The Legend Of Zelda: Skyward Sword HD jest remasterem jednej z wielu przygód Linka, a gra pierwotnie pojawiła się na konsoli Wii. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie grałem w oryginalną wersję tej gry, więc z mojej perspektywy jest to podejście do kolejnej części tej serii. Skyward Sword przedstawia historię z samego początku chronologii The Legend of Zelda, więc jest idealną częścią, aby dać się wciągnąć w historię królestwa Hyrule.
Z jednej strony chciałbym unikać porównywania tej gry do jej poprzedniczki z najnowszej konsoli Nintendo. Z drugiej wiem, że wiele osób, które dopiero zaczyna swoją przygodę ze Switchem miało okazję zagrać w Breath of the Wild i to była ich pierwsza styczność z The Legend of Zelda, lecz recenzowany tytuł zapewnia diametralnie różne wrażenia. Przede wszystkim, Skyward Sword oferuje liniową rozgrywkę. Owszem, lokacje są mniej lub bardziej otwarte, ale mamy tu do czynienia z klasyczną grą przygodową, taką, której początki sięgają konsoli NES (w Polsce znanej jako ‘Pegazus’).
Pora na przygodę!
Termin gra przygodowa coraz rzadziej definiuje teraźniejsze gry, ale Skyward Sword idealnie wpasowuje się w ten opis. Pomimo tego, że rozgrywka jest liniowa, to kluczowa jest tutaj eksploracja. Jednak nie wygląda ona tak jak w innych współczesnych grach. Nie zobaczymy tu wielu znanych ułatwień takich jak quest log i oznaczanie celi na mapie. Kolejne miejsce, które popchnie fabułę naprzód, często musimy znaleźć na podstawie rozmów z innymi postaciami lub wskazówek pojawiających się w świecie gry.
Same lokacje są rozbudowane i niezwykle ciekawe w kwestii struktury i rozkładu. Wraz z rozwojem fabuły, mapy odkrywają przed nami kolejne sekrety. Znajdujemy skróty, które pozwalają nam szybciej się przemieszczać pomiędzy ich zakątkami, a rozmiary lokacji stają się naprawdę imponujące. Pozytywne wrażenia z poruszania się po świecie potęguje muzyka — świetne kompozycje wykonywane przez orkiestrę nie raz zapadają w pamięć i zawsze oddają klimat danej lokacji. Doskonała oprawa dźwiękowa w ogóle mnie nie zdziwiła, ponieważ seria znana jest z mechanik związanych z muzyką. W Ocarina of Time wygrywaliśmy melodie na okarynie, tutaj natomiast musimy poruszać naszym joyconem niczym batutą, aby wydawać dźwięki z harfy, która jest ważnym elementem historii.
Same lokacje są rozbudowane i niezwykle ciekawe w kwestii struktury i rozkładu. Wraz z rozwojem fabuły, mapy odkrywają przed nami kolejne sekrety. Znajdujemy skróty, które pozwalają nam szybciej się przemieszczać pomiędzy ich zakątkami, a rozmiary lokacji stają się naprawdę imponujące. Pozytywne wrażenia z poruszania się po świecie potęguje muzyka — świetne kompozycje wykonywane przez orkiestrę nie raz zapadają w pamięć i zawsze oddają klimat danej lokacji. Doskonała oprawa dźwiękowa w ogóle mnie nie zdziwiła, ponieważ seria znana jest z mechanik związanych z muzyką. W Ocarina of Time wygrywaliśmy melodie na okarynie, tutaj natomiast musimy poruszać naszym joyconem niczym batutą, aby wydawać dźwięki z harfy, która jest ważnym elementem historii.
Lochy i potwory
Jednym z najbardziej kluczowych, a wręcz ikonicznych elementów klasycznych gier ze świata The Legend of Zelda są tak zwane Dungeon’y. Są to zamknięte lokacje, które wymagają od nas odblokowania sekwencji zablokowanych przejść. To pozwala dostać się do serca lochu, gdzie zazwyczaj spotkamy bossa chroniącego pewnej nagrody. Zaczynamy z małą ilością przedmiotów, które mogą wchodzić w interakcję z otoczeniem i zagadki środowiskowe są pierwotnie dość proste. To zmienia się dość szybko, ponieważ do naszego arsenału co chwilę dodajemy nowe zabawki. A to powoduje, że musimy użyć kombinacji kilku przedmiotów, aby pokonać jakąś przeszkodę.
I właśnie to jest dla mnie kwintesencja gier z Linkiem w roli głównej. Szukanie odpowiedniej kombinacji ruchów i przedmiotów aby dojść do momentu ‘eureka’, który pozwoli nam na przejście dalej. Zagadki potrafią być naprawdę skomplikowane i wymagać od nas nie lada wysiłku, ale im bardziej się natrudzimy, tym większa jest satysfakcja z rozwiązania problemu.
I właśnie to jest dla mnie kwintesencja gier z Linkiem w roli głównej. Szukanie odpowiedniej kombinacji ruchów i przedmiotów aby dojść do momentu ‘eureka’, który pozwoli nam na przejście dalej. Zagadki potrafią być naprawdę skomplikowane i wymagać od nas nie lada wysiłku, ale im bardziej się natrudzimy, tym większa jest satysfakcja z rozwiązania problemu.
