Afterburn to niewielkie studio z Łodzi, które kilka lat temu zaskarbiło sobie moją sympatię grą Golf Peaks. Mając do dyspozycji ograniczoną ilość ruchów, musiałeś umieścić piłkę w dołku. Niewiele to miało wspólnego z samym sportem, ale stawiało wiele logicznych wyzwań w prostej i przystępnej formie. Fajnie, że twórcy trzymają się tej niszy i kolejny raz serwują wyzwanie dla naszych umysłów. Z pól golfowych przenosimy się na tory kolejowe, a do celu będziemy musieli doprowadzić wagony. Railbound, po ciepłym przyjęciu na telefonach i komputerach osobistych, od 1 grudnia jest dostępne również na Nintendo Switch.
Kurs na konduktora
Do naszej dyspozycji trafiają tory, które musimy rozłożyć w taki sposób, by wagon trafił do lokomotywy. W zasadzie na tym mógłbym zakończyć i zostawić was samych sobie przed tym wyzwaniem. Ta urocza przystępność jest niewątpliwym atutem. Gry logiczne muszą wyłożyć klarowne zasady. Railbound bardzo udanie uczy nas swoich metod. Każdy kolejny level - złożony z kilkunastu wyzwań - będzie miał swój motyw przewodni. Zaczniemy banalnie - jeden wagon, prosta trasa do rozłożenia. Kafelków z torami na ręku mało, więc pójdziemy jak burza. Zanim jednak poczujecie się jak lokalne omnibusy, stopień trudności pójdzie znacząco w górę. Zaczną pojawiać się przekładnie, tunele, szlabany, pasażerowie (!), a i liczba wagonów będzie systematycznie rosnąć. Te, co ważne, muszą dotrzeć w odpowiedniej kolejności, więc ich samo podczepienie będzie niewystarczające. Bardzo często w tym ukryty jest główny problem danego etapu. Byłem pod wrażeniem, jak mocno twórcy mogą namieszać na małych mapach. Te plansze zawsze mieszczą się na naszym ekranie (nie trzeba przewijać i szukać dziury w całym), a czasami trzeba mocno kręcić trasą, by osiągnąć sukces. W ofercie ponad 100 łamigłówek o różnych poziomach trudności. Są główne, jak i cała masa pobocznych. Jeśli jest jakaś, która wybitnie zajdzie nam za skórę, to możemy włączyć podpowiedzi. Te stopniowo pokażą nam właściwe rozmieszczenie torów. Całego rozwiązania nie wyłożą na tacy od razu, więc można sobie je świadomie dawkować. Niecierpliwi mogą też odblokować całą zawartość i pominąć frustrujące go wagony - chyba nie o to tu chodzi? Nie jest to gra długa. Pewnie wystarczy nieco ponad godzina, jakby iść zgrabnie przez wszystkie etapy. U mnie licznik zatrzymał się na 2-3h.
Pociąg we właściwym kierunku
Golf Peaks był wizualnie bardzo oszczędny. Niewiele dało się o nim powiedzieć w tej materii. Była piłeczka i karty odpowiadające za dostępne ruchy. Nawet kolejne światy, to tylko zmiana koloru przewodniego. Od Railbound też nie oczekujcie cudów, ale jest wyraźnym krokiem we właściwym kierunku. Na swój sympatyczny sposób, to jest ładna gra. Zmiany w otoczeniu są bardziej odczuwalne.
W tej podróży towarzyszyć nam będą dwa psy. Ich historyjka jest nam przedstawiana w formie obrazkowej. Nie chcę napisać, że mamy tu jakąś fabułę, bo to za duże słowo, ale możemy to traktować, jako nagrodę za kolejne poziomy. Dostaniemy interaktywny obrazek, w którym dane nam jest psiaka pogłaskać. Ile razy czytaliście recenzje wielkich tytułów, które zyskiwały sympatię odbiorcy przez możliwość głaskania czworonoga? Tu też jest taka opcja, choć nikt się jej nie spodziewał. Ja doceniam! Radziły sobie z tym telefony, to też nie odkryję Ameryki, jak powiem to samo o Switchu. Akapit na uspokojenie, że nie można tu mówić o żadnych problemach z płynnością. Loadingi są niezauważalne. Sterowanie sprawdza się zarówno za pomocą joy-conów, jak i dotykowo.
Ostatni przystanek
Pociąg jadący z daleka podobno na nikogo nie czeka. Railbound czeka na wszystkich. Jest produktem przystępnym i relaksującym. Jeśli ktoś lubuje się w tytułach logicznych, to wypada dać mu szansę. Robi wszystko dobrze. Może momentami tak namieszałem, że sam nie wierzyłem w powodzenie tej kolejowej operacji, ale to żaden minus. Metodą prób i błędów da się dojechać do wszystkiego.
Dziękujemy firmie PR-Outreach za dostarczenie gry do recenzji