Recenzja Summer Daze: Tilly's Tale na Nintendo Switch
Corey i Lori Cole to małżeństwo będące w biznesie growym od wielu lat. Odpowiedzialni niegdyś za Quest for Glory i nieco bardziej współczesne Hero-U: Rogue to Redemption. Dziś zapraszają ponownie do tego uniwersum i szkoły dla bohaterów. Ich nowa gra nie jest jednak krzyżówką przygodówki z RPGiem. Summer Daze: Tilly’s Tale to lekka visual novelka, stworzona z myślą o każdej grupie wiekowej. Gra trafi na Nintendo Switch 16 czerwca 2023 roku.
Przebiegła i pocieszna łotrzyca
W grze wcielamy się w tytułową Tilly Appleberry. Skłonną do żartów i niesienia pociesznego chaosu łotrzycę, której niekoniecznie układa się relacja z dyrektorem szkoły i nauczycielami. Jej sposób bycia nie jest idealny dla rokującego bohatera, ale dobrego i szczerego serca odmówić jej nie można. Jeden z żartów zabrnął za daleko, a pokłosiem stało się poważne zadanie przed nią postawione. Tilly ma zadbać o organizację festynu bohaterów. Coś, do czego niekoniecznie się garnie, jako że miewa problemy z normalnym tokiem studiów - nauką i zaliczeniami.W tym celu będzie musiała pokręcić się po kampusie uniwersytetu i poznać nowych ludzi, którzy będą skłonni wyciągnąć w jej kierunku pomocną dłoń. Może niekoniecznie dadzą się namówić na zastąpienie nas w tej uciążliwej roli, ale mogą mieć umiejętności, które uatrakcyjnią całość. Niewykluczone, że nie skończą oni wyłącznie jako marionetki w naszym podstępnym planie, a dostrzeżemy ich inne wartości.
Akuku to znowu to samo
Przy recenzji niedawno wydanego Harmony: The Fall of Reverie (recenzja tutaj), pisałem, że dużo visual novelek oferuje jakieś unikalne odskocznie od ciągłego czytania. Pech chciał, że akurat trafiłem na dwie z tych, które są jedynie ścianą tekstu - szybko zjadłem swoje słowa! W Summer Daze spędzimy jeden okres/semestr, który prowadzi nas do wspomnianego festiwalu.
Na każdym etapie podejmiemy decyzję gdzie iść, z kim pogadać, czy też do kogo dosiąść się na stołówce pogłębiając relację. Zarządzamy czasem Tilly. Poznamy wiele postaci, ale wątpliwe, że za jednym zamachem poznamy je wszystkie. Gra oferuje sporo możliwości i rozgałęzień, które zwykle poprowadzą nas inną ścieżką.Niestety, jak w życiu studenta, wiąże się to z nieuchronną monotonią. Większość dni zaczynamy na auli, dzieląc się swoimi odczuciami z wykładowcą, potem decydujemy gdzie się udać, krótka odskocznia na pogawędkę w stołówce, jakaś sprzeczka z rektorem i do łóżka.
Na każdym etapie podejmujemy decyzje dialogowe, prowadząc fabularną ścieżkę po swojemu.“No i to wszystko! I do gabloty! Powtórz. Dobrze, dobrze?” Nie dobrze! Brakuje tu elementu zaskoczenia, jakiejś innowacji. Dni zaczęły się zlewać. Nawet wizualnie kręcimy się wokół tego samego, obserwując ograniczoną ilość reakcji kreskówkowych postaci. Festiwal ziewania rozpoczyna się zdecydowanie za szybko i to pomimo faktu, że gra jest bardzo krótka i jej przejście zajmie około 2 godzin - co jak na visual novelke jest wynikiem wręcz sprinterskim.
Dla wszystkich to dla…
Dostosowanie produkcji pod każdą grupę wiekową oznacza zazwyczaj jej złagodzenie. Inaczej to nie działa. Pewnie tylko wąsaty hydraulik zna jakiś magiczny balans akceptacji, bo w innych przypadkach kończy się to często jak w przygodzie Tilly. Dochodzi tu do mocnej infantylizacji. W visual novelce odcisnęło to swoje piętno na dialogach - czyli gorzej trafić nie mogło.Niektóre wymiany zdań były na tak marnym poziomie, że graniczyły z tymi wywołującymi śmiech politowania, ale na swoje nieszczęście tej poprzeczki nie zahaczyły - wtedy można by było się bawić z innych względów niż założone. Tilly miała być pyskata i błyskotliwa, a przy takim wygładzeniu całości jest to bardzo trudne do osiągnięcia. Jestem ciekaw, jak dzieci będą na jej odzywki reagować, bo w dzisiejszym świecie to i klasa 1B z lokalnej podstawówki może obracać się w słownictwie cięższego kalibru.
Egzamin końcowy
Gra jest przyjemna wizualnie. Na pewno nie będzie najładniejszą VN-ką jakiej doświadczycie, ale też daleko mi do czepialstwa. Jeśli już, to wiązałoby się z tą wtórnością i ograniczonymi zasobami artystycznymi - tj. obrazki są ok, ale jest ich mało. Fajnie, że daje ona sporo opcji rozwoju historii, to bez wątpienia jej plus, ale nie wiem, ile osób będzie dostatecznie zdeterminowanych, żeby z tego skorzystać.
Na pewno spojrzałbym w jej kierunku przy zajawianiu tym gatunkiem najmłodszych. Może im się ten gameplay spodoba, a i nie będzie wymagał dużej ilości czasu. Tu krowa paladyn, tam koci bard - powinny się w tym odnaleźć, jak tylko poradzą sobie z językiem angielskim. Mi do targetu daleko, a mam nieodparte wrażenie, że Tobie czytający też. Ocena przepuszczona przez filtr - stary (dosłownie), to nie dla Ciebie.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Silesia Games
Plusy:
Możliwości prowadzenia fabuły po swojemu (za jednym zamachem wszystkiego nie zobaczysz)
Powinna się sprawdzić jako pierwsza VN-ka dla młodszych odbiorców…