Nie tylko grami człowiek żyje. Przynajmniej nie powinien, a jeśli już musi trzymać się kurczowo tej formy rozrywki, to miło by było upchnąć tam dodatek czytelniczy. W tej materii niezawodne pozostaje Wydawnictwo APN Promise, które już zdołało przywitać się z fanami Nintendo przy dwóch pozycjach - Wielkiej Księgi Mario i Historii Pokemon. Obie mieliśmy okazję dla Was recenzować, a do samego Mariana zdążyliśmy nawet wrócić - TUTAJ - co podyktowane było niekoniecznie udanym tłumaczeniem.
Tłumaczeniem, bo ta, jak i poprzednie pozycje pochodzą z brytyjskiego czasopisma Retro Gamer. Oryginalnie wydane jako Bookazine/magazyn, zostały u nas przekształcone na pełnoprawną książkę. Lepszy papier, twarda oprawa, to może nie wpłynie na samą zawartość, ale na jakość i trwałość produktu już tak. Przeciętny brytyjczyk wrzuci to do pudła na strychu, a Ty będziesz mógł dumnie trzymać na półce - gdzie minusy? Wadą poprzednich książek, a w szczególności niechlubnego Mario w pierwszej wersji, było dość surowe przełożenie na nasz język. I to nie tyle nasz polski, a nasz graczy. Nie mam za złe tłumaczowi braku znajomości tego półświatka, ale bezpieczniej oddać to w ręce kogoś, kto się w nim obraca. Tego, kto wie, co tłumaczyć, a co spokojnie przyjęliśmy i używamy w języku angielskim.
Zanim jednak przejdę do swoich odczuć w tej materii, winny jestem wam informację, CZYM ta książka w ogóle jest. Bo choć nazywana jest Wielką Księgą Nintendo, to błędem byłoby oczekiwać od niej pełnoprawnej i bogatej w ciekawostki historii. Jest to zbiór niezwiązanych ze sobą artykułów, które ulepione zostały w jedną całość. Ta na swoich kolejnych stronach ma nas zabrać po osi czasu - od NESa aż do Switcha.
W teorii nie ma w tym nic złego i z punktu czytelnika bardzo łatwo będzie sobie podzielić chłonięcie całości na konkretne części. Nie będzie to jednak miało takiej spójności, jaka cechowała Historię Pokemon (tam najmocniej można było ulec wrażeniu, że to jedna całość), korzystając często z drogi na skróty. Z analitycznych tekstów sprzętu lub jego historycznego znaczenia, przeskoczymy na jakieś banalne listy najlepszych gier. Miło je przejrzeć, ale czy niosą jakąś wielką wartość? Czy opinia czytelników Retro Gamera ma większe znaczenie niż YouTuberów spamujących takimi materiałami każdego dnia? Inna sprawa, że nie wszystkie konsole dostały takie zestawienia. Jest NES, Game Boy Advance, GameCube, ale już na Nintendo 64, czy Wii się nikt nie połasił - potwarz dla klasyka z trójzębnym padem! Z jednej strony Retro Gamer nie przewidział, że w przyszłości trafi to do zbiorczego wydania, ale brak takiej ciągłości razi po oczach. Niewiele by kosztowało przygotowanie takiego zestawienia samemu, wewnątrz redakcji.
Jest to więc pozycja sympatyczna, budząca miłe wspomnienia (lata 90’, Nintendo 64 w pokoju = król osiedla), ale zawierająca wiele znamion olewczego podejścia. Jakbym chciał się uprzeć, to taki Bookazine nazwałbym skokiem na kasę. W Polsce, gdzie tych artykułów nie mieliśmy i wydane są one w o wiele bogatszej formie, tak brutalny być nie mogę. Przejdźmy jednak do mięsa. Tego, co już raz zawiodło, więc należy trzymać rękę na pulsie. Za tłumaczenie The Big Book of Nintendo zabrał się Pan Nindyk, którego zawziętą walkę o promocję i rozpoznawalność produkcji niezależnych ze Switcha możecie znać ze strony nindyki.pl. Sama ta informacja powinna już nieco uspokoić niedowiarków sparzonych po pierwszym Mario. Tłumaczenie jest… ok. I teoretycznie mógłbym postawić tu kropkę, odłożyć książkę i mieć poczucie wykonanej roboty - zakładam, że tak zrobiła większość. Tyle że jak mawiał Michał Anioł: Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość… a ja czepialstwo mam w naturze.
