Sword & Soldiers to gra pierwotnie wydana w 2009 roku przez studio Ronimo Games. W 2019 port trafił na konsolę Nintendo Switch. Jest ona ogólnie dostępna praktycznie na wszystkim. PC, PlayStation, Wii, a także na telefonach komórkowych z Androidem i iPhonach. W 2009 roku zdobyła nawet parę nagród i wyróżnień.
Pamiętam, jak grałem w tę grę na komputerze jakieś 10 lat temu i naprawdę dobrze się bawiłem. Była to produkcja prosta, przyjemna, w sam raz na krótkie oderwanie się od obowiązków. Dlatego też nie mogłem odmówić sobie spróbowania rozgrywki na Switchu i porównania przeżyć z obu platform.
Gra doczekała się dodatku “Super Saucy Sausage Fest”, w ramach którego dostajemy dodatkową kampanię dla jednego gracza. W późniejszym czasie pojawiła się także druga części oraz jej późniejsza reedycja pod nazwą “Shawarmageddon”.
Regularna cena to około 30 złotych. Jednak w promocji udało mi się ją nabyć za jakieś 20 zł. Ostatnio widziałem ją nawet za 8 zł. Wydaje mi się, że nie jest to wygórowana cena.
Fabuła
Fabuła jest… całkiem prosta. W sumie to tylko dodatek do rozgrywki. Mamy pokonać wroga, znajdującego się po drugiej stronie mapy. Wikingowie robią barbecue i ktoś im kradnie sos. Trzeba go odzyskać. Chińczycy, na rozkaz dziecięcego cesarza, chcą po prostu zdobyć wszystkie zabawki świata. Aztecy toczą wewnętrzne wojny pomiędzy czarnoksiężnikami. Nie jest to nic skomplikowanego czy na tyle ważnego, żeby tym się w ogóle przejmować czy zagłębiać.
Mechanika gry
Mechaniki są proste i łatwe do opanowania. Mamy swoją bazę z lewej strony płaskiej mapy 2D. Tworzymy jednostki, które automatycznie maszerują w prawą stronę, w kierunku bazy oponenta. Po drodze spotykają jednostki wroga, idące analogicznie w lewą stronę. Wojownicy zadają sobie obrażenia, skracając pasek zdrowia. Po dojściu do bazy wroga skracają jej pasek zdrowia. Zniszczenie bazy wroga jest równoznaczne ze zwycięstwem. Dodatkiem jest tu możliwość budowania wież. Atakują one przeciwników i również mają swój pasek wytrzymałości. Przeciwnik, aby iść dalej, musi je zniszczyć. Czasem na trasie naszych jednostek znajdzie się małe rozgałęzienie w drodze. Mamy wtedy dwie opcje. Górna i dolna ścieżka. To my operujemy drogowskazem przed rozwidleniem i kierujemy jednostki którąś drogą. Na trasę przeciwnika oczywiście nie mamy wpływu .
W podstawowej wersji gry do ogrania dostajemy 3 nacje. Są to:
Wikingowie (w grze otrzymujemy kampanię wikingów oraz oddzielnie wikingów wodza “Chief Meat”),
Aztecy
Chińczycy
Każda frakcja to oddzielna kampania. Teoretycznie są one toczone liniowo, czyli najpierw gramy w kolejne misje wikingów. Jak już uda nam się je przejść, to kontynuujemy fabułę, grając Aztekami, później Chińczykami i na koniec wodzem wikingów “Chief Meat”. Niemniej, możemy rozpocząć dowolną z kampanii. Każda misja polega z grubsza na tym samym. Wkrada się tu pewna powtarzalność. Twórcy starali się to jakoś zróżnicować i w związku z tym trafimy na misje, gdzie nie mamy bazy, a określoną liczbę jednostek i musimy dojść do końca mapy z pomocą naszych czarów. Pojawią się też standardowe “czasówki” i wytrzymanie naporu kolejnych fal przeciwników.
Twórcy zastosowali tutaj zabieg, który możemy spotkać w większości gier. Mianowicie nie dostajemy wszystkich jednostek danej frakcji od razu. W kolejnych misjach odblokowujemy kolejne jednostki i kolejne czary. Taki standard, na który się natkniemy w większości produkcji, ale jednak wieje nudą. Przy bardziej złożonych grach to byłoby zrozumiałe. Takie stopniowe poznawanie zasad. Sword & Soldiers jest na tyle prostą grą, że taki zabieg uważam za niepotrzebny.Jednostki są różne w zależności od frakcji, którą gramy. Wikingowie to mobek z toporem, gościu z zamrażającym młotem czy katapulta. Chińczycy to teleportujące się małpy (omijające wrogie jednostki) czy wojownicy z mieczem. Spotkamy też latającego gostka, atakującego petardami zadającymi obrażenia od wybuchów. Aztecy to czarownik wskrzeszający zabite jednostki i tworzący z nich armię szkieletów albo gigant swoim uderzeniem podrzucający całą grupą przeciwników.
