Recenzja Tomb Raider IV-VI Remastered na Nintendo Switch
Dokładnie rok minął od momentu, kiedy na Switchu gościliśmy odświeżoną Larę Croft i jej trzy pierwsze przygody z serii Tomb Raider. Aspyr nie miał jednak zamiaru na tym poprzestać i szybko ogłosił kolejny pakiet gier, który w teorii dopełnia nam jej kultowe początki. Siódma odsłona - Tomb Raider: Legend - już zaczyna grzebać z rebootowaniem uniwersum, a i mocno zmienia archaiczny gameplay oraz sterowanie Croftowym czołgiem.
Omawiane tu trzy części były wydane w latach 1999-2003 i są nimi kolejno The Last Revelation, Chronicles oraz The Angel of Darkness. Był to dość burzliwy okres na linii deweloper - wydawca i gdy Ci pierwsi czuli się spełnieni wcześniejszymi projektami, potrzeba wydojenia kury była nadrzędna. We wszystkich trzech grach czuć zmęczenie materiału. Czwórka stoi jeszcze na solidnych fundamentach poprzedników, poszerza wielkość mapy, oferuje dozę dowolności i bujanie się na linach. Jest pewnie najjaśniejszym punktem tegoż zestawu, bo najbliżej jej do klasyki. A przecież to klasyki od starych Tomb Raiderów oczekujemy.Chronicles to już paździerz. Nie będę bał się tych słów, bo raz, że cofa się do bardziej skondensowanych poziomów, to potrafi uprzykrzyć życie kiepskimi pomysłami i cała fabuła jest zlepkiem opowieści. To produkt będący pokłosiem zaskakującego finału The Last Revelation, w którym… uznałem, że i tak nie będę spoilerował 26 letniej gry. Na domiar złego jest krótsza od reszty stawki, choć czy przy grze zrobionej na odwal się, jest to na pewno minus? Chyba wypada się cieszyć.
The Angel of Darkness musiało zmienić formułę, a z tą zmianą nie polubili się zagorzali fani Pani archeolog. Pamiętam chłodne przyjęcie w okolicach premiery, które nieco ociepla fakt grania w to zaraz po nieudanym Chronicles. Lara nie jest już tak zahartowana, jak w swoich poprzednich przygodach. Została uraczona paskiem staminy, którego wpływ jest głównie negatywny. Niby logika nakazywałaby nie mieć niezniszczalnej wytrzymałości, ale w praktyce to głównie frustruje.Niemniej nie jesteśmy tu po to, żeby gadać o kilkudziesięcioletnich grach. Uznaje za pewnik to, że to głównie starsi gracze do nich wrócą, bo dla młodszych będą zbyt archaiczne - nostalgia niezbędna! Nie ma tu szeroko pojętego “zarączkizmu”, gdzie sekret to nie sekret, a gra przechodzi się sama. Dodatkowo model sterowania będzie dla dzisiejszych graczy nie do przełknięcia. Oczywiście, tak jak to było w uprzednio ulepszonym trio, tu również znajdziecie dwa modele kontroli Larą, ale… żaden nie jest dobry.
Schemat z teraźniejszych gier w zwykłym biegu działa przyjemniej, ale ta gra powstała z myślą o “tank controls”. Jej wszystkie skoki są zaprojektowane pod to, więc nie jest tak, że podstawienie unowocześnionych praktyk - kiedy to wychylenie w prawo faktycznie skręca w prawo, a nie tylko zmienia perspektywę, nie poruszając Larą - będzie tu zasadne. Gwarantuje, że większość waszych upadków i platformowych porażek będzie związane ze zwiększoną dynamiką idącą w parze ze zmodernizowanych schematem.
Tank, jak to tank, trzeba było się na tym wychować. W innym wypadku będziecie się drapać po głowie, jak w to się dało grać. Z drugiej strony ja do “tanka” mam ogromną sympatię, ale w prerenderowanych poziomach ze sztywno ustawioną kamerą typową dla survival horrorów. Sterowanie w ten sposób Panią archeolog wcale nie porusza za moje nostalgiczne struny.