Sam Nindyk wspominał o swoich trudnościach z tłumaczeniem. Nie miały one związku z samym przełożeniem angielskiego na polski, a ze zmieszczeniem się w odpowiednich ramach. Przygotowana makieta jest również dziełem Retro Gamera, więc trzeba się w nią wstrzelić.
Swoją drogą, jeśli już o makiecie mowa, to grafik tych Bookazinów niezmiennie mi imponuje swoim podejściem do roboty. Mario to miał, więc i tu wróciło. Rozciągnięte do granic możliwości piksele, które odstają okrutnie od reszty i serwują jakieś pionowe doznanie, o które nikt nie prosił - w książce nawet gorsze niż w magazynie. Ani nie wygląda, ani dobrze się nie czyta - brawo! Wracając do samego tłumaczenia, to pozwolę się posiłkować screenami. Kilka rzeczy razi po oczach i tak po ludzku czyta się je źle. Żadna ze mnie Wisława Szymborska, linijką po łapach nikt nie dostanie, ale może ktoś mnie naprostuje i wyjaśni w komentarzach. Nie wykluczam, że to tylko ja wydziwiam.
Będzie to losowa “drobnica”, która powinna być wyłapana przy redagowaniu lub… przeczytaniu całości w finalnej formie? Wybaczcie, że takie strzelanie z karabinu maszynowego zostawi tu pewien nieład i nadmiar screenów. Inaczej się nie dało. Niekoniecznie poprawne wydaje się przypisywanie rzeczom cech ludzkich. Sprytny to on chyba być nie może, a jeśli był clever, to raczej chciano go nazwać pomysłowym. Pomysłowo był wykonany, a nie sprytnie odpalał gry. Grę tworzy HAL Laboratory, który początkowo jest umiarkowanym hitem… HAL był umiarkowanym hitem, czy gra? Bo jeśli gra, a na to wskazuje reszta tekstu, to - KTÓRA początkowo jest umiarkowanym hitem. Składnia językowa drugiego zdania tej wzmianki trochę kuleje. Nie będę teraz biegał ze sztandarem z napisem interpunkcja, choć i ona mogłaby pomóc, ale dopisanie AŻ do jego śmierci powinno nieco wygładzić całość dla czytelnika. Tu jest trochę takie “jego do jego”. Drobnostka, wybaczam. Uznajmy, że ta kadencja od początku miała być do śmierci i Satoru podpisał cyrograf. Inna sprawa, że nie wyszedłem jeszcze za pierwszą stronę. Przyspieszam! Czym są grafki? Spacja przecinek spacja. Zdanie kręci się wokół grafiki uparcie i nie stara się unikać tego powtórzenia, przez co mam problem z jego zrozumieniem. Zresztą na takie klonowanie wyrazu jestem PRZE-czulony i raczej staram się ich unikać. Ogółem są one traktowane jako błąd, chyba że ich obecność jest nieunikniona - a takie przypadki naturalnie występują. I często mi tu tej intuicji językowej brakuje. Punkt 5. Udoskonaliła model MARIO, zapewniając od tamtej pory szablon dla każdej dwuwymiarowej przygody MARIO. Nie mógł on się przyznać do bycia hydraulikiem pod koniec - dla każdej dwuwymiarowej przygody wąsatego hydraulika - a jeśli zaburzyłoby to nasz szablon, to wystarczyło postawić na prostotę. “Udoskonaliła model Mario, zapewniając od tamtej pory szablon dla każdej JEGO dwuwymiarowej przygody.” Chyba lepiej. Nawet bez jego i powtórki imienia to zdanie miałoby sens dla odbiorcy. Skoro makieta straszy, to zaufajmy czytelnikowi. Gier, bo on wylicza gry i będzie mówił o grach! Razi, bo to albo tłumaczenie częściowe, gdzie po jakimś czasie nie pamiętasz, co pisałeś przed chwilą, albo traktowanie czytelnika jak idioty, który nie jest w stanie ogarnąć ciągu przyczynowo-skutkowego.
Jednak nie mogłaby tego zrobić bez klasycznych gier. Nick Thrope wylicza 25 najlepszych gier, na które głosowali czytelnicy Retro Gamera. Słówko zniknęło, miejsce zaoszczędzone, czytający się nie pogubił na dystansie dwóch zdań. Niewykluczone, że to najbardziej rażący takim podejściem fragment. Zaczęliśmy się kręcić wokół kilku wyrazów, jak w jakimś mrocznym horrorze redaktora. Serii - serii. Akcje-akcje. Jednak - jednak. Walka o to przytulne tłumaczenie w opresyjnych ramach magazynu została tu chyba zaniechana.
Castlevania to seria, której akcja dzieje się w przeszłości - to fundamentalna prawda tej serii. A jednak Aria of Sorrow odrzuca ją, by przenieść akcję (uznajmy, że tę powtórkę odpuścimy, żeby nie używać "się") do 2035 roku, w którym to Dracula został wskrzeszony. Jednak poza nowoczesnym strojem głównego bohatera Somy Cruza...
Wystarczyło tyle, bo jednak wolę, jak te wszystkie powtórzenia sąJEDNAK ograniczane. To chyba zrozumiałe. Ewentualnie możemy iść na przekór i każde następne zdanie zaczynać od jednak, bo JEDNAK jest kontynuacją poprzedniego.
Przykładów można by pewnie mnożyć, ale ani mi za to nie płacą, a i niewielu to w ogóle wyłapie - to drugie może lekko smucić. Niezmienny pozostaje fakt, że jako całość, to fajna pozycja. Przy nieco większej tolerancji do klonowania wyrazów w jednej sentencji będzie godnie stać na półce każdego gracza. Ja po prostu swojej awersji nie wyleczę na poczet jednej pozycji. Mam tylko nadzieję, że ktoś to przeczyta jednym ciągiem, a nie powyrywa sobie zdań z kontekstu. Nabierzmy wiary w czytelnika, a nie zakładajmy, że to istota nierozumna i zdążyła zapomnieć, co przetrawiła. Nawet jeśli tak to napisał Retro Gamer, to te dwa języki są na tyle różne, że wierne tłumaczenie wyraz po wyrazie nie ma żadnego sensu. Jeśli jest konieczność poprawy (bez zmiany kontekstu i zaburzeń formy), to powinni co najwyżej podziękować i wysłać bombonierkę. To czasami wygląda jak przemielone przez system, który po swojemu te zdania sobie podzieli i uzna za poprawne. Czynnika ludzkiego mi tu czasami brakowało. Czy to niechlujstwo na poziomie pierwszego Mario? Zdecydowanie nie. Możecie spać spokojnie. Kilka rys tego nie zmieni.
Wystarczyło tyle, bo jednak wolę, jak te wszystkie powtórzenia są
Przykładów można by pewnie mnożyć, ale ani mi za to nie płacą, a i niewielu to w ogóle wyłapie - to drugie może lekko smucić. Niezmienny pozostaje fakt, że jako całość, to fajna pozycja. Przy nieco większej tolerancji do klonowania wyrazów w jednej sentencji będzie godnie stać na półce każdego gracza. Ja po prostu swojej awersji nie wyleczę na poczet jednej pozycji. Mam tylko nadzieję, że ktoś to przeczyta jednym ciągiem, a nie powyrywa sobie zdań z kontekstu. Nabierzmy wiary w czytelnika, a nie zakładajmy, że to istota nierozumna i zdążyła zapomnieć, co przetrawiła. Nawet jeśli tak to napisał Retro Gamer, to te dwa języki są na tyle różne, że wierne tłumaczenie wyraz po wyrazie nie ma żadnego sensu. Jeśli jest konieczność poprawy (bez zmiany kontekstu i zaburzeń formy), to powinni co najwyżej podziękować i wysłać bombonierkę. To czasami wygląda jak przemielone przez system, który po swojemu te zdania sobie podzieli i uzna za poprawne. Czynnika ludzkiego mi tu czasami brakowało. Czy to niechlujstwo na poziomie pierwszego Mario? Zdecydowanie nie. Możecie spać spokojnie. Kilka rys tego nie zmieni.
Dziękujemy za egzemplarz do recenzji APN Promise S.A.