„Trzynastka” to francuskojęzyczny komiks, który pierwszy raz ujrzał światło dzienne w 1984 roku. Belgijscy twórcy Jean Van Hamme i William Vance, mocno inspirowali się szpiegowskimi klimatami Tożsamości Bourne’a, Roberta Ludluma. Skromne początki w magazynie Spirou przerodziły się w serię składającą się z kilkunastu tomów.
Sukces spowodował zainteresowanie innych źródeł przekazu. Za sprawą Ubisoftu w 2003 roku pojawiła się gra wydana na wszystkie wiodące w tamtym okresie platformy. Jej fabuła opierała się na pierwszych 5 tomach. Niestety, kiepska sprzedaż i mieszane reakcje branży zmusiły francuzów do porzucenia planów na pełnoprawną kontynuację. Trudno o takiej mówić w kontekście XIII2: Covert Identity, które wydane zostało jedynie na telefony komórkowe. Mimo tych wszystkich przeciwności losu gra obrastała w niektórych kręgach kultem. Urzekała komiksowością, cel-shadingową grafiką i ciekawą fabułą. Sam darzyłem ją bardzo dużą sympatią, więc wieść o jej odświeżeniu była przeze mnie ciepło przyjęta...
Najgorsza gra 2020 roku?
Kiedy firma Microids przejęła prawa od Ubisoftu, potrzebowała studia, które przełoży tytuł na nową generację. Do tej roli wybrano PlayMagic. Według wielu źródeł planowany był jedynie remaster odkurzający leciwy oryginał. Wszystko szybko zweryfikował brak większości materiałów źródłowych i brak możliwości wydobycia ich ze starego kodu gry. Ostał się głównie dubbing z Davidem Duchovnym (Archiwum X) w roli głównej. Remaster przerodził się w pełnoprawny remake.
Wiele osób odeszło ze studia już po wcześniejszym nieudanym projekcie Arktika.1 (studio straciło kontrakt przez brak postępów), więc do pracy przystępowali w okrojonym składzie. Te przebiegały bardzo powoli, a wymagania nieustannie rosły. W międzyczasie na horyzoncie pojawił się kolejny remake do zrobienia - Stubbs the Zombie. Doszło do jeszcze większego spowolnienia oraz podzielenia już niewielkiej grupy na mniejsze podzespoły.
Wtedy też zdecydowano się na wypuszczenie zajawki z premierą nowej XIII na listopad 2019. Stanowczo za mało czasu. Kiedy już udało się przełożyć grę o całe 12-miesięcy, codzienne życie wszystkich doznało Covidowego wstrząsu. Studio straciło kontrakt na Stubbsa i znów zmagało się z problemami. Crunch, brak płacy, otoczenie licznych stażystów, oraz nierealistyczne obietnice szefa nie mogły się dobrze skończyć. Remake XIII został zmieszany z błotem. Całość tonęła w bugach, a duch cel-shadingowego oryginału został wydarty na rzecz czegoś określanego „bieda Fortnitem”. W tej grze nie zgadzało się nic. Jej największym „sukcesem” okazało się napędzenie sprzedaży oryginalnej odsłony. Wszyscy czuli się oszukani. Dostaliśmy oficjalne przeprosiny i obietnicę poprawy. Ta przychodzi wraz z portem na Nintendo Switch.
Remake remake’u
Do remontu generalnego zabrała się firma Tower Five. Poprawili praktycznie każdy aspekt. Odratowali produkt niezdatny do spożycia. Na ile to było możliwe przywrócili komiksowy charakter całości, pozbyli się wielu haniebnych bugów, poprawili inteligencję przeciwników. Nieświadomi poprzedniej kompromitacji właściciele Switcha mogą spać spokojnie. Dociera do nich gra w pełni zjadliwa. Już na tym etapie pochwalam prokonsumenckie podejście Microids. Łatwo było sobie wyobrazić PR-owe hasełka i próbę przeczekania wściekłości graczy. Zajęło to sporo czasu, ale wreszcie można realnie ocenić, czy XIII po tylu latach się obroni?
Z Belgiijskiego komiksu na konsole
Cierpiący na amnezję budzimy się nieświadomi na plaży. Odnalezieni przez lokalną ratowniczkę mamy przebłyski ucieczki ze statku. Pewna jest rana postrzałowa i wytatuowana Rzymska trzynastka na ramieniu. Przy sobie mamy jedynie klucz z bankowego depozytu. O dochodzeniu do siebie nie może być mowy. Szybko jesteśmy namierzeni przez grupę najemników, którzy zdają się wiedzieć o nas więcej niż my sami. Zmuszeni do walki o swoje życie obieramy jedyny możliwy kierunek – bank. Tam nawiedzeni kolejnymi wspominkami odnajdujemy bombę, którą sami podłożyliśmy. Zanim choćby spróbujemy poskładać wszystko w jedną całość, czeka nas kolejna ucieczka. Schwytani przez FBI usłyszymy zarzuty zabójstwa prezydenta Stanów Zjednoczonych, Williama Sheridana.FPS-y często podchodzą do wątku fabularnego po macoszemu. Jakiś zły, trzeba strzelać, kiedyś zabić. Mają nie tyle nas intrygować, co dawać jakąś wymówkę do masowej eksterminacji. Komiksowe geny XIII zawsze były jej największym sprzymierzeńcem. Fabularnie wyróżniała się wiele lat temu i nie ma się czego wstydzić dzisiaj. Jest tu sporo szpiegowskiego kiczu, ale te oklepane motywy też mają swój urok. Są niezbędne zwroty akcji i to wszystko powoli się przed nami zazębia. Użycie bohatera z utraconą pamięcią ułatwia immersje. Wiemy tyle, co on.
Zgrzyt pojawia się przy jakości audio. Wiele rzeczy udało się odratować, ale to kuleje najmocniej. Głosy potrafią brzmieć jak z innej bajki, a do tego dochodzi notoryczny miks głośności. Raz coś jest ciszej, raz głośniej, ciężko nadążyć. Szczególnie odczuwalne przy tekstach Duchovnego. Ścieżka dźwiękowa świetnie współgrała z oryginalną odsłoną i smutne jest to, że nie została tu należycie dopieszczona. Nie wykluczyłbym kolejnych poprawek na tym polu, ale aktualnie jest to rażący problem.
Switchowe 30 klatek
Wersja na Nintendo miewa problemy. Zazwyczaj rosną, im większa jest lokacja do której wchodzimy. Twórcy obiecali stałe 30 klatek na sekundę, ale na tym polu nie dowieźli. Przycięcia z okazji wybuchów może nie wpłynęły jakoś znacząco na gameplay, ale są odczuwalne. Taki już nasz los, switchowców. Ktoś może zapytać, jak to nie wpływa znacząco na gameplay? Na pewno pomaga w tym sztuczna inteligencja przeciwników. Wspomniałem, że doszło do poprawy względem wersji sprzed prawie 2 lat, ale ta poprzeczka nie była wysoko zawieszona. Nowi adwersarze są mądrzejsi, ale nie są najbystrzejszymi, z jakimi przyjdzie się nam mierzyć. Bardzo lubią wbiegać bezmyślnie pod celownik. Ofensywna taktyka z shotgunem w ręku była tu bardzo skuteczna. Nie chce tym samym zrażać do tej gry, bo sporo wrogów ostrzeliwuje nas z dystansu, a i wzięcie zakładnika bawiło mnie tak samo, jak w 2003.
Napisałbym coś, ale….
Poza najważniejszym trybem fabularnym gra oferuje rozgrywkę multiplayer. Można się bawić lokalnie, na jednej konsoli z podzielonym ekranem, albo online. I z chęcią bym poświęcił ten akapit na rozgrywkę po sieci, ale szukanie rywali trwało dłużej niż napisanie tego tekstu…
Nostalgia
Czasu spędzonego z XIII nie zaliczam do straconych. Bawię się całkiem nieźle i mam spory problem z jej realną oceną. Czuję, że działa u mnie nostalgia i miłe wspomnienia z oryginałem. Całokształt na czele z fabułą trzyma przy ekranie. Misje są stosunkowo krótkie, w różnorodnych lokacjach, a napisy końcowe można zobaczyć po około 5h. Z drugiej strony mam świadomość problemów, jakie napotykałem po drodze. Żaden nie zachęcał do natychmiastowej archiwizacji programu, ale nie sposób ich pominąć. Mijają lata, a ten tytuł dalej tylko puka do bram czegoś więcej. Remake bez wątpienia nie będzie fundamentem nowego kultu, ale tak jak oryginał uplasuje się w kategorii przeciętniaka z potencjałem. Wolisz grę z problemami, przy której dobrze się bawisz, czy idealnie dopracowaną, od której ciekawsza jest schnąca farba?
Dziękujemy firmie PLAION za dostarczenie gry do recenzji.
Plusy:
Fabuła po latach wciąż stoi na wysokim poziomie (jak na ten gatunek)
Poprawki z re-remake’u sprawiły, że powrót do przeszłości jest miły