Wizorb

Właściciel zdjęcia: Tribute Games

Recenzja Wizorb na Nintendo Switch

Wizorb debiutował na rynku w 2011 roku na Xbox 360 i komputery osobiste. W grze wcielamy się w czarodzieja Cyrusa. Dzięki opanowanej przez niego tajemniczej odmiany magii, jesteśmy w stanie uratować królestwo Gorudo. Magią tą jest... odbijanie piłeczki i rozbijanie bloczków. Tak, w dużej mierze to by było na tyle. Poczciwy czarodziej i jego „paletka” pojawiły się na Nintendo Switch 6 października 2022 roku. Za grę odpowiedzialne jest studio Tribute Games.


Ten czar to ja akurat znam


Rzucając hasło Arkanoid, pewnie każdy wie, o co mi chodzi. Tak już się przyjęło, że to ona określa cały gatunek block breakerów, za którego start wcale nie była odpowiedzialna. Stworzonej przez firmę Taito grze przyświecała misja ratunkowa. Japoński deweloper wyczuł słabnącą popularność gatunku i wewnątrz swoich struktur zorganizował konkurs.

Padło na pomysł duetu Fujita i Tsujino, których finalny efekt gracze dostali w 1986 roku. Ciepło przyjęta gra została nowym standardem dla kolejnych wariacji na temat rozbijania bloczków. Ze świadomości przeciętnego odbiorcy w XXI wieku skutecznie wyparła Breakout z 1976, którego nieco prymitywnym przodkiem było Clean Sweep – tam jednak nie rozbijaliśmy bloczków, a kropki.


Paletka paletce nierówna


Twórcy Wizorb zadbali o małe podkreślenie magicznego motywu całości. Dużą zmianą w porównaniu do klasyków jest możliwość wykorzystania czarów. Jeśli tylko mamy napełnioną manę (wypada z bloczków), to możemy oddać strzał w kierunku ostatniego irytującego nie rozbitego. Ewentualnie skorzystać z siły wiatru i wprowadzić lekkie zamieszanie w szeregi lecącej kulki. O ile to pierwsze wykorzystywałem nagminnie, tak drugie działało z różnym skutkiem. Możemy być wierni ideałom i to wszystko sobie odpuścić, ale przy tak powtarzalnym gameplayu jest to wątpliwa szlachetność. Gra obdarowuje nas maną dość szczodrze, więc grzechem by było nie skorzystać.
Wizorb - przeciwnik
Oprócz bloczków po ekranie biegają stworki. Tematycznie odpowiadające danej krainie. Tu akurat przyznam, że to urocze stworzonka. Bardzo pomagały swoją obecnością wepchnąć kulkę w odpowiednią strefę. Niby wróg, a cieszy! Najbardziej zaś cieszą ich szefowie. Kiedy już przejdziemy 12 leveli w danym świecie, dochodzi do walki z bossem. I ja wiem, że to zawsze tylko duże wersje stworków z danego świata, ale delikatny uśmiech przy walce z nimi się pojawiał. Zawsze niosło to ze sobą choćby minimalną różnorodność. Cel ruchomy, a i zaatakować potrafi.
Wizorb - boss
Wioska Gorudo to nie tylko fabularna wymówka. Mamy tu małe RPG-owe zapędy, a wioskę faktycznie mamy odbudować za zdobywaną walutę. Tym sposobem możemy odblokować sobie sklep, czy zadbać o budę dla psa. I tak, zacząłem budowę nowego Gorudo od budy. Mieszkańcy najczęściej są na tyle wdzięczni, że możemy z ich pomocą odblokować dodatkowe etapy (jakby się ktoś stęsknił za bloczkami). Element prosty, nieskomplikowany, ale mile widziany. Lepsze to od zestawu kolejnych etapów żadną głębszą myślą nie skażona. Warto podkreślić, że gra posiada różne zakończenia, a to już bardzo nietypowa zagrywka.


Kolorowo, że aż uszy bolą


Pixelartowa grafika jak najbardziej pasuje do całości. Twórcy skupili się na minimalizmie, jakiego tego typu gra potrzebuje. Na pewno daleko temu do perfekcji, ale biorąc poprawkę na faktyczny wiek programu daleki byłem od narzekań. Dało się odróżnić różne rodzaje klocków, a i stworki nie są chodzącymi kwadratami. I psa też da się odróżnić. Nawet szczeka jak zagadasz.
Wizorb - Bloczki
I chyba wolałbym, żeby szczekał w nieskończoność, bo może zagłuszyłby tę muzykę. Zapętlone dźwięki irytowały mnie już przy drugim świecie, a całość liczy ich 5. Ktoś to tworząc na pewno chciał się znęcać nad graczem. Zazwyczaj nie przykuwam muzyce aż takiej uwagi. Są dwa przypadki, kiedy wypada ją podkreślić – albo jest genialna, albo fatalna. Od gry tego typu oczekiwałbym, że będzie w kategorii do zapomnienia. Będzie tłem do odbijania piłeczki i przynajmniej nie będzie przeszkadzać. Ta przeszkadzała. A dżingiel z etapów bonusowych – zgroza.

Lekki poślizg?


Ciężko stwierdzić w jakim stopniu wydanie tej gry po tylu latach się obroni. Nie kojarzę natłoku block breakerów na Switchu, ale te które znam wspominam lepiej. Najbliżej temu do Strikey Sisters, które zapewne z Wizorba czerpało garściami, ale na konsoli Nintendo jest już od lat. Największą pustkę odczuwałem przy modyfikatorach rozgrywki. Czasami mnie coś spowolni, czasami zablokuje niszczycielskie skłonności kulki, ale notorycznie było mi tego brak. W tej monotonii domagałem się chaosu. Z początku nawet nasze narzędzie zbrodni porusza się bardzo powoli. Po paru godzinach doszło do tego, że nie żałowałem straconego życia, a straconej prędkości. Frustracja szybko zastąpiła frajdę.
Wizorb - Save Kingdom
Wizorb nie niesie ze sobą wielkiej rewolucji. Jazdę tą paletką uważam za stabilną. Przebieg niski, bezwypadkowa przeszłość. Dziadek jeździł nią tylko aby uratować wioskę. Obeszło się bez płaczu sprzedającego, bo z ewentualnego zakupu samo Tribute Games się zapewne ucieszy. 18 zł za tytuł bądź co bądź nowy (na Switchu), to uczciwa cena. Oferuje on około 5h zabawy, więc nikt przesadnie stratny nie będzie. Fani gatunku docenią, dla innych pozostanie odskocznią od poważniejszych tytułów. Osobiście wolę skakać w innym kierunku.

Dziękujemy firmie Tribute Games za dostarczenie gry do recenzji. 


Plusy:

Thumb Up

RPGowe zapędy i nietypowy dla gatunku nacisk na fabułę

Thumb Up

Różne zakończenia


Minusy:

Thumb Down

Fatalna muzyka

Thumb Down

Za mało modyfikatorów i wkradająca się monotonia

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz