabinu maszynowego...
Na osi czasu mocno rozsiadł się Capcom ze swoimi kolekcjami bijatyk. Już nie tylko czekamy na Marvel vs. Capcom, bo zaraz po nim mamy dostać Capcom Fighting Collection 2. Bijatyk nigdy za wiele, a prawdę powiedziawszy próżno szukać nowych marek godnych uwagi. Klasyka jest bezpieczna, klasyka jest najlepsza. W niczym mi to nie przeszkadza, szczególnie że można sobie przypomnieć o istnieniu takich tytułów jak PowerStone czy Project Justice. Pamiętam je... stary jestem.
Atelier Yumia wyglądało, jakby bardzo liczyło na nowego Switcha, zanim zdąży zaliczyć debiut na starym. Trochę pokaz slajdów, a trochę mnie nie interesuje. O wiele bardziej czekam na powrót Suikodenów, bo Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes raczej tylko obiecywało i już umarło, oraz na odświeżonego Dragon Questa III. Mimo wielkości tych gier to wiedzieliśmy o nich już dawno. Powiedziałbym, że dobrze znać datę premiery, ale Marzec 2025 dla Suikodenów sprawił, że mi smutno. Łzy otarłem przy kolejnej kolekcji Castlevanii, bo pojawiła się już dzisiaj na eShop. Tym razem padło na trio z DSa, co wciąż przypomina nam, że każdy by chciał Symphony of the Night. Na bezrybiu...
Fani Cywilizacji pewnie pieją z zachwytu, że planuje ona nawiedzić również Switcha, bo to oznacza wiele konsolowych uproszczeń, które wyszły im bokiem już przy VI części. Do tego kilka produkcji dla mangoentuzjastów, jakaś farma, bo wstyd by było nie pokazać żadnej i główne danie w postaci Yakuza: Kiwami - ...też dla mangoentuzjastów. Niby ta odsłona pojawiła się na PlayStation 4 w 2017 roku, ale i tak niewielu się spodziewało, że Switch podejmie się jej udźwignięcia. Dla niektórych kolejna wymówka na stracenie setek godzin w tej pokręconej piaskownicy, a dla innych... wymówka, żeby przekonać się do serii? Gdzie lepiej, jak nie na Switchu!
Wszyscy switchowcy - jesteśmy bezpieczni. Będzie w co grać na ulubionej konsoli, która wcale nie wydaje się tracić paliwa. Wręcz przeciwnie - w czasach, gdzie nowe marki mają mieszane szczęście sprzedażowe (jeśli nie są Wukongiem i z Azji), wydawcy często decydują się na sprawdzone środki. A Switch to dobra wymówka na port, na powrót, na... dobra dajcie te Wormsy.
Na pierwszy ogień poszły indyki, które zaczęły bardzo bezpiecznie, serwując darmowe DLC do Balatro. Dodatek, który potwierdza wielkość tej gry. Tylko w ten sposób zasłużyłaby ona na tyle kolaboracji z wielkimi tego gamingowego świata. Pamiętam pierwsze nieśmiałe spojrzenie na tego pokera (TUTAJ), kiedy jeszcze obejmowało mnie embargo. Lekko zszokowany jakością i szybko złapanym uzależnieniem, nawet nie miałem pojęcia, jak to wam przekazać. Dziś o Balatro zna każdy, a twórca nawet zastrzega sobie w testamencie, żeby nigdy nie stało się grą hazardową. To jest tak dobre, że każdy chciał kawałek tego tortu! Zdecydowanie rzecz do sprawdzenia. Swoją drogą Balatro jest obecnie w promocji -10% i zapłacicie za niego 58,49 zł. Wart jest wiele więcej, ale... nie kupujcie, jeśli chcecie pograć jeszcze w inne gry.
Neva to produkcja już znana z poprzednich pokazów, więc można odhaczyć tylko październikową datę premiery. Zakładam, że recenzja się u nas pojawi kilka dni po niej, gdyż zazwyczaj w tym przypadku dostajemy klucz równo z jej debiutem. Moth Kubit wygląda, jakby bardzo chciało uderzyć w target takiego Undertale, ale daleka droga przed nimi. Coffee Talk przenosi się do Tokyo, żeby przypomnieć nam, że nie graliśmy w żadne poprzednie - jeśli jest inaczej, podzielcie się, bo z natury unikam.
Seria DLC w bliższej i dalszej przyszłości raczej nikogo nie zachwyciła, nawet jeśli chodzi o genialne Sea of Stars. Zagram na pewno, ale to dopiero przyszły rok, więc zdążę 8x zapomnieć, że w ogóle ma się to pojawić. Morsels całkiem nieźle brzmiało na papierze, kiedy twórcy się nią chwalili. Prezentacja szybko podpowiedziała, że na ten moment nie ma się czym zachwycać. I tak miło, że na etapie pomysłu było to coś warte, bo Date Everything nawet tym się nie mogło pochwalić. Jeśli ktoś czuje pociąg do swojej lampki i szafy, to może iść się spełniać. Ja pas.
Za to mam nadzieję zapoznać się z Peglin, które było pierwszą grą z mojej ulubionej kategorii "available later today". Wygląda dość bezpiecznie, nawet uroczo, ale koncept wydaje się kreatywny. Puszczamy kulkę, która ma rozbić jak najwięcej klocków w celu zwiększenia naszego ataku na turowym polu walki. Miło mieć taki wpływ na akcję i nie być uwiązany jakąś aktywną pierdołą - patrzę na Ciebie Paper Mario.
