The Punchuin

Właściciel zdjęcia: Shin’en Multimedia

Recenzja The Punchuin na Nintendo Switch

Świąteczne Indie World już za nami, ale zanim kurz opadnie, to trzeba uporać się z tamtejszymi zaskakującymi zapowiedziami. Przed świętami wyrobiłem się z Mortal Shell, a teraz przychodzę z kolejnym indyczym prezentem pod choinkę - The Punchuin. Gry stworzonej przez studio Shin’en Multimedia, które wcześniej oddało w ręce wszystkich Switchowców takie tytuły jak Fast RMX, czy The Touryst. Tym razem próbują swoich sił w grze logiczno-zręcznościowej, w której pokierujemy pingwinem w bokserskich rękawicach. Premiera miała miejsce 20 grudnia 2022 roku.


Runda 1


Naszą misją jest skarb na dnie Punch Mountain. Żeby tam się dostać będziemy musieli zdobywać klejnoty przyznawane za każdy level. Po osiągnięciu danej ilości możemy podkopać się do kolejnej części świata, aż dotrzemy do samego skarbca. Proste założenia towarzyszą pingwinowi na każdym polu. Gameplay to ustawianie klocków - po 3 w pionie lub poziomie.
lamiglowka
Te spadają z nieba niczym ich kuzyni z Tetrisa. Naszym zadaniem jest przestawianie ich dostatecznie szybko, zanim zasypią nam cały ekranu. Oczywiście nie sterujemy samymi klockami, a pingwinem, który może dany klocek uderzyć (co wywołuje przesunięcie o kilka pól) lub przyciągnąć, jeśli dany klocek do czegoś przylega (do ściany lub innego klocka). Brzmi banalnie (i w dużej mierze tak jest), ale z czasem dojdą zmienne, które skutecznie nam będą utrudniać przejście dalej. 

To, co opisałem wyżej stanowi fundament Punchuina. Głównie na tym spędzimy tu czas. Są jednak poziomy bonusowe, w których logika przejmuje pałeczkę. Tam wszystkie klocki już czekają na ekranie, a my musimy przestawiać je tak, żeby osiągnąć narzucony przez grę cel. Misje te hojniej obsypują nas klejnotami, ale są znacznie trudniejsze. Przyznam, że bawiłem się przy nich lepiej, choć z relaksem towarzyszącym poprzednim nie miały już nic wspólnego.


Runda 2


Aktywności na tym się nie kończą. Bardzo zabawne są sportowe wyzwania ukryte na mapie świata. Będziemy uderzać piłki, żeby wpadły do kosza, walczyć w ringu bokserskim, czy próbować swoich sił w czymś na wzór curlingu. Wyszły im tu świetne mini-gierki, gdzie jedyny żal to to, że jest ich tak mało. Każda kolejna próba kosztuje nas monety, więc ciągłe powtórki nie są możliwe.
mapa
Za złoto kupujemy również skille w sklepie prowadzonym przez pandę. Jego oferta jest jednak uboga, a i żadne rewolucyjne zdolności tam na nas nie czekają. Może to i lepiej, że nie jesteśmy zmuszani do zakupu, a wszystko stanowi jedynie jakieś udogodnienie. Głównie będziemy dozbrajać się w bomby, którymi rozbijemy nieudane części naszej klockowej wieży. Mimo wszystko - jeśli nasz pingwinek będzie z głową panował nad wydarzeniami na planszy, to poradzimy sobie bez nich.


Runda 3


The Punchuin ma nas rozluźnić. Podszedłem do niego, jak do relaksującej gierki i z tego zadania wywiązał się z nawiązką. Wygląda przejrzyście, działa nienagannie, ale przy tej grafice to nie powinno nikogo dziwić. Dość niska premierowa cena (59zł) znajduje swoje odbicie. Wystarczy garść godzin (szacuje, że zajęło mi 2-3h), żeby dojść do skarbca i ukończyć wszystkie poziomy.
zwykle level
Czy jest powód do powrotu? Raczej nie. Zostaje nam tryb Versus, który domniemam, nie wymaga ode mnie szerszego tłumaczenia - podzielony ekran i próba bycia szybszym organizatorem klocków. I tyle. Tytuł na jeden wieczór, ale taki przy którym uśmiech nie powinien schodzić z ust. Wielbiciele logicznych pozycji powinni się nad nim pochylić, ale też nie oczekując ogromnego wyzwania. Siwizny wam od tych bonusowych poziomów nie przybędzie.

Werdykt


  • Sędzia Zacieszulski - 30-27 dla Pingwina
  • Sędzia Grafikulski - 29-28 dla Pingwina
  • Sędzia Czasulski 27-30 dla naszych wolnych chwil na granie, które możemy wpompować w coś innego

Niejednogłośną decyzją sędziów The Punchuin wychodzi z tarczą. Lekko obity, ale zwycięski. Rywala nie udało się znokautować, choć po pierwszej rundzie wydawał się w ciężkich opałach. Zawiodło cardio. Zabrakło paliwa w baku. Ewidentnie przygotowanie fizyczne nie stało na najwyższym poziomie u tego Pingwina. Dobrze, że walka była zakontraktowana na tyle rund, bo przy dłuższym dystansie mógłby paść z wycieńczenia.

Dziękujemy Shin’en za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Sportowe mini-gierki, bo bawiły mnie najmocniej

Thumb Up

Urzekająca prostota gameplayu


Minusy:

Thumb Down

Życzyłbym sobie więcej różnorodności i odwagi w pomysłach

7.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz