Darkest Tales to platformowa gra akcji. W grze trafimy na różne wynaturzenia znanych wszystkim bajek. Pamiętacie Czerwonego Kapturka? Tu spotykamy go na początku gry, jak wybebesza wilka. A “Jaś i magiczna fasola”? Tutaj dostajemy szkielet, z którego znana nam fasola wyrosła.
Fabuła
Głównym bohaterem tej produkcji jest pluszowy miś Teddy. Jego właścicielką jest dziewczynka o imieniu Alicja. Grę rozpoczyna intro wprowadzające, przedstawione w formie czytanej przez lektora bajki, a my obserwujemy książki z baśniami.
W pokoju dziewczynki czuwa niebieskie światełko, duszek. Pewnej nocy, budzi ono pluszowego misia zamkniętego w skrzyni z zabawkami. Wyjaśnia mu ona, że Alicja jest chora i zapadła w głęboki sen, w którym zagrażają jej demony. Oczywiście miś ma być jej wybawieniem. Zmęczony i sfatygowany miś początkowo nie jest chętny do współpracy. Ma żal do dziewczynki, że zamknęła go w skrzyni i o nim zapomniała. Na szczęście, po chwili zgadza się, podjąć się tego zadania. Tak trochę dla świętego spokoju. Nasz niebieski duszek otwiera więc przejście do świata snu.
Tak zaczyna się nasza bajkowa przygoda, a my zostajemy przeniesieni do samouczka.
Mechanika gry
Opisywana produkcja to platformowa gra akcji. To, co się dzieje dookoła, obserwujemy z boku, a kolejne jej fragmenty pokonujemy, skacząc po najróżniejszych platformach. Mogą to być liście, gałęzie, skały, ale i ogromne meble kuchenne czy stare książki w zamku olbrzyma. Przemierzane mapy są różnorodne, ale i pełne pułapek. A to spadające kawałki kamieni, a to dziwne wystające kolce.
Pomiędzy poziomami możemy poruszać się za pomocą roztrzaskanych zwierciadeł. Tak więc w każdej chwili mamy możliwość cofnięcia się i odkrycia pominiętych wcześniej miejsc i sekretów. Mamy też magiczne lustra będące savepointami (to nie do końca to samo co zwierciadła!). Gdy zginiemy, podczas naszej przygody, to cofamy się do wspomnianego lustra. Jednak wszyscy zabici przeciwnicy, tacy pozostają, a zebrane doświadczenie nie ucieka. Już po krótkiej rozgrywce, w swoje futrzane łapki dostajemy NOŻYCZKI! Najwspanialsza broń w sennym świecie. Misiek je rozdziela i dostajemy coś na wzór dwóch szabli. Dostaje również łuk w postaci igieł do ataku dystansowego. Lina z hakiem służy oczywiście do pokonywania większych przepaści poprzez łapanie się odpowiednich punktów i bujania na niej.
W tej grze nie mamy jako tako rozumianych poziomów czy statystyk. Nie uświadczymy tu ataku, obrony, punktów życia. Zabicie odpowiedniej ilości przeciwników ładuje nam skill pointsy. Te można wymieniać na pożądane umiejętności. Oczywiście jeden punkt to jedna umiejętność. A dostajemy je kolejno. Czyli aby przejść do drugiej umiejętności z danej gałęzi, musimy pierw zakupić pierwszą umiejętność. Samo drzewko posiada kilka ścieżek o różnych cechach. Przykładowo jedna z nich to zwiększenie obrażeń czy szybkości broni. Druga ścieżka to zwiększane leczenia czy długość paska zdrowia. Kolejna z kolei, to ścieżka magii. A co do paska zdrowia to jest on przedstawiony w formie boxów na nożyczkach. Możemy mieć 4 “punkty” życia (początkowo). Jedno trafienie to jeden stracony punkt. Na szczęście mamy też leczenie, wykorzystujące naszą manę. Przy "Save Mirror" możemy też bawić się naszym ekwipunkiem. Przykładowo możemy aktywować, aby nasz "dash" zadawał przeciwnikom obrażenia.
Plansze, w głównej mierze są liniowe. Co prawda posiadają jakieś odnogi, ale i tak ostatecznie zawsze bohater trafia w końcowe miejsce. Trzeba przyznać, że są dość różnorodne. Na początku trafimy do mrocznych jaskiń, po to, aby przebić się do ogrodu i skakania po liściach wielkich roślin. Zamek olbrzymów również robi przyjemne wrażenie.
