Kickstarter to miejsce marzeń. Tych upadłych, zapomnianych jak i tych, które wzniosły się na niesamowity poziom. Jednak zanim odpowiem na pytanie, do której grupy należy Lunark, kilka ciekawostek.
Jej twórcą jest jednoosobowe, kanadyjskie studio Canari Games, za które odpowiada Johan Vinet. Całe przedsięwzięcie mogło się udać dzięki niespełna 3000 osób, które wsparły ten projekt na wspomnianej platformie.
Johan wzorował się na takich perełkach jak Prince of Persia czy Blade Runner. W efekcie dostaliśmy grę przygodowo-platformowa, przyozdobioną retro oprawą niczym z lat 80 czy 90.
Brzmi świetnie, prawda? Sprawdźmy wspólnie w recenzji, jak to wygląda naprawdę.
Fabuła
Planeta, jaką jest Albaryne, została zasiedlona jakieś 300 lat temu. Musieliśmy uciekać z Ziemi, ponieważ przez zniszczenie środowiska, nie nadawała się już do zamieszkiwania. Na nowej plancie, sztuczna inteligencja o nazwie NOAH, stworzyła nowoczesne i niesamowicie rozwinięte miasta. Jednak z czasem wybuchła rebelia. Rebelia przeciwko rządom NOAH oraz sterowanych przez nią droidów.
Mamy na imię Leo i sama rebelia mało nas interesuje, jednak nie wiemy jeszcze, że damy się w nią wciągnąć. Cierpimy również na rzadką chorobę, która powoduje, że bardzo szybko się starzejemy, o czym świadczy kolor naszych włosów.
Dla naszego mentora, Gideona, udajemy się w krótką podróż, aby znaleźć pewien artefakt. Wracamy z nim do laboratorium, jednak nie wiemy, że ktoś majstrował przy naszym pojeździe i zamontował tam ładunki wybuchowe. Winą, za potężny wybuch i zniszczenia, zostaliśmy obarczeni właśnie my. Teraz uciekamy przed wszystkimi systemami bezpieczeństwa, próbując rozwikłać “o co w tym wszystkim chodzi”.
Mechanika gry
Lunark to gra platformowa więc sterowanie jest tu dość proste. Mam chodzenie, bieganie, kucanie, turlanie się, skok krótki oraz długi (z wcześniejszym nadbiegiem). Możemy też wskakiwać nad platformy oraz z nich zeskakiwać. Dochodzi jeszcze możliwość strzelania. I to wszystko, czego potrzebujemy.
To, co widzimy na pierwszy rzut oka to dwuwymiarowe plansze, pełne platform, pułapek, przełączników i przeciwników. Cała zabawa to unikanie zagrożeń, przechodzenie coraz to dalej, natrafiając na swej drodze proste questy, które umożliwią nam dalszą podróż. Dostajemy do dyspozycji blaster, który dość szybko się przegrzewa, więc musimy strzelać rozważnie. W innym przypadku będziemy musieli wykonać odwrót taktyczny i poczekać na lepszy moment do wykonania jakiejś akcji. Współczesne gry przyzwyczaiły nas do tego, że możemy wykonać każdy ruch w dowolnej chwili. Młodsi gracze mogą nie wiedzieć, że nie zawsze tak było. W starszych produkcjach, aby wykonać jakąś czynność po rozpoczęciu innego ruchu, trzeba po prostu poczekać. Wydaje się to dość sztywne i nieintuicyjne. Jednak nadaje to grze ciekawy klimat i na pewno wymaga od gracza, przyzwyczajenia się i nabycia pewnych nawyków.
Różnorodność wrogów nie jest spektakularna, lecz “wystarczająca”. Na naszej drodze staną droidy bojowe strzelające z blasterów lub ich opancerzone modele wyposażone w rakietnice. Trafimy też na miny, latające droidy atakujące z bliska, stacjonarne wyrzutnie rakiet. Spotkamy nawet ogromnego pająka. Ale to by było na tyle.
Pokonanie każdego z nich nie jest trudne, gdy poznamy zasadę działania. Przykładowo, przy wieżach strzelających rakietami wystarczy wiedzieć, że strzał w rakietę ją strąca, a dwa strzały powodują, że się obraca i wraca do wieży. Taki zabieg wyłączy ją na kilka sekund, które wystarczą nam, aby przemieścić się w bezpieczne miejsce.
Trafimy również na proste łamigłówki. Za przykład niech posłuży kwadrat składający się z 9 kostek z narysowanymi na nich ścieżkami. Sterując 3 przełącznikami, zmieniamy ich ustawienie, a naszym zadaniem jest stworzenie ciągłej linii od dolnego punktu do górnego.
Audio i Grafika
Oprawa graficzna to w skrócie “ogromne piksele”. Nawiązują one do klasyków gatunku lat 90. Trzeba jednak tutaj dodać, że w pełni rekompensują to ładne cutscenki, realistyczne animacje czy bogate w szczegóły plansze.
Jeśli chodzi o to, co widzimy, to dostajemy różnorodne lokalizacje. Trafimy do strasznych jaskiń, tak biednej jak i bogatej dzielnicy miasta, do metra, na statek kosmiczny czy do futurystycznego klubu nocnego. Każda w pewien sposób indywidualna i odmienna. Od strony udźwiękowienia również gra przypomina produkcje z ubiegłego stulecia. Różnej maści 8-bitowe dźwięki otoczenia, strzałów czy uderzeń robią przyjemne wrażenie. Sama muzyka jest po prostu w porządku. Szybko o niej zapomnimy po wyłączeniu gry.
Rozgrywka
Plusem Lunark jest jej oprawa. W tej grafice zaczarowany jest cały urok gry. Przerywniki pojawiające się co jakiś czas to największa zaleta. Wszystkie bolączki tej produkcji zrekompensowała mi animacja głównego bohatera czy naszego otoczenia. Jest ona po prostu śliczna. Tak samo jak cutscenki. Są one oczywiście w dalszym ciągu pikselowe, jednak budują naprawdę dobry klimat gry.
Zagadki logiczne to proste przerywniki, aby w kółko nie robić tego samego. I one po prostu się sprawdzają. Nie są zbyt trudne. W końcu to ma być odskocznia od skakania i strzelania. Dlatego uważam, że spełniają one swoje zadanie 100%. W grze pojawią się ciekawe twisty fabularne, ale nie będę ich zdradzał. Powiem tylko, że warto pograć dłużej, aby odkryć szokujące tajemnice.
Jeśli chodzi o minusy, to sterowanie jest trochę toporne. Leo charakteryzuje się, dość powolnymi rucham. Potrzebowałem kilku minut, żeby przyzwyczaić się do tego “oldschoolowego” sterowania postacią. Efektem tego będą częste powtórki po nieudanym skoku.
Punkty zapisu są też dziwnie rozlokowane. Zdarzało mi się, że po śmierci w dość “oczywistym” miejscu i wczytaniu zapisu, miałem naprawdę sporo do powtórzenia. Było to dość irytujące.
W dużym skrócie Lunark to bardzo dobra gra. Ciekawa fabuła i oprawa audiowizualna nie zawodzą. Jeśli ktoś wspomina jeszcze ze wzruszeniem stare platformówki, to odnajdzie tutaj coś dla siebie.
Dziękujemy firmie WayForward za dostarczenie gry do recenzji.
Dziękujemy firmie WayForward za dostarczenie gry do recenzji.