Recenzja Tintin Reporter: Cigars of the Pharaoh na Nintendo Switch
Przygody Tintina to seria komiksów Belgijskiego rysownika Georgesa Remiego, publikującego pod pseudonimem Herge. Opowiadają one o tytułowym młodocianym reporterze, który wraz ze swoim psem Milusiem (w oryginale Snowy) rozwiązuje zagadki, intrygi i jest w centrum przygodowych zawirowań. Pierwszy tom ukazał się w 1930 roku, a cykl zakończył się na 24 komiksach.Ostatni tom z 1984 roku oczywiście nie oznaczał drastycznego końca Tintina w świadomości europejskich odbiorców. Chłopak zdążył zaliczyć debiut w wielu innych mediach. Załapał się na kilka filmowych adaptacji (ostatnio animowany w 2011 w reżyserii Stevena Spielberga), był serial i naturalnie gry. Większość opierała się o side-scrollerowe fundamenty, adaptując jakąś część przygód protagonisty. Efekty tego najmilej będzie określić jako mieszane. Dość powiedzieć, że gra bazująca na ostatnim filmie (a wiemy, jak to jest z takimi przeskokami) może rościć sobie prawo do bycia najlepszą.
A raczej mogła, bo szarpać się o to mają zamiar Cygara Faraona, które w listopadzie zeszłego roku zaliczyły debiut na wszystkich platformach. Switch, z racji swoich leciwych bebechów, musiał poczekać na Tintina aż do 17 października 2024 roku.Gra oczywiście stanowi wierną adaptację jednego z tomów. Jeśli jesteście z nim zaznajomieni, to fabularnie nikt nie ma zamiaru was usilnie zaskoczyć. Odpowiedzialne za grę Pendulo Studios (Runaway: A Road Adventure - pamiętam!) postanowiło iść wytyczoną przez twórcę ścieżką, doprawiając wszystko krzyżówką point & clicka i gry zręcznościowej.
W teorii jest to zestaw idealnie pasujący do Tintina. Gra bardzo zgrabnie przedstawia się jako przygodowa dawka emocji dla najmłodszych, choć moim zdaniem jest ofiarą swoich ambicji. Już tłumaczę.
Tintin dobrze sobie radzi na przygodowym polu. Od wyjścia ze statku zaczniemy być zasypywani łamigłówkami w starożytnych klimatach, gdzie każda będzie inna od poprzedniej. Nawet jeśli jedne okażą się szalenie proste, a przy innych komentarz bohatera okaże się bardzo pomocny, to przede wszystkim doceniam tutejszą różnorodność. W wielu grach idą na łatwiznę, kręcą się po sprawdzonych tematach, a tu postanowiono pokombinować - super.Niestety, Tintin to nie tylko seria łamigłówek, a element przygody ma też aspekt filmowy. Ilekroć próbowali tu zaszczepić zręcznościowy aspekt, to gra wykłada się na każdym z nich. Na czele ze skradaniem, którego jest tu stanowczo zbyt wiele. Nieprzyjemne, schematyczne, nudne. Jedna właściwa trasa, gdzie naszym największym wrogiem będzie pośpiech podyktowany znudzeniem. Zdarzyło się też, że przeciwnik zobaczył mnie swoimi laserami z tyłu głowy (?), bo tak najwyraźniej zapragnął tego skrypt.
Idźmy dalej, bo gdy tylko przyjdzie nam dokonać jakiegoś pościgu lub ucieczki, to tytuł zamienia się w festiwal Quick Time Eventów. Celebrowanie minionej epoki gamingu, do której nikt nie chce wracać. Niby łatwiej tak im było przedstawić wszystko w tej filmowej formie, ale z pozycji gracza trudno się nie nudzić. Klikanie i machanie analogami w każdym możliwym kierunku na żądanie - nie moja bajka.Oczywiście zdarzy wam się też polatać samolotem, pojeździć samochodem, ale są to naturalnie krótkie sekwencje w danym momencie. Swoboda w grze jest raczej umiarkowana. Niby chodzisz, niby znajdujesz informacje o tym uniwersum, ale wszystko w mocno skondensowanej formie. Miłym akcentem jest kierowanie Milusiem i przeskok gry w widok pierwszoosobowy, ale czy to przyjemne? Nie. Zazwyczaj wiąże się ze skradaniem, a skakanie psiakiem wypada jeszcze bardziej pokracznie.
Pod kątem mechanik, animacji, to ma swoje problemy, ale daleko temu do produktu na wskroś złego i nieudanego. Miał swoje bugi rok temu na innych sprzętach, bo dla przykładu wykrzaczał się do pulpitu, ale Switch na szczęście jest z nich wyleczony (przynajmniej mi się nie zdarzyło). Oczywiście coś za coś, bo spadki klatek czy czkawka ekranu w trakcie tych szybszych sekwencji będzie nieunikniona.Tintin i cała plejada postaci drugoplanowych zostały bardzo fajnie zdubbingowane. Głosy należycie dopasowane, słucha się ich przyjemnie, a i barwa zgrywa się z wizerunkiem. Doskwiera temu niestety brak możliwości skipowania. Z jednej strony głupota przeklikać coś, co jest głównym punktem zabawy, ale jeśli gra cofnie nas z jakimś checkpointem, to niestety nie przeskoczymy czegoś, co już znamy. Gdzieś mi to doskwierało, bo niby elementarna funkcja, a wycięli.
To jednak detal, który dla wielu będzie niezauważalny. Zostaniecie z przygodą dla młodszych (najlepiej znających uniwersum), która stara się upchać więcej, niż powinna. Wyobrażam sobie, że krzyżówka łażenia, rozmawiania, używania przedmiotów i rozwiązywania zagadek, sprawdziłaby się tu zwyczajnie lepiej. Samo Pendulo ma też większe doświadczenie w takich lekkich point & clickach. Tu po prostu powiozło i młodsi może się nabiorą, że robią te wszystkie efektowne skoki, ale u bardziej doświadczonych graczy przewiduje zgrzyt zębów.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Microids
Plusy:
Różnorodność łamigłówek
Dubbing każdej z postaci na satysfakcjonującym poziomie
Młodszym ten często zmieniający się gameplay nie pozwoli się nudzić…
Minusy:
…starsi zaś wyczują jego problemy, niedoskonałości i skostniałe kości (QTE)
Stanowczo za duży nacisk na skradanie, które jest schematyczne i nudne