Co będzie naszym przeciwnikiem? Chociażby sprężynowe wilki z kluczykiem do nakręcania wystającym z grzbietu. Trafimy też na kołyszące się nietoperze czy muchy. Później spotkamy nawet zombie-pierniczkowe ludki. Wszystko, co kochaliśmy w bajkach, tutaj staje się naszym koszmarem. Moim pierwszym krokiem było sprawdzenie ustawień. Gra nie posiada języka polskiego, a szkoda, bo tekstów jest tu całkiem sporo. Zwłaszcza dialogów pomiędzy miśkiem i niebieskim duszkiem. Natomiast rozpiska sterowania spowodowała, że miałem ból głowy. Każdy przycisk jest wykorzystywany do czegoś innego. A to ładowanie mocy, a to leczenie. Mamy też “dash” czy ładowanie ataku. O najprostszych rzeczach jak skok, atak, lina, łuk nie wspomnę.
Audio i Grafika
Melodia w menu głównym była lekko mroczna. A widok misia pluszowego, że świecącymi mieczami, stojącego przed lustrem zaintrygował mnie. W trakcie rozgrywki towarzyszą nam delikatne szarpnięcia strunami czy dzwoneczki. Bardzo dobrze wpasowuje się to w klimat gry, choć nie zapada w pamięci.
To, co widzimy, ma być utrzymane w lekko baśniowej, ale i ponurej tonacji. Czerwonookie wilki czy krwawy Czerwony Kapturek. A jak sama grafika? No cóż. Zależy, na czym się akurat skupimy. Kanciaści przeciwnicy, wyraźnie widoczne piksele trochę mnie zniechęcały. Zwróciłem za to uwagę na całkiem fajne tła, przewijające się podczas rozgrywki. Nie są one puste jak w niektórych grach. Widzimy dalszą część lasu czy wnętrze szafki, przez którą akurat przechodzimy.
Rozgrywka
Moje pierwsze kroki w grze były niepewne. Na mapie ciężko było mi wyłapać, co nas może zaatakować, bo wszystko było dość podobne do siebie. Czasem wystawały np. jakieś kolce, ale nie miałem nigdy pewności czy to niegroźne tło, czy krwiożercza pułapka czekająca na mnie. Raz zdarzyło się coś ciekawego. Na początku mojej rozgrywki (po jakiś 20-30 minutach) wskoczyłem do wody i nic się nie stało. Gdy zrobiłem to chwilę później w innym miejscu, to otrzymałem obrażenia i tak już było cały czas. Do tej pory nie wiem dlaczego.
Poziomy raczej nie są skomplikowane. Po prostu idziemy przed siebie dostępną ścieżką. Nie ma żadnego kluczenia czy gubienia się. Rozwidlenia są dość krótkie, a zazwyczaj i tak łączą się z główną ścieżką. Patrząc z innej perspektywy, zdobycie nowych umiejętności daje nam możliwość powrotu do wcześniejszych lokalizacji (z użyciem popękanego zwierciadła) i odkrycie wcześniej niedostępnych sekretów. Najczęściej są to dodatkowe ulepszenia naszego Teddego. Ciekawe rozwiązanie, choć dla mnie denerwujące. Takie wymuszanie na graczu, dłuższego pobytu w rozgrywce. Głównym elementem gry jest oczywiście walka. I jest ona całkiem wymagająca, zwłaszcza na późniejszych etapach rozgrywki. Tutaj mogę mieć tylko zarzut do celowania łukiem. Jednym przyciskiem naciągamy igłę, a gałką sterujemy wysokością strzału. Przyznam, że bardzo ciężko było mi z tej broni trafić cokolwiek latającego. Zniechęciło mnie do korzystania z tej broni w rekordowo krótkim czasie.
Sterowanie jest dość dziwne. Regularnie miałem duże problemy z celowaniem w przeciwników. Zazwyczaj znajdowali się minimalnie poza zasięgiem mojej broni. Próba zbliżenia się o krok, kończyła się zawsze wpadnięciem na nich i utratą życia. Dodatkowo podskakiwanie i próba ataku czegoś latającego również była karkołomnym wyzwaniem.
Kolorytu całej zabawie dodawała relacja niebieskiego duszka z naszym misiem Teddym. Misiek jest stary, zniechęcony i bierze w tym wszystkim udział dla świętego spokoju. Nawet głos ma zniechęcony. Niebieska iskierka jest pełna optymizmu, energii i zapału. Ich wzajemne docinki i komentarze były nawet zabawne. Dla mnie to główna zaleta tej produkcji.
Momentami, gra strasznie się przycinała. Jestem ciekaw czy to problem występujący tylko u mnie.
Reasumując, The Darkest Tales jest grą o ciekawie przemyślanej fabule. Lekko przerażające wersje bajek dają kopa na rozpęd. Potem jednak impet przygasa. Specyficzne sterowanie, średnia grafika czy zachęcanie (trochę na siłę) do powrotu do wcześniejszych lokacji, aby odkryć ominięte sekrety psuje radość z rozgrywki. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ta produkcja jest “OK”. Po prostu “OK”. Dostarczy nam ona trochę rozrywki, ale po jej przejściu zapomnimy o niej bezpowrotnie.
Dziękujemy firmie 101XP za dostarczenie gry do recenzji.
Dziękujemy firmie 101XP za dostarczenie gry do recenzji.