Fani skradanek oglądanych z rzutu izometrycznego muszą mocno tęsknić za złotą erą, kiedy to na dyskach byli Commandosi, Desperadosi, a w kioskach Chicago, czy inny Robin Hood. Dziś to nisza, której często trudno się przebić na głównych platformach gamingowych (konsolach), czego świetnym przykładem są zremasterowane występy najpopularniejszych żołnierzy podczas II Wojny Światowej - wiem że remaster był nędzny sam w sobie, ale granie na kontrolerze to była droga przez mękę.The Stone of Madness będzie dla wielu jedną z nielicznych tego typu pozycji. Wypłynęła na szersze wody za sprawą studia The Game Kitchen, które wcześniej rozkochało w swoich bluźnierczych klimatach z Blasphemous. Religijne tony zdają się trzymać ich w najlepsze, bo tym razem trafimy do hiszpańskiego klasztoru będącego więzieniem dla obłąkanych. Zamykani są tam szaleńcy, jak i ludzie niewygodni, którym jest nasz główny protagonista - ksiądz Alfredo. Wraz z kilkoma nowo poznanymi więźniami, spróbuje on uciec, odkrywając przy okazji sporo tajemnic skrywanych w tych zapomnianych murach.
Gra, klasycznie dla gatunku, będzie wymagała od nas wykorzystywania specjalnych umiejętności wszystkich bohaterów, co wiązać się będzie z szeroko zakrojonym planowaniem. Każda z postaci będzie dysponować swoim paskiem życia, jak i trzeźwości umysłu, który pozwoli im nie zwariować w ciężkich warunkach i przede wszystkim nie dać poskromić się swym słabościom. Wszyscy będą mieli pewną przywarę. Fobię, która nie pozwala im podejmować rozsądnych decyzji. Ksiądz nienawidzi widoku trupów, siłacz Eduardo boi się ciemności, a awanturna Leonora ognia.Razem jednak można wszystko, a odpowiednio uzbrojeni w przedmioty pasujące do zdolności, przyjdzie im wymijać kolejne przeszkody. A przez to mam na myśli grasujących strażników, zgorzkniałe zakonnice i przede wszystkim ich lęki. To w tym tkwić będzie główna zagadka gry - kiedy i kogo użyć w danym momencie.
W grze występuje cykl dnia i nocy, który mocno wpływa na wydarzenia wewnątrz klasztoru. Tak przez zmieniające się rozstawienie ochrony, jak i pojawiające się po zmroku zjawy - są, ganiają, nie lubię. Ogólne założenia mówią o tym, żeby w nocy oddelegować się do swojej nory (celi, w którą paradoksalnie wszyscy zostali umieszczenie razem i mogą sobie planować w najlepsze - nikt nie mówił, że będzie logicznie), ale jeśli odwaga wam na to pozwoli, to efekt może ułatwić oczekiwane rezultaty.We wspomnianej “norze” będziemy leczyć rany - te fizyczne i psychiczne - korzystając z ograniczonych punktów akcji dostępnych dla każdej postaci. Ot, każdy może jakoś się przyczynić do polepszenia stanu ekipy, a za dnia trójka wybranych śmiałków spróbuje pchnąć fabułę naprzód.
I o ile klimat się tu zgadza, a ogólne założenia z podziałem na fazę działania oraz “planowania” zdają się dobrze przemyślane, tak The Stone of Madness ma sporo problemów natury technicznej. Poza bugami i glitchami, które mogą przyblokować strażnika/cały progres, musimy bardzo mocno zawiesić swoją niewiarę. I to przyda się na każdym polu - od nieścisłości w samej opowieści po idiotyzmy gameplayowe - bo strażnicy rzadko kiedy ogarniają świat poza “trójkątem” swojego wzroku, a i nawet na nim niekoniecznie zamierzają się przejmować. Są głusi na wszelkie atrakcje wokół - najwyraźniej tak skupieni na robocie! - a każde działanie z naszej strony jest obciążone wolno napełniającym się paskiem progresu. Rozumiem to przy procesach stricte wyrobniczych jak otwieranie drzwi wytrychem, czy dochodzeniowych w postaci odkrywania jakiegoś mechanizmu (o tym zaraz), ale już zdjęcie klucza z tablicy to lekka przesada. Ma to generować większe zaszczucie i obawę o powodzenie danej operacji bez wiedzy strażników, ale właśnie z tą niewiarą miałem czasami problem.