Mamy też możliwość użycia magicznych mocy. I tak jak w przypadku jednostek, są one różne w zależności od nacji. I znowuż wikingowie to leczenie zaznaczonej jednostki czy młot Thora spadający z nieba. Chińczycy dają nam możliwość zasypania jednostek gradem strzał, wezwania terakotowej armii, sklonowania jednej jednostki czy wezwania potężnego smoka. Aztecy to bomba trująca oponentów, kontrola umysłu zamieniająca wrogą jednostkę na naszą czy uwolnienie ogromnego głazu miażdżącego (którym możemy skakać, aby nie zranić naszych jednostek).Walutą podczas naszych potyczek jest złoto oraz mana. Złoto jest zbierane przez zwykłych ludzi, których rekrutujemy tak samo, jak wojowników jednak ich możemy mieć tylko dziesięciu. Dodatkowo na początku rozgrywki musimy za złoto odblokowywać kolejne jednostki czy czary. Obok naszej bazy mamy kopalnię złota, którą odwiedzają i wracają do bazy z workiem kruszcu. Druga waluta to mana. Odnawia się ona sama z czasem. Przy wikingach (w naszych magicznych mocach) mamy umiejętność przyspieszającą jej wzrost. Aztecy natomiast mają możliwość uśmiercić swoją wybraną jednostkę w zamian za odrobinę tego surowca.
Jeśli chodzi o sterowanie to na padzie mamy pod konkretnym przyciskiem menu jednostek, a pod innym menu czarów. Następnie gałką, z okrągłego menu, wybieramy to co nas interesuje. Ciężko mi powiedzieć dlaczego, ale bardzo trudno było mi się do tego przyzwyczaić. Regularnie się w tej kwestii myliłem. Może to kwestia pamięci mięśniowej z czasów komputera i myszki.
Jeśli dobrze zauważyłem, to wersja na Switcha jako jedyna posiada możliwość grania w dwie osoby na jednym ekranie. Ekran jest dzielony na pół, a gracze siadają naprzeciw siebie i prowadzą rozgrywkę na ekranie dotykowym.Gra posiada też kilka mini wyzwań pokroju “Berserker Run”. Dostajemy jednego wojownika wikingów, kilka czarów i określą ilość many. Jak łatwo się domyślić chodzi o to, aby nasza postać doszła jak najdalej.
Można w tym miejscu jeszcze wspomnieć, że średnia ocen na różnych serwisach wynosi około 8/10. Choć trzeba tutaj pamiętać, że są to oceny sprzed kilku-kilkunastu lat. W chwili obecnej mam wrażenie, że gra mocno się zestarzała i na tle innych produkcji nie wyróżnia się niczym wyjątkowym.
Rozgrywka
Przyznam, że w dawnych czasach, na komputerze, grało mi się w tę grę całkiem fajnie i przyjemnie. Była to lekka odskocznia, która nie potrzebowała, nie wiadomo jakiej uwagi czy skupienia. Proste zasady, komiksowa grafika, przyjemny humor. To mnie skusiło do tej gry i byłem usatysfakcjonowany tym, co dostałem. Na Switchu te uczucia odżywają. Jest to na pewno ciekawa gra, jednak z wykorzystaniem pada czy joy-conów na switcha grało mi się ciężko. W grze tego typu myszką operuje się zdecydowanie sprawniej niż padem. Na ekranie dotykowym sprawa wygląda znacznie lepiej. Tutaj chyba nie muszę się rozpisywać, jak to działa.Po tylu latach rozgrywka w dalszym ciągu jest przyjemna, jednak w porównaniu z dzisiejszymi produkcjami, wydaje się bardzo uproszczona. Po prostu tak nie angażuje. Gdy miałem już ograne inne gry, to chętnie pozwalałem sobie na sesje w tę produkcję. Jednak w momencie zakupu innych gier, szybko zapominałem o tej. I to niestety bez żalu.
Za cenę około 10 zł jest to propozycja do rozważenia. Jednak jest to zdecydowanie rozrywka chwilowa, do której nie będzie chciało nam się wracać.
Audio i Grafika
Komiksowa, prosta. Te słowa najtrafniej opisują oprawę graficzną tejże produkcji. Wydaje mi się to plusem gry, ponieważ sama grafika prezentuje się tak samo dobrze teraz, jak i te paręnaście lat temu. W różnych produkcjach 3D, gdy odpalimy je po paru latach, to przeskok między tym co kiedyś, a co jest dzisiaj, jest znacznie bardziej widoczny i bolesny.
Plansze są dość proste. Można je opisać jako pozioma linia z bazami na przeciwległych końcach. Tło jest zamglone i posiada raptem kilka szczegółów. A to jakiś promień słońca, a to jakaś chmura, a to jakiś kontur odległej góry. Na drodze naszych wojowników pojawią się jakieś proste drzewa czy kamienie.
Tak więc możemy to podsumować słowami: grafika jest ładna, ale dość uboga.
Muzyka pozostawia trochę do życzenia. Dla mnie była to jedna, powtarzająca się melodia. Energiczna i lekko podładowująca, ale zdecydowanie niezapadająca w pamięci.
Plusy:
Prosta rozgrywka - każdy złapie w locie zasady gry.
Grafika - jest przyjemna, ale tylko przyjemna.
Nacje i czary - ilość jednostek czy czarów jest taka sama, ale różnią się jednak cechami w zależności od frakcji.
Minusy:
Powtarzalność - każda rozgrywka jest taka sama.
Szczegółowość - mimo, że grafika jest ładna, to brakuje tu detali.