Wobbly Life wygląda bardzo... wobbly. Raczej nie będę targetem tej przygody, a i nie jestem przekonany do przyjętego stylu. Znam ten "artyzm" i ani to ładne, ani tym bardziej ciekawe. O wiele przyjemniej wygląda Pico Park 2, gdzie wraz z innymi graczami będziemy uruchamiać szare komórki, żeby pokonać przygotowane pod kooperacje levele. Recenzji nie wykluczam, choć miejcie świadomość, że to gra z niższej półki cenowej. Miejmy nadzieję dlatego, że na start wypada kupić przynajmniej dwie sztuki, a nie dlatego, że to taka bieda.
Kilka szybkich wstawek przypominających (... że Metal Slug Tactics kiedyś wyjdzie) i gwóźdź niezależnego programu - Pizza Tower. Dziwiłem się, że ona nie debiutowała na Switchu. To środowisko wydaje się dla niej idealne. Tak pod kątem grafiki, jak i samej rozgrywki. Na Steam opinie przytłaczająco pozytywne, więc nic dziwnego, że deweloperzy z Tour De Pizza zasłużyli sobie na ten Main Event.
Partner Showcase zaczął od kolekcji Tetrisa. Tetris Forever ma zabrać nas w wycieczkę do przeszłości, gdzie poznamy historię tego przemyślanego układania. Zmiany będzie ono zaliczać bardzo delikatne na przestrzeni kolejnych edycji, a i tak zawsze wróci do klasycznej, nieśmiertelnej formuły. Wielu pewnie oleje - ja czekam i spędzę sporo godzin. Nawet się nie oszukuje, że będzie inaczej. Tetris niezmiennie jest złotem.
Nie wiem, czy takim samym złotem okaże się Star Overdrive, bo kilka takich światów na Switchu zaliczyłem i albo są puste, albo tak zamglone i rozmazane, że wolelibyśmy, żeby były puste. Spory ciężar dla leciwej konsoli się zapowiada. Cieszy, że to czasowy exclusive na Switcha, bo wtedy powinni dopieścić to wszystko mocniej. Nikt nie chce zaczynać od blamażu, z którego może się już nie wygrzebać. To i tak melodia przyszłości i rok 2025. Ten, w którym podobno Switch ma zostać zastąpiony przez młodszego brata. Patrząc po ilości zapowiedzi, nie dojdzie do tego prędko... Szybko to tylko Koza przeszła do trzeciej odsłony i przeprowadza inwazję na Nintendo.
Znów rapid fire, żeby oszczędzić czas, na czym ucierpiały potencjalnie dobre gry. Kolejna odsłona The Legend of Heroes, S.T.A.L.K.E.R. i Worms Armageddon, to nie są pozycje do zlekceważenia. Tyle dobrego, że o robakach mogliście się dowiedzieć ciut wcześniej, jeśli śledzicie nasze newsy (mało ich, wiem, recenzje piszę). A SpongeBob to chyba chce się ścigać ze Smerfami w ilości wydawanych gier. To dopiero amunicja do karabinu maszynowego...
Na osi czasu mocno rozsiadł się Capcom ze swoimi kolekcjami bijatyk. Już nie tylko czekamy na Marvel vs. Capcom, bo zaraz po nim mamy dostać Capcom Fighting Collection 2. Bijatyk nigdy za wiele, a prawdę powiedziawszy próżno szukać nowych marek godnych uwagi. Klasyka jest bezpieczna, klasyka jest najlepsza. W niczym mi to nie przeszkadza, szczególnie że można sobie przypomnieć o istnieniu takich tytułów jak PowerStone czy Project Justice. Pamiętam je... stary jestem.
Atelier Yumia wyglądało, jakby bardzo liczyło na nowego Switcha, zanim zdąży zaliczyć debiut na starym. Trochę pokaz slajdów, a trochę mnie nie interesuje. O wiele bardziej czekam na powrót Suikodenów, bo Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes raczej tylko obiecywało i już umarło, oraz na odświeżonego Dragon Questa III. Mimo wielkości tych gier to wiedzieliśmy o nich już dawno. Powiedziałbym, że dobrze znać datę premiery, ale Marzec 2025 dla Suikodenów sprawił, że mi smutno. Łzy otarłem przy kolejnej kolekcji Castlevanii, bo pojawiła się już dzisiaj na eShop. Tym razem padło na trio z DSa, co wciąż przypomina nam, że każdy by chciał Symphony of the Night. Na bezrybiu...
Fani Cywilizacji pewnie pieją z zachwytu, że planuje ona nawiedzić również Switcha, bo to oznacza wiele konsolowych uproszczeń, które wyszły im bokiem już przy VI części. Do tego kilka produkcji dla mangoentuzjastów, jakaś farma, bo wstyd by było nie pokazać żadnej i główne danie w postaci Yakuza: Kiwami - ...też dla mangoentuzjastów. Niby ta odsłona pojawiła się na PlayStation 4 w 2017 roku, ale i tak niewielu się spodziewało, że Switch podejmie się jej udźwignięcia. Dla niektórych kolejna wymówka na stracenie setek godzin w tej pokręconej piaskownicy, a dla innych... wymówka, żeby przekonać się do serii? Gdzie lepiej, jak nie na Switchu!
Wszyscy switchowcy - jesteśmy bezpieczni. Będzie w co grać na ulubionej konsoli, która wcale nie wydaje się tracić paliwa. Wręcz przeciwnie - w czasach, gdzie nowe marki mają mieszane szczęście sprzedażowe (jeśli nie są Wukongiem i z Azji), wydawcy często decydują się na sprawdzone środki. A Switch to dobra wymówka na port, na powrót, na... dobra dajcie te Wormsy.