Recenzja River City Saga: Three Kingdoms NEXT na Nintendo Switch
Kunio-kun to seria zapoczątkowana wieki temu przez Technos Japan. Znana na zachodzie najczęściej pod tłumaczeniem River City, w Polsce mówi więcej pod hasłem “ta japońska sportówka jak Goal 3”. Bo to w czasach Pegasusa święciło to u nas największe triumfy. Niezależnie, czy rzucaliśmy do kilku koszy, graliśmy w zbijaka, piłkę po uderzeniu nogą zamieniliśmy w piranię, to zawsze była gwarancja uśmiechu i przemocy. Przemocy, gdyż to z tego się wywodziła.
Nekketsu Koha Kunio-Kun najczęściej bywał po prostu beat’em upem i tych korzeni trzyma się do dziś. W zeszłym roku dostaliśmy River City Girls 2, a jeszcze wcześniej wyruszyliśmy w podróż do ery Trzech Królestw w River City Saga: Three Kingdoms. Opisywane tu NEXT (premiera 7 listopada 2024) to oczywiście bezpośrednia kontynuacja tamtej gry, w której poznamy dalsze losy Kunio w roli Guan-Yo oraz całej reszty znanych postaci przebranych w szaty generałów tamtych lat.Naturalnie będzie to bardzo luźna adaptacja, skręcająca mocno w stronę komedii - bo inaczej w świecie Kunio być nie mogło. Dla nas, jako mniej żyjących tym wątkiem, będzie to pewnie rzecz drugorzędna przy totalnej rozwałce, jaką planujemy nieść naszym wrogom. Drugorzędna na tyle, na ile gra nam na to pozwoli, a przy tym rodzi się pewnie najpoważniejszy problem. Choć jest ona beat’em upem, to jednocześnie bardzo duży nacisk kładzie na wątek fabularny. Czasami komiczny, częściej po prostu nudny, gubi się w balansowaniu rozgrywki. Mam wrażenie, że dłużej czytałem dialogi w visual novelkowym stylu, niż brałem udział w walce. To też przekłada się na czas trwania całości, który lekko sięga 20 godzin. 20… beat’em up… sami wiecie, że przy całej sympatii do gatunku czy samego Kunio, to po prostu jest skazane na wtórność.Skazane, choć robi wszystko, żeby było inaczej. Poci się na naszych oczach, serwując ogrom różnych możliwości. Kunio i jego ewentualny kompan (gra oferuje rozgrywkę 2-osobową po przejściu pierwszego rozdziału) mają bogate (jak na bijatykę!) drzewko rozwoju do zagospodarowania. Modyfikacje naszego stylu są tu praktycznie dowolne. Możesz przypisać kolejne comba pod przyciski i tworzyć zestaw dostosowany pod swój styl.
Jest tego na tyle dużo, że mam lekki żal o sposób podania, który jest szalenie archaiczny. Czułem się, jakbym faktycznie wrócił do czasów NESa i musiał łopatologicznie przebrnąć przez kilka podmenu, żeby finalnie dobrnąć do pożądanego działania. Zapomnij o jakimś przystępnym i intuicyjnym przypisywaniu skilli. Wejdź w menu, przejdź do odpowiedniej części, potem omiń kilka zakładek, wykup skilla, cofnij, przeskocz kolejne zakładki, wejdź w drzewko wybranych umiejętności, zastąp, wyszukaj z listy. Jak mówi klasyk - ale przynajmniej jest też nieprzejrzyście!
Oczywiście efekt tej łopatologii jest tak samo przyjemny i magiczny, jak był lata temu. W tym tkwi niesłabnąca moc Kunio. W tych wywalonych gałach po combosie, czy w tym podnoszeniu broni i wykorzystywaniu w walce. Aż miło się uśmiechnąć, jak niewiele się tu zmieniło. Pozostają wierni swoim korzeniom na dobre i na złe. Na dobre przy zabawnym tonie całości i na złe, gdzie nie sposób cokolwiek zrobić, jak już Cię dopadną.
Three Kingdoms NEXT ma jednak kontrowersyjną i rozciągniętą konstrukcję. Niezależnie jak świetnie się bawisz w walce, to zanim do niej dojdzie, będziesz czytał dialogi albo biegł przez kolejne sekcje ogromnej mapy, żeby… z kimś pogadać. Osobiście zawsze mam problem, kiedy beat’em up wychodzi poza swoją strefę komfortu. Jak próbuje być czymś więcej. Łapią się wtedy elementów RPGowych, które wspomnianą skalę produkcji rozciągają do przesady. To powinno być krótsze. Nawet mogą zrezygnować z tej miłej dowolności na rzecz kontrolowanego rozwoju, jeśli to musi być koszt skondensowania formy. Mniej gadania, więcej walki, bo my tu obijać innych przyszliśmy! I to nie przede wszystkim po to, a wyłącznie po to. Motorem robiącym tu za konia i pomagającym rozproszyć tłum nas nie udobruchacie. Ktoś rozwodnił esencje.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Warning Up
Plusy:
Retro magia, bo założenia Kunio się nie starzeją i wciąż bawią
Możliwość dobierania technik pod swój styl walki (lub ewentualna różnorodność płynąca z bogatego drzewka skilli)...
Minusy:
…choć ich forma aktywacji powinna być zaproszona do dzisiejszych standardów
Zbędne rozciągnięcie całości - balans między beat’em upem a visual novelkowym czytaniem dialogów za mocno skręca w tę drugą stronę, a fed-exowe questy nie pomagają