Recenzja The Rise of the Golden Idol na Nintendo Switch
Możesz udawać Sherlocka Holmesa albo łączyć przedmioty w innych point and clickach. Bieganie po Małpiej Wyspie też pobudzi nieco umysł i zmusi do kombinowania, ale niewiele jest gier, które oddają ten detektywistyczny feeling. Gdzie faktycznie wczytujesz się we wszystko, obserwujesz i kojarzysz fakty, a nie tworzysz niestworzone rzeczy z przedmiotów posiadanych w ekwipunku.
Jedną z takich gier, obok świetnego Return of the Obra Dinn, było wydane w 2022 roku (na Switchu 2023) The Case of the Golden Idol. Produkt opowiadający nam historię Złotego Bożka na przestrzeni lat. Jego wpływu na ludzi i zażartej walki o władzę.W zasadzie od momentu ukończenia produkcji ja już za nią zacząłem tęsknić. Odrodziła ona we mnie wiarę w cały gatunek. Bo choć uwielbiałem point & clicki za młodu, to z czasem moje zamiłowanie wyparowało wraz ze…. wszystkimi przygodówkami. Formuła poszła w zapomnienie, a powroty do niej są czysto okazjonalne. Nawet jak pojawiają się nowe perełki, to bez nostalgii do jakiegoś uniwersum, jak w przypadku Return to Monkey Island, przechodzę obok nich obojętnie. Nie te czasy, nie ten gracz.
W sequelu znajdziemy te same założenia rozgrywki. Naszym celem będzie rekonstrukcja wydarzeń. Trafimy na miejsce przedstawione w kilku obrazkach. Klikając w każdy interaktywny punkt - osoba lub notatka - przypiszemy do naszej bazy słowo klucz. Finalnie, po zebraniu wszystkich dowodów, naszym celem będzie uzupełnienie przygotowanego formularza. Od głównego opisu wydarzeń - kto, co, dlaczego - przez ustalenie personaliów, aż po poboczne zadania indywidualne dla każdej sceny.Założenia mogą wydawać się proste i z krótkim terminem ciekawości gracza, a jednak deweloperzy z Color Gray Games zawsze potrafią czymś zaskoczyć. Cenię to w nich najmocniej, bo jeśli jest coś w grach logicznych, co zawsze mnie wybija z rytmu, to zmiana zasad gry. Nie rozwinięcie wymyślonego motywu, a od podstaw budowanie czegoś nowego, mieszanie i ewentualne powtórzenie procesu w przyszłości.
A Łotysze świetnie się odnajdują w tych swoich zawiłościach i zależnościach. Zachowują logikę, ciąg wydarzeń, a jednocześnie, pozostając wiernymi przyjętym standardom, nie dają nam poczuć się zbyt pewnie. To sztuka, która rzadko się udaje. Jak masz motyw prosty, wymagający opanowania kilku ruchów, to wyczerpujesz się i dlatego idziesz po nowe. Tu nie czuć tej potrzeby. Do samego końca będziesz zbierał słowa i próbował rozczytać scenę.
I Rise, nomen omen, podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Nie sądzę, że to ja jestem głupszy z każdym rokiem (wykluczać nie można!), a sequel postawił zdecydowanie cięższe warunki niż oryginał. Tam dopiero końcówka zaczynała być brutalna i opierać się na wielu obrazkach, wielu słowach i stanowiła wyzwanie dla naszej spostrzegawczości. Tu już na etapie drugiego rozdziału (z 5 dostępnych) będziemy lekko przytłoczeni.A najpiękniejsze jest to, że odpowiedzi na wszystkie swoje pytania masz na ekranie. Potrzebny tylko spokój. Krok po kroku rozwiążesz każdy z problemów, a w kontekście ewentualnych podpowiedzi Rise będzie znacznie łaskawsze. Nie zalecam korzystania z nich, ale już samo podkreślenie błędów jest znaczną pomocą dla gracza. W jedynce miałeś tylko lakoniczną informację, że COŚ się nie zgadza. Tu też ona występuje, ale jednym kliknięciem możesz sobie pomóc i wskazać konkretny błąd. Oszustwo, ale chyba lepsze niż wiecznie tkwienie w jakiejś zagadce i odpuszczenie historii powracającego Bożka.
Choć on powraca, to znajomość pierwowzoru nie jest wymagana. Będzie pomocna, bo i znajdziecie tu nawiązania do tamtejszych postaci, ale brak tej wiedzy nie wywróci doświadczenia.
Wraz z drugą odsłoną pojawi się również polski język. Coś, co mogło niegdyś blokować nieznających angielskiego na poziomie dobrym/bardzo dobrym - bo w końcu cały czas operujemy słówkami. Niestety, jego jakość pozostawia sporo do życzenia. I tu nie chodzi o to, że coś zostało przetłumaczone źle, ale nasza pisownia i jej odmiany są totalnie z innej bajki, co może dawać dość pokraczne efekty. Najprościej to zobrazować w ten sposób, że tłumacze przełożyli na polski wyłącznie rozwiązanie. Jeśli jednak je rozbijemy na pojedyncze słowa, to pistolet już nie będzie występował jako “pistolet”, a “pistoletu”, bo ktoś go w naszej opowieści użył. W angielskim w obu przypadkach byłoby to “gun”. Tym samym stanowić to może wyraźne podpowiedzi w rozwiązywaniu kolejnych zagadek. Niektóre słowa z natury nie będą pasować do kwestii. Oszukańcza spójność językowa.Jeśli lubiłeś The Case, to nie zawiedziesz się na The Rise. Będziesz wręcz miło zaskoczony z tych kilku kroków naprzód, jakich dopuściło się studio. Szczególnie te dodatkowe/pomocnicze zadania będą budzić uznanie. Próba rozczytania tajnych wiadomości, którymi posługuje się tutejsza organizacja, jest pomysłowe i wywinduje całość kapkę wyżej. Nie wiem, czy to już sufit możliwości tego systemu, ale nie obraziłbym się na powrót do Złotego Bożka lub innej opowieści w podobnym tonie od łotewskich deweloperów. To nisza, ale to moja nisza. I będę ją polecał wszystkim domorosłym detektywom.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Playstack
Plusy:
Niezmiennie jest to przemyślana rozgrywka w prostej formule
Jeszcze więcej zawiłości niż w jedynce - zagadki poboczne są różnorodne
Przyzwoite sterowanie na analogach (nie jest gwarantowane przy tym gatunku) - a i dotyk dla chętnych się znajdzie