O ile w świecie piłkarskim tkwie niezmiennie od x lat, tak koszykówka i jej najpopularniejsza liga mi mocno odjechała. W zasadzie poniższy screen idealnie pokaże, kiedy interesowałem się nią najmocniej i dodam tylko, że to zainteresowanie słabo z każdym rokiem. Pamiętam jeszcze początki serii 2K, ale i czasy, gdy Electronic Arts stawiało opór. Dziś fani NBA mają jeden wybór, a na Nintendo Switch można powiedzieć, że nie było żadnego. Gry serii się pojawiały, ale wyglądały i działały coraz gorzej. Switch 2 przyszedł to zmienić. Znów można powiedzieć - Hej, tu NBA?Najważniejsza kwestia jest taka, że najnowsze NBA 2K na Switcha dojechało do wersji z pozostałych konsol. Posiada wszystkie mechaniki, wszystkie tryby i nie musisz się czuć jak obywatel drugiego sortu. Gra niezmiennie jest napchana trybami gry, oferując wszystko, czego mógłbyś sobie zażyczyć. Od meczu, przez całe dynastie ze swoim zespołem, fantasy draft, tryb managerski, zbieractwo kart, mecze uliczne, czy karierę stworzonego zawodnika. Wszystko oczywiście napędzane monetyzacją, bo już zdążyłem się oswoić z myślą, że 2K to ich świątynia. Nigdy jednak się nie pogodzę z agresją takich motywów, a tu sugestie pojawiają się za często. Ba, nawet próba pominięcia stworzenia swojego zawodnika może być upierdliwa, bo 2K tak bardzo chcę, żebyś pobawił się nim online w wykreowanym przez nich mieście. Zraziłem się po WWE 2K i hucznie tam reklamowanym The Island, więc szarpałem się z grą, jak tylko mogłem, by tego nie robić - wybaczcie! Moim głównym celem było sprawdzenie, jak w to się gra na Switchu - tylko i aż tyle. I przynoszę wieści… mieszane. Na mega uznanie zasługuje nowy miernik rzutu. Adaptacyjny względem Twojej pozycji. To zawsze było podszyte w tej grze, ale nigdy nie miało dla mnie takiej przejrzystości i nie było tak intuicyjne. Pasek nastawiony na nasz timing z wypuszczeniem piłki dostosowuje się do naszej sytuacji. Jak jesteś pod koszem, to praktycznie nie jesteś w stanie nie trafić. Zieleń, na której musisz się zatrzymać, jest wylana na całej szerokości - zasadne. Jak wypracujesz sobie czystą pozycję do rzutu za 3 punkty, będziesz dysponował zdecydowanie szerszym polem, niż gdy zrobisz to przy obrońcy. Funkcjonuje to świetnie, jest logiczne i daje sporo radości, gdy trafisz potencjalnie niemożliwe.Sam gameplay jest więc świetny. Feeling gry satysfakcjonujący, a radość z udanej akcji znana tylko tym, którzy akceptują gry sportowe. Takie nastawienie na timing ma jednak pewną przywarę na Switchu 2 - 30 fpsów. Zdaje sobie sprawę, że w pełni zaakceptowałem to w środowisku piłkarskim, ale dla przypomnienia mocno po uszach dałem Everybody’s Golf. Powodem tego, była konieczność odpowiedniego timingu. Jeśli więc i NBA korzysta z tego ochoczo, to i tu ma to swoje problemy. Zwyczajnie trudniej jest trafić w odpowiednie pole na takich warunkach. Skoro przeprowadzono tu atak na płynność i ilość klatek na ekranie, to też łatwo sobie wyobrazić ile ta gra zyskuje w lepszym otoczeniu.
I tu mam problem, bo NBA, z racji ilości graczy, nie wydaje się portem niemożliwym. Poszły tu ewidentne ograniczenia graficzne przy fizyce włosów czy koszulek, nie wspominając o słabszej rozdzielczości i jakości obrazu. Jednak mimo tego 2K zdecydowało się na 30 klatek. Nie wiem, czy to bezpieczne raczkowanie przy nowych parametrach, lenistwo, czy zapowiedź coraz bardziej ponurej przyszłości. Wiele gier, również sportowych, poradziło sobie z wyższym klatkarzem - by nie szukać daleko ichniejsze WWE! Czemu nie spróbowano z NBA? Mam wrażenie, że większość graczy świadomie odpuściłaby jakość, różnorodność, czy nawet ilość publiki, by tylko wydarzenia boiskowe mogły zyskać na płynności. A tak problemy i tak występują, ale wciąż musisz się godzić z trzydziestką. I jasne - trzydziestka trzydziestce nierówna. Są gry, gdzie nie mam z tym problemu, a są takie, które swoimi mechanikami te problemy generują. Oczywiście nie jest tak, że nie da się do tego przyzwyczaić, ale fakty są nieuchronne. Na tym polu wypada mieć żal, bo bez tego zostalibyśmy z grą napakowaną i gwarantującą fanom koszykówki wiele godzin zabawy. Dla mnie tym lepszej, gdy tak mocno celebrowana jest tu przeszłość. Sporo tu drużyn dawnych lat, gwiazd przeszłości i możliwości mieszania wszystkich, łącznie z kobiecymi gwiazdami WNBA. Zero zastrzeżeń do rozgrywki, choć powtarzam, że nie jestem stałym bywalcem na tym parkiecie. Gra się miło, ale wolałbym winić siebie za niepowodzenie, niż mieć taką łatwą wymówkę w technikaliach.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie CENEGA Polska
Plusy:
Ogrom trybów rozgrywki
Celebracja przeszłości - jak ktoś wypadł z obiegu, to nie zostanie na lodzie
Adaptacyjny pasek rzutu
Feeling gry - bo dla gry sportowej, to i tak najważniejsze
Minusy:
Ograniczenia do 30 fpsów - doskwiera w grach oczekujących timingu