Kiedyś, gdy szerzyło się u nas piractwo, a w każdym domu stał Pegasus, bardzo popularny był zabieg oszukiwania odbiorcy. Etykieta wskazywała na jakąś świeżą pozycję, a po wpięciu do konsoli dostawałeś znany paździerz. Proceder ten nie jest obcy nawet dziś, kiedy w kinematografii pojawia się jakiś blockbusterowy hit, to często na DVD wjeżdża zwodniczy klon. Oczywiście na to ludzie się nie nabierają… albo przynajmniej miejmy taką nadzieję. Niezaznajomiona z tematem babcia w jakimś elektronicznym sklepie może wiele nazw przekręcić.Jeśli więc zobaczycie gdzieś zajawki upiększonego powrotu do przeszłości, jakim był (dla dobra argumentu) Shadow of the Ninja, to żeby was przypadkiem nie zmyliło niejakie Shadow of the Orient. Teoretycznie tu i tu retro pixele, 2D i jakiś biegnący ninja, a w praktyce… babcia trzymaj się z dala od eShopa! To nie jest bezpieczne miejsce!
Shadow of the Orient przywędrował bowiem z telefonów komórkowych, przypominając nieco czasy, gdy tamtejsza gałąź game devu nie stała na najwyższym poziomie. Dawno nie widziałem tak pokracznej gry akcji 2D, w której na dobrą sprawę zgadzają się tylko detale. Odpowiedzialne za tytuł Spacelab Games sprawia wrażenie, jakby gdzieś tam oglądało kiedyś grę platformową, ale niewiele z tej przyjemności pamięta. W gatunku, gdzie poruszanie się jest sprawą fundamentalną, oni zadbali tylko o kierunki. Postać jest wolna, ataki ciężko przewidzieć, a każda moja próba zadania obrażeń uwiązana była tym, że ja jego - on mnie. Tę walkę tak trudno wyczuć. Gdy przez kolejne 15 leveli powinno się płynąć z przyjemnością i wybijać wszystkich z uśmiechem - tu pociłem się, żeby trafić w latającego ptaka jakimś atakiem z półobrotu.
Skakanie bowiem ma się niewiele lepiej, a sekcje platformowe, których tu trochę znajdziecie, obarczone są systemem kamieni w spodniach. Chyba tam najbardziej czuć “komórkowość” tej pozycji i jej zdradziecki feeling. W momencie, gdy puścisz kierunek, postać zawiesza się w powietrzu i spada idealnie w dół. Jakby mu ucięło animacje i jakąś elementarną ich płynność. Może w teorii nie brzmiało to jak zbrodnia w uszach deweloperów, ale poczucie dyskomfortu ze strony gracza będzie nieuniknione.Kończę ten wywód, bo ani ja nie chcę tracić na to życia, ani tym bardziej wy nie powinniście. Oddam im tyle, że konstrukcja tych leveli stara się być przemyślana, oferuje często różne ścieżki i zachęca do eksploracji… A raczej zachęcałaby, gdyby mechanicznie był to twór choćby przyzwoity. Widzę starania na tym polu, doceniam je, ale nijak nie zamazują one fatalnego odbioru.
Może jakby to wyszło w czasach NESa… Wciąż nie sądzę, że zrobiłoby jakąś karierę, bo grywam w tamtejsze platformówki i cechuje ich większa responsywność, ale przynajmniej nie odstawałoby od standardów gamingu tak mocno. I to nawet tych mobilnych, którym takie Shadow of the Orient robi czarny PR.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie JF Games
Plusy:
Level próbują zachęcić do eksploracji za sprawą różnych ścieżek
Minusy:
Toporne poruszanie
Fatalne skakanie
Uciążliwa walka
…A na dodatek to krótka gra (ale to chyba plus w tym przypadku)