Inna sprawa, że ten remaster - możliwe, że przez taki mix modeli sterowania - miewa problem z detekcją wszelkich krawędzi, których w tej grze mnóstwo. Notorycznie walczyłem z samą Larą, żeby dostosowała się do moich oczekiwań. Zdecydowanie łatwiej było to na niej wymusić w “tanku”, ale takie ciągłe zmiany nie wychodzą grze na dobre - szczególnie że wraz z nimi zmienia się układ przycisków.Wniosek jest więc dość oczywisty - jest to dokładnie ta sama operacja, co przy Tomb Raider I-III Remastered(tylko gry gorsze) gdzie możesz przeskakiwać między starą i nową grafiką w locie. I ja nie mam z takim czymś problemu, bo i kibicuje Aspyr, żeby przywrócili jak najwięcej staroci w taki sposób. Nawet jeśli sprawia on wrażenie drogi na skrót, gra zyskuje tak mało, jak Angel of Darkness (tu przełączenie grafiki nie zrobi takiego wrażenia, jak w poprzednich grach) i jeśli… nie wszystkie gry znoszą go zbyt dobrze. O wiele łatwiej było pochłonąć dwa Soul Reavery, które przecież też straszyły archaizmami, ale mimo tego starzeją się godniej. Tomb Raider, a szczególnie odsłony IV-VI, pokazuje za dużo zmarszczek, za szybko. Czwórka jest jeszcze napędzana tym feelingiem z przeszłości, ale kolejne dwie gry to już mniejszy/większy zawód. Taki sam, jakim były, kiedy się pojawiły. Kuse stroje protagonistki niewiele tu zmienią, bo idąc tym tropem, to Bloodrayne jest najlepszą grą w historii. I do cholery jasnej, gdzie jest pasek, żeby było w tej grze jaśniej?!
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Sandbox Strat
Plusy:
Doceniam przeniesienie staroci na nowe platformy i możliwość podejrzenia starej grafiki w każdym momencie - ma to sporo uroku (tym więcej, im większa nostalgia)
Czwórka to wciąż przyzwoity Tomb Raider z ciekawym finałem gry…
Minusy:
…bo dwie pozostałe części mają sporo brudu pod paznokciami
Brak prostej funkcji dostosowania jasności w opcjach
Dwa modele sterowania - ani jednego dobrego
Częste problemy z detekcją krawędzi rodzą frustrację
Angel of Darkness nie jest taki zły jak głoszą legendy ;-) Fakt strasznie męczyłem się zna PS2, gra była niemiłosiernie zbagowana i niedorobiona, sam historia i gameplay nie były najgorsze.
Dałem jej jednak szansę i niedawno ograłem wersję z GoGa i bawiłem się całkiem fajnie.
Robert
19.02.2025 12:37
Last Revelation wydaje się mega odświeżający po podobnych do siebie 1,2,3, a w Chronicles ani w AoD nie grałem jeszcze. Zobaczymy co powiem jak już do nich dojdę :)
korazdrzewa
19.02.2025 12:41
Last Revelation określiłbym jako to samo, ale z większą dowolnością, co może się też wiązać z poczuciem zagubienia - ale hej, przecież masz być archeologiem, to pasuje! Chronicles bym nazwał to samo, ale na odwal się i na złość uciążliwemu wydawcy. A Angel of Darkness nazwałbym to samo + tona zbędnych urozmaiceń :D
Robert
16.03.2025 22:25
Minął miesiąc i właśnie ukończyłem LR. Naczytałem się, że taka trudna część, a nie było tak źle, choć niektóre sekcje dały mi w kość. Dwukrotnie zaliczyłem na Switchu pierwszą trylogię od deski do deski, więc może to też kwestia wprawy :). Teraz przede mną Chronicles - mam nadzieję, że się zbytnio nie zawiodę :).
korazdrzewa
17.03.2025 11:35
Na dwoje babka wróżyła. Jak tak ciśniesz ze świadomością, że to stare gry, to i wiele wybaczasz. Przyzwyczaiłeś się do wielu defektów. Z drugiej strony, jak jest duża miłość do TR (a tak wnioskuje po "dwukrotnie zaliczyłem pierwszą trylogię"), to Chronicles może odstawać, bo i tak było, gdy wychodziło :D
Niko
Robert
17.03.2025 18:31
U mnie jest o tyle niecodzienna sytuacja, że w czasach świetności w ogóle w TR nie grałem, w żadną część. Polubiłem te klasyki dopiero wraz z premierą TR 1-2-3 Remastered. Także sentymentu brak :). Przy czym gram od ~30 lat, więc nie jestem rozleniwiony tytułami, które same się przechodzą :D