Seria Trine liczy sobie już kilkanaście lat - jak ktoś poczuł się w tym momencie staro, sorry. Cechują ją trzy postaci, które możemy zmieniać w locie podczas rozgrywki oraz natłok łamigłówek środowiskowych krzyżujących się z okazjonalną walką.
Sztuczki rycerza Pontiusa, czarodzieja Amadeusza i złodziejki Zoyi powinny być już wszystkim doskonale znane. Szczególnie bywa ona oczkiem w głowie zwolenników lokalnej kooperacji, gdzie trio bohaterów dostarcza sporo zabawy. W piątej części przyjdzie im powstrzymać spisek i rodzące się nowe imperium, które nieprzychylnie patrzy na takich jak oni. Premiera gry ma miejsce 31 sierpnia 2023 roku.
Krótko o trójni
Tajniki fabuły pozostawiam do odkrycia. Zalążek dało się przeczytać wyżej, ale warto podkreślić, że gry z tej serii można grać bez znajomości poprzedniczek. Chętni mogą je łatwo wychwycić na eShopie (po taniości), ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zacząć od Clockwork Conspiracy. Jeśli jakieś nawiązania występują, to pozostają niezauważone dla casualowego oka, bo nie o historię w Trine tak naprawdę chodzi. Gra niezmiennie skupia się na logiczno-zręcznościowych aspektach, gdzie musimy z głową wykorzystać umiejętności poszczególnych bohaterów. Wiedzieć, kiedy pomóc sobie wyczarowaną platformą, zablokować coś tarczą albo przedostać się na wyższy pułap złodziejską linką z hakiem. Niby od początku serii taplamy się w podobnym zestawie umiejętności, a kolejne epizody wciąż kuszą potencjalnych odbiorców.
Można to łatwo wytłumaczyć jakością produktu. Dopieszczonym aspektem gameplayowym, pomysłowymi zagadkami, a dla wielu też bardzo ładną grafiką, która swoimi magicznymi elementami zgrabnie przenosi nas do wykreowanego świata fantasy. Postawienie na trójwymiarowe elementy w środowisku 2D było strzałem w dziesiątkę, co jeszcze lepiej udowadnia nieudany eksperyment 3D z trzeciej odsłony - gra zbierała bardzo słabe noty.
Szkolna piątka się należy?
Przy tych malowniczych tłach wypada mi się zatrzymać. Naprawdę bardzo rzadko miewam sytuację, gdy zatrzymuje się popatrzeć na krajobraz, a Trine 5 mnie do tego zmuszał co krok. Wydaje mi się, że twórcy z Frozenbyte osiągnęli tu szczyt swoich możliwości, który ciężko będzie przebić. A wszystko to wygląda tak dobrze nawet na leciwym Switchu! Na każdym etapie miałem po kilka elementów, które mi się podobały. Zawsze coś intrygowało z oddali. I choć masz świadomość, że tam nigdy nie trafisz, to i tak miło popatrzeć. To ten niezbędny oddech wytchnienia po serii zagadek, które chwile Ci zajęły, mimo że rozwiązanie okazywało się bardzo proste. Choć zagadki są pomysłowe i ciekawe, tak trudno mi uniknąć wrażenia, że Trine zaczyna zjadać swój ogon. Domyślam się, że zagorzali fani przyjmą nową część z wypiętą piersią, a nowym nawet polecam pozwolić się zauroczyć “piątce”, tak po ograniu kilku odsłon masz deja vu. W moim przypadku nawet dosłowne, bo dałbym sobie wmówić, że już w to grałem, kiedy kolejny raz przyszło mi przechodzić samouczek każdej postaci.
Rozumiem, że to element niezbędny, zawsze podyktowany fabułą, by skrzyżować drogi trzech herosów, ale nikt nie stara się o element zaskoczenia. Złodziejka ma łuk i hak, wojownik chowa się za tarczą, a mag wyczarowuje platformy i skrzynie. Schemat powoli się wyczerpuje. Zagadki w dużej mierze polegają na naszej spostrzegawczości. Dostrzec, kiedy z kogo skorzystać. W kooperacji będzie o to łatwiej, a pozwolić sobie możemy na tryb klasyczny (dana postać nie może się powtarzać) i swobodny (dublowanie dozwolone). Ten drugi może być pomocny przy walkach, bo o ile Trine zawsze traktowałem, jako sympatyczną grę logiczną dla dwojga, tak walkę odbieram jako zło konieczne. Wpasowuje się w trzon opowieści, ale gameplayowo nie ma na nią pomysłu i bywa suchym machaniem mieczem. Jej feeling jest godny gier z najniższego sortu, więc wszystkie fale przeciwników witam ze wstrętem, choć ich tutejsze mechaniczne formy są całkiem fajne. Rozwijanie postaci i nadanie im nowych skilli niewiele zmienia w odbiorze.
Smaczny kotlet
Tytuł pełen sprzeczności. Niby jest dobry i trzyma poziom poprzedniczek, ale jest też do nich w tak dużym stopniu podobny, że mam z tym problem i posmak odgrzanego kotleta. Ten ostatni zaserwowałbym jednak bez wstydu nowym klientom, którzy wcześniej w tej knajpie nie jedli, a pewnie wyszliby zadowoleni. Kosmetykę pokroju zmiany stroju/koloru postaci traktuje jako niewpływający na smak koperek, który ma w niewielkim stopniu przykryć mikrofalowe pochodzenie potrawy. Każdy będzie wiedział najlepiej, czy Trine 5: A Clockwork Conspiracy jest dla niego. Zależy od sympatii do serii i kanapowych kompanów gotowych do przygody (online też jest dostępny, jak się wstydzicie). Zagadki nie zawiodą, świat też nie, a fabułą szybko przestaniecie się przejmować. Gram w to i czuję pilną potrzebę zmian, a potem sobie przypominam trzecią odsłonę, która zmiany serwowała, a teraz każdy chce o niej zapomnieć - mówiłem, że pełno sprzeczności.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Plaion