Shogun-Showdown-KeyArt

Właściciel zdjęcia: Goblinz Studio

Recenzja Shogun Showdown na Nintendo Switch

Roguelike’ów Ci u nas pod dostatkiem. Od dynamicznych strzelanek, po karciane deckbuildery. W cotygodniowym wysypie nowych indie projektów tego gatunku, bardzo łatwo pominąć jakąś perełkę. Pierwszy rzut oka na Shogun Showdown wielu by pewnie odrzucił. Są jakieś karty, piksele, więc można śmiało odpuścić, bo już to widzieliśmy. Tyle że temu Shogunowi nie jest przesadnie blisko do żadnej z tych pozornych kategorii. Ani nie uznałbym go za deckbuildera, choć ma jego elementy, ani tym bardziej za dynamiczną bijatykę, choć runy będą szybkie, a krew leje się gęsto. Gra pojawiła się 5 września i jest o niej stosunkowo cicho, a dla mnie to po prostu mała perełka.
2024090920334400-4471D8D92C5984445EB77EF7C3874E0F

Into the Showdown


Zacznę w najprostszy sposób - jeśli cenisz sobie rogale z taktycznym zacięciem, które przyjmujesz w swoim tempie, to Shogun Showdown najpewniej będzie Twoim nowym uzależnieniem. Jeśli zagrywałeś się w bardzo popularne i cenione Into the Breach - po prostu kup tę grę. Jestem żywym przykładem, że taka kombinacja cech się idealnie tu sprawdzi.

W Shogun Showdown trafiamy na prosty schemat klasycznej dla gatunku mapy, gdzie w kolejnych etapach przyjdzie nam zmierzyć się z falami popleczników Shoguna czających się na naszą głowę. Po polu poruszamy się jedynie w lewo i prawo, a każdy biom przyniesie nowych przeciwników, świeżych bossów i czasami zaskoczy bardzo ciasnymi przestrzeniami.
2024090921090000-4471D8D92C5984445EB77EF7C3874E0F
W teorii ciasno będzie zawsze, a od nas zależą matematyczne wyliczenia (spokojnie, nic skomplikowanego), jakie kroki stawiać na planszy. Każdy ruch to bowiem tura, która przybliża wrogów do wykonania akcji. Gracz ma do dyspozycji kolejkowanie ataku, przesunięcie postaci, obrót (bo kierunek wzroku ma znaczenie) i często przydatne przeczekanie. Z takim zestawem ruchów musisz sobie poradzić. Wykańczając wszystkie fale lub przesuwając się a tyle mądrze, by wykończyli się sami - stąd Into the Breach, gdzie takie motywy zarządzania terenem były bardzo przydatne.


Zalążki karcianki


Ataki są nam przedstawiane w formie kart. Nie napędzanych deckbuilderową energią, a posiadających cooldown, który musimy przeczekać przed następnym użyciem. To dodaje dodatkową warstwę, KIEDY użyć jakiejś umiejętności i czy przypadkiem nie przyda się ona na start następnej fali. Same umiejętności będziemy odblokowywać w typowej metaprogresji, czyli po prostu grając i pokonując bossów.
2024090921274600-4471D8D92C5984445EB77EF7C3874E0F
Ich ilość może nie będzie przytłaczająca, ale istnieje szerokie pole do popisu w kwestii ich upgrade’u. Przejście danego etapu sprowadza nas do kapliczki oferującej jakiś prezent w postaci nowej karty, atrybutu (runy typowej dla “rogali”), zmniejszenia cooldownu posiadanego skilla, czy po prostu zwiększenie mocy którejś z akcji. Warto podkreślić, że nie można pchać wszystkiego w jedną umiejętność, bo mają one swój limit przyjętych udoskonaleń - też do zwiększenia, ale już nieco kosztowniejszy.

Nie ma tu nic, z czym byście się już nie przecięli. Jest to złożone z materiałów świetnie znanych, ale zaimplementowanych w sposób przemyślany i wymagający. Samo przejście gry to oczywiście wierzchołek góry lodowej, a finalny Shogun zwiększa swoją moc z każdą porażką, oferując coraz większe wyzwanie. Na start do dyspozycji mamy jedynie włóczęgę, ale szybko odblokujemy kolejne postaci. Nie są to bowiem jedynie skórki. Każdy bohater posiada umiejętność specjalną, która nakłada na wszystko kolejny element taktyki. Jeden będzie przepychał wroga na drugi koniec ekranu, drugi z rywalem się będzie mógł wyminąć. Wszystkie równie cenne, jak tylko dostosujemy pod nie swój plan działania.
2024090922373700-4471D8D92C5984445EB77EF7C3874E0F
Siła tkwi w prostocie. Zaszczepieniu w nas prostych zasad i nauczeniu sterowania. Jeśli produkt smaczny, to gracz połknie haczyk i daleki będzie od narzekań, że wpadł w spiralę robienia tego samego. Tak działają najlepsze roguelite’y, napędzając nas dodatkowymi rzeczami do odblokowania, które poszerzają gameplayowe możliwości.

Shogun Showdown może wymagać chwili czasu na dostosowanie się do sterowania, ale jak już przejdziecie przez tę fazę adaptacji, to wasz czas wolny będzie mocno zagrożony. Piekielnie wciąga, a powolne wywabianie i unikanie akcji przeciwnika (doskok i odskok), szybko wyczerpie się jako “idealna taktyka”. Wrogów będzie bardzo dużo, ich ataki coraz wredniejsze, a możliwości ruchu coraz mniej. Będziesz rysował w głowie swoją kolejkę akcji, żeby ugrać jak najwięcej. Samo odpalenie ataku jest natychmiastowe, a i przestawianie przypisanych kart jest jedynym darmowym ruchem, który nie zostanie naliczony jako tura. Im zgrabniejsze combo, tym większa satysfakcja. Włócznią wybijesz delikwentów z dwóch pól przed sobą, kolejnego przyciągniesz linką z hakiem i finalną akcją go przeskoczysz, kiedy to jego odpalony atak wykończy gościa stojącego za Tobą - poezja.
2024090920473100-4471D8D92C5984445EB77EF7C3874E0F
Dopiszcie do tego róźnorodnych bossów ze swoimi atakami, kolejne próby, które po nauczeniu się zasad będą coraz dynamiczniejsze, a macie przepis na uzależnienie. Shogun Showdown to jeden z najlepszych roguelite’ów tego roku, a może i kilku ostatnich lat. Przykro by było nie dać mu szansy, JEŚLI w ogóle lubisz sobie pokombinować na polu walki. Pomyśleć i nie spieszyć się, bo ten drugi najczęściej odejmie Ci kawałek paska zdrowia.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Goblinz Studio


Plusy:

Thumb Up

Prostota - zasady są przejrzyste, czytelne i łatwo przyswajalne

Thumb Up

Kolejne podejścia są dynamiczne i nie wymagają od nas dużego czasowego poświęcenia

Thumb Up

Różnorodność - tak w doborze naszej taktyki, jak i w szeregach wroga

Thumb Up

…Piekielnie wciąga!


Minusy:

Thumb Down

Sterowanie może wydawać się pokraczne przy pierwszym kontakcie (sortowanie akcji w przypisanej kolejce funkcjonuje byle jak nawet przy jego okiełznaniu)

9 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz