Recenzja Operation: Polygon Storm na Nintendo Switch
Sprawdźmy dziś nasz zmysł prawdziwego stratega w taktycznej grze Operation: Polygon Storm od Toxic Studio.
Gra, której wydawcą jest Untold Tales (to ci wydawcy od Flame Keeper-a czy Bang-On Balls), wyszła na naszego Switcha, a także Xboxa One Xbox S oraz PS5 i PS4. U nas a pstryczku Polygon Storm miała premierę 23 sierpnia.
Mechanika gry
W Operation: Polygon Storm mamy okazję stać się dowódcą wojskowym i sprawdzić swoje umiejętności taktyczne. Nie tworzymy tutaj bazy, nie stawiamy kolejnych koszarów czy lotnisk. Skupiamy się w 100% procentach na bitwie poprzez zakup i przywoływanie różnych rodzajów wojsk. Nasi żołnierze radzą sobie sami, ale w każdej chwili możemy wydawać im rozkazy, aby przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.Jaki jest główny cel każdej z misji? Musimy dostać się z jednego końca prostokątnej mapy na drugi, do bazy oponenta i zawiesić tam swoją flagę. Wróg atakuje nas kolejnymi falami jednostek piechoty czy czołgów, dodatkowo korzystając z pomocy artylerii czy nalotów.
Przed rozpoczęciem każdej misji, wybieramy jednostki oraz umiejętności, które chcemy wykorzystać. Mamy 10 slotów, które uzupełniamy w dowolnej, wybranej przez nas, konfiguracji. Musimy pamiętać jednak, że w trakcie bitwy, każda jednostka kosztuje określoną liczbę dolarów oraz zasobów. Nie mamy możliwości nagle przywołać 40 podstawowych żołnierzy, bo „oszczędziliśmy” trochę gotówki.
Sama rozgrywka (mechanika) jest intuicyjna. Stopniowo zarabiamy pieniądze, za które kupujemy kolejne jednostki. Wbiegają one na arenę i starają się dostać na drugą stronę mapy, do bazy wroga. Oczywiście ten wysyła swoich kontrsiepaczy. Mamy również możliwość zaznaczenia konkretnej jednostki (czy grupy jednostek) i wskazania im wrogów do ataku, wydania rozkazu ukrycia się za przeszkodą czy wykonania „taktycznego odwrotu”. Czyli nie mamy tutaj tego co w wielu popularnych grach mobilnych, że tylko produkujemy naszych żołnierzy, a potem co najwyżej możemy je wspierać jakimiś czarami czy atakami obszarowymi. Sami mamy wpływ (jeśli chcemy) na ich ruchy. Przydaje się, to gdy wróg chce dokonać nalotu czy ataku moździerzowego na nasze pozycje. Wtedy szybko ich zaznaczamy i każemy się przemieścić.W grze mamy całkiem sporo rodzajów jednostek. Od podstawowych żołnierzy, poprzez jednostki z miotaczami ognia, snajperkami czy wyrzutniami rakiet, opancerzone Hummery, a na czołgu kończąc. Do tego dochodzą umiejętności jak: spowalniająca smoła, gaz trujący czy totalnie niesterowana rakieta.
Nasze jednostki możemy również rozwijać pomiędzy kolejnymi misjami. Każda z nich posiada niewielkie drzewko umiejętności, na których zwiększymy ich celność, szybkość poruszania się, zdrowie czy jakże istotne obrażenia. Co fajne, zakup zwiększenia punktów zdrowia, wizualnie dodaje kołnierz ochronny, a zwiększenie magazynku, faktycznie podmienia go w broni jednostki. Dodatkowo możemy odblokowywać im kolejne skórki. Przykładowo, Heavy Trooper posiada dwa warianty wyglądu oraz 12 typów kolorystycznych munduru.Gra kosztuje 59,99 złotych, ale w dniu premiery była możliwość kupienia jej za 40,01 złotych.
Audio i Grafika
Oprawa graficzna to lekko kanciaste otoczenie i jednostki. Całość akcji widzimy „z boku” z delikatną możliwością obracania kamerą. Dostępny panel menu jest prosty i czytelny. Wszystko ma swój surowy, całkiem przyjemny klimat.
Muzycznie… No cóż. Już od startu, w menu głównym, słyszymy mocne, gitarowe brzmienie. I tak samo jest podczas walki. Pompuje to adrenalinę do krwioobiegu zarówno naszych żołnierzy jak i naszego.
Rozgrywka i podsumowanie
W młodości uwielbiałem gry strategiczne, turowe i taktyczne. Cóż. Trochę się zestarzałem i przerzuciłem bardziej na cozy-produkcje, ale jak to się mówi „stara miłość nie rdzewieje”. Gdy zobaczyłem Polygon Storm, od razu przypomniała mi się gra Full Spectrum Warrior. Co prawda, ta produkcja była przede wszystkim nastawiona na taktykę i zarządzanie 4-osobowym zespołem, ale klimat wydaje się nadwyraz zbliżony w obu produkcjach. Gra jest często porównywana do Warpips, jednak ponoć Polygon Storm, to jej gorsza alternatywa. Czy tak jest? Nie wiem, bo nie miałem przyjemności zabawy z Warpips, ale jeśli to prawda, to chętnie ją nabędę i przetestuję, bo Polygon Storm ma parę minusów…
Moją pierwszą obawą, jeszcze przed rozpoczęciem przygody z tego typu tytułem, było sterowanie. Mimo że trafiłem już na kilka gier taktycznych na Switcha, na których działało to całkiem sensownie, to zdaję sobie sprawę, że nie w każdej produkcji to się uda. I tutaj niestety, sterowanie jest dość rozbudowane, co gwarantuje pomyłki przy tak dynamicznej i szybkiej zabawie. Ja co chwila zastanawiałem się, którego przycisku użyć. Dodatkowo, próby szybkiego zaznaczania jednostek oraz wydawania im poleceń są karkołomne. Zbyt mała czułość gałki powodowała, że nie byłem w stanie sterować swoimi podwładnymi. Zbytnie zwiększenie czułości powodowało, że nie mogłem wycelować w nic nalotem czy moździerzem. Przez to, gra uniemożliwiła mi realizację bardziej ambitnych planów sterowania wojskami, zastawiania zasadzek, itp. W którym momencie po prostu się poddałem i reagowałem tylko na kryzysowe sytuacje.Może to mało istotne, ale przypadło mi do gustu, że ulepszanie jednostek zmienia ich wygląd. Podczas bitwy nie jest zbytnio widoczne, ale fajnie, że twórcy zadbali o taki szczegół.
Twórcy chwalą się również wykorzystaniem fizyki ragdoll, co ma sprawić, że to, co widzimy, będzie bardziej realistyczne. Mowa tu o fizyce opadania bezwładnego ciała, która bierze pod uwagę anatomię lecącego obiektu oraz otoczenie. Czy faktycznie to się sprawdza? Ciężko powiedzieć gdy na ekranie dzieje się tak dużo.
Kolejnym minusem jest brak jakiejkolwiek kampanii. Dostępne pojedyncze, niezwiązane ze sobą scenariusze. Moim zdaniem, gra na tym trochę traci. Chciałbym wczuć się w rolę dowódcy biorącego udział w jakiejś zorganizowanej kampanii. Jednak nie było mi to dane.
Głównym plusem gry jest jej świetna i żywiołowa muzyka. Szkoda jednak, że gra zacina się za każdym razem, gdy ma zostać odtworzony nowy utwór… Ale poza tym muzyka to spory plus tej produkcji.
Do minusów należy jeszcze doliczyć sztuczną inteligencję naszych jednostek. Gdy natkną się na wroga, nie chowają się za najbliższą przeszkodą, tylko stoją w miejscu i wymieniają ogień z przeciwnikiem. Próba wysłania ich za najbliższą osłonę ponownie ujawniła problemy ze sterowaniem. Zanim zdążyłem wydać rozkaz, zazwyczaj już ginęli. Słowem podsumowania, Operation: Polygon Storm to gra, która potrafi na chwilę wciągnąć, ale tylko na chwilę. Jest tutaj położony bardzo duży nacisk na taktyczną część zabawy, która średnio się sprawdza przez problemy ze sterowaniem i wydawaniem rozkazów.
Ja bawiłem się całkiem dobrze przez pierwsze 15-30 minut. Potem, coraz większa ilość jednostek oraz umiejętności, oraz problemy ze sterowaniem zniechęciły mnie ostatecznie. Albo to po prostu Syndrom Stresu Pourazowego (PTSD)!
Dziękujemy firmie Wiretapmedia za dostarczenie gry do recenzji.
Plusy:
Muzyka — Świetna i energiczna
Spolszczenie — W formie napisów
Minusy:
Sterowanie — Ciężko zostać Rommlem czy Pattonem naszego pola bitwy
Szczegóły, szczególiki — Brak dużej, spójnej kampanii, lagi pomiędzy utworami
AI — Jednostki pozostawione same sobie nie są zbyt inteligentne