Ruch to zdrowie
Rozgadałem się o eksploracji, ale musimy cofnąć się o krok i porozmawiać o najważniejszym aspekcie tej gry, czyli o sterowaniu. Domyślnym sposobem na poruszanie naszą postacią jest sterowanie ruchowe, czyli takie jak w pierwotnej wersji na konsolę Wii. Moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, ruchy mieczem i tarczą były naturalne, czułem jakby joycon był przedłużeniem mojej ręki. Problemy zaczęły się chwilę później, kiedy rozpoczęły się sekwencje, na których latamy na naszym wiernym ptasim towarzyszu. W momentach gdzie wykonujemy wiele następujących po sobie ruchów orientacja joycona się gubi, i musimy ją resetować za pomocą klawisza Y. Wii nie miało tego problemu, ponieważ posiadało cel, więc kontroler zawsze wiedział, w jakiej jest pozycji. Tutaj niestety musi być to w pewnym sensie symulowane, co niestety sprawia problemy, szczególnie na początku.
Po pewnym czasie wciskanie klawisza Y wchodzi w nawyk i wszystkie ruchy znów wydają się dość naturalne, ale z pewnymi wyjątkami. Na przykład w sytuacjach gdzie musimy dokładnie wycelować z łuku i w trakcie celowania zmieniać kierunek. Ruch będzie potrzebny do wszystkiego. Walki, wybieranie wypowiedzi w menu, pokonywanie przeszkód środowiskowych (np. balansowanie na kładkach), używanie przedmiotów, a także wiele, wiele innych sytuacji.
Po pewnym czasie wciskanie klawisza Y wchodzi w nawyk i wszystkie ruchy znów wydają się dość naturalne, ale z pewnymi wyjątkami. Na przykład w sytuacjach gdzie musimy dokładnie wycelować z łuku i w trakcie celowania zmieniać kierunek. Ruch będzie potrzebny do wszystkiego. Walki, wybieranie wypowiedzi w menu, pokonywanie przeszkód środowiskowych (np. balansowanie na kładkach), używanie przedmiotów, a także wiele, wiele innych sytuacji.
Oczywiście sterowanie ruchowe nie jest obowiązkowe i możemy zmienić tryb na taki, który będzie używał jedynie gałek i klawiszy. Próbowałem grać w tym trybie i muszę przyznać, że postacią steruje się dość wygodnie. Ba, na pewno jest wiele miejsc, na przykład niektóre walki z bossami, gdzie używanie tego sposobu sterowania ułatwi nam rozgrywkę. Ja zdecydowałem się jednak na sterowanie ruchowe i to właśnie w tym trybie ukończyłem całą grę. Było to spowodowane tym, że wymachiwanie joy-con’em wydawało mi się czymś, pod co gra jest zaprojektowana i po prostu pasowało do całości.
Element zaskoczenia
Pomimo tego, że z racji liniowości rozgrywki, teoretycznie wiemy czego się spodziewać, gra często lubi zaskakiwać. Wielu przeciwników możemy pokonać siłą i niezliczonymi uderzeniami bronią. Aczkolwiek na większość jest jakiś sposób i jeżeli uda się nam go znaleźć, diametralnie ułatwia to walki. Podobnie jest z poruszaniem się po świecie. Gra nakłania nas do eksperymentowania i próbowania różnych rozwiązań, a satysfakcja z kolejnych odkryć motywuje do dalszego kombinowania.
Właśnie za to uwielbiam gry ze świata Hyrule: nie każą nam bezmyślnie wykonywać w kółko tych samych czynności, a starają się pobudzić naszą kreatywność. Nie zobaczymy tutaj wielu utartych schematów, a zamiast tego cały czas spotykamy się z nowymi rozwiązaniami. Pomysłowość to słowo, które zazwyczaj przychodzi mi na myśl, spędzając czas z Linkiem.
Właśnie za to uwielbiam gry ze świata Hyrule: nie każą nam bezmyślnie wykonywać w kółko tych samych czynności, a starają się pobudzić naszą kreatywność. Nie zobaczymy tutaj wielu utartych schematów, a zamiast tego cały czas spotykamy się z nowymi rozwiązaniami. Pomysłowość to słowo, które zazwyczaj przychodzi mi na myśl, spędzając czas z Linkiem.
Zadania poboczne w The Legend of Zelda: Skyward Sword HD
Nie samym ratowaniem świata człowiek żyje i czasem trzeba pomóc mieszkańcom naszej wioski znaleźć kilka kurczaków. Największą bolączką związaną z zadaniami pobocznymi w Skyward Sword jest brak quest loga. Musimy pamiętać do kogo zwróciliśmy się po quest, co mamy zrobić i gdzie szukać wskazówek. Na szczęście gra dozuje ilość questów wraz z postępem fabuły, ale osoby przyzwyczajone do bardziej nowoczesnego sposobu zarządzania questami mogą mieć problem z tym rozwiązaniem.
Uważam, że Skyward Sword HD jest naprawdę udanym remasterem, który pomimo upływu 10 lat od premiery oryginału nadal powinien trafić do serc graczy. Pomimo tego, że niektóre mechaniki się lekko zestarzały i współczesne gry mają do nich inne podejście, to sama rozgrywka jako całokształt moim zdaniem broni się do dziś.