Takie coś chłopa nie dotyczy...To odkrywanie mechanizmów za sprawą światła i śledzenie kroków, to akurat bardzo słabiutki motyw. Otóż nasz ksiądz może tropić ślady, które doprowadzą go nie tyle do jakiegoś opcjonalnego ułatwienia, co często do obowiązkowej “eureki”. Raz, że to lekko nadużywane, a dwa, że zabijało mi chęć poznawczą. Odnalezienie jakiegoś ukrytego przycisku przypadkiem jest tu praktycznie niemożliwe. Tu ten przycisk nie istnieje, nawet jak obok niego stoisz. Dopiero musisz go wytropić. Mnie to po ludzku nie przekonuje. Jedną z większych zalet Hitmana było szukanie odpowiedzi i dowolność w działaniu. Tu jest postawiony dość klarowny problem i do nas należy tylko jego rozwiązanie. To różnica w odbiorze - nie mówię, że jest jedna właściwa ścieżka, bo z czasem ilość rozwiązań rośnie.
Oczywiście takie rzeczy też się skądś biorą. Ich geneza to najczęściej pokłosie innych problemów - bo przecież równie dobrze mogłem to wszystko wyjaśnić tym zaszczuciem i zwiększeniem poziomu trudności, a jednak dla tej gry nie starczyło mi sympatii. Tu tą kulą u nogi jest sterowanie. W grze, w której musisz mieć oczy dookoła głowy i niekoniecznie ważne jest to, gdzie teraz idziesz, a to, gdzie zostawiłeś inną postać, płynność jest OBOWIĄZKOWA. I może na PC tej płynności ludziom nie zabraknie, ale tu mówimy o systemie bardzo pokracznie przełożonym na pada. Zmiana bohaterów to góra i dół D-pada, po czym należy jeszcze wybrać właściwą postać z menu. Brzmi akceptowalnie tylko na papierze. W praktyce gwarantuje wam udrękę i poczucie traconego czasu, która dodatkowo mieszać się będzie z bardzo nieczytelnym zmienianiem akcji aktywnej postaci z pomocą… lewo i prawo na D-padzie. Nawet jak się przestawisz, to i tak zostanie z Tobą średnia czytelność tego akcyjnego modułu. Obrazki są mało klarowne.The Stone of Madness sprawia wrażenie gry wypuszczonej za szybko. Czułem, jakbym jeszcze grał w early access i zaraz miała mnie zbawić jakaś łatka. Niewykluczone, że takie przyjdą, ale tu naprawdę sporo jest tych dziur do zasypania. Najgorsze jest to, że jako fan gier wymagających i miłośnik skradanek, czułem się sfrustrowany częściej, niż bawiłem w tę średniowieczną Hiszpanię. Super pomysł, ale jeszcze niekoniecznie dobra gra. Do tego potrzeba zaciśniętych mocno zębów.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Mark Allen PR
Plusy:
Klimat
Cykl dnia i nocy, który faktycznie ma swoje zastosowanie
Różnice między postaciami i konieczność doboru odpowiednich
Minusy:
Bugi i glitche, które potrafią wywalić progres danego dnia
Sterowanie na kontrolerze jest bardzo trudne do przełknięcia
Wiele motywów nie przekonuje mnie jako fana skradanek, a AI strażników pozostawia sporo